trzecia była rozpacz

581 108 10
                                    

Spędzali czas po szkole na trenowaniu śpiewu. Ushiwaka starał się jak mógł, a Satori obserwował go z boku i zakochiwał się w nim coraz bardziej, ale tak płynnie, że nawet nie zauważył, kiedy w jego głowie przy pewnym spotkaniu wyskoczył nagle pomysł pocałunku. Wiedział, że tak będzie, wiedział doskonale. To był dla niego dość oczywisty rozwój sytuacji, skoro jest z tego rodzaju chłopców. Nienawidził tej części siebie, bo była zwyczajnie nieodpowiednia. Społeczeństwo tego nie akceptowało, on tego nie akceptował, i oczywiście Wakatoshi tego nie zaakceptuje. Nie chciałby się już z nim spotykać, gdyby się dowiedział. Dlatego Tendou by uniknąć okrutnego odrzucenia, zdecydował się sam przerwać tę spiralę, prowadzącą jedynie do nieuchronnej rozpaczy. Bolało, ale tak trzeba. Bo mogło boleć znacznie mocniej.

- Ushijima – powiedział wolno zrezygnowany. Siedzieli na ławce w parku niedaleko ich szkoły. Ciemność po kolei pochłaniała każdy skrawek przestrzeni, zwiastując nadchodzącą noc.

- Co? – odwrócił głowę do kolegi i cierpliwie czekał na dalsze słowa.

- Nie możemy się już dłużej spotykać – wyrzucił z siebie, ledwie hamując szloch – przepraszam, naprawdę mi przykro – Nie miał odwagi spojrzeć w oczy rozmówcy. Bał się zobaczyć tam absolutną obojętność.

- Ale czemu? – głos Ushijimy zadrżał. A może mu się wydawało?

- To jest... Po prostu to nie jest dla nas dobre. Powinniśmy przestać. – nie potrafił skłamać, ale starał się omijać prawdę jak mógł.

- To nie jest powód – rzekł bardzo cicho, opierając powoli łokcie na kolanach. Pochylił głowę nisko – Chodzi o to, że nie chcesz mnie uczyć? Jestem okropnym uczniem? Wiem, że słabo sobie radzę, ale postaram się bardziej. – kontynuował z determinacją.

Tendou prawie się wzruszył na te słowa, ale ostatecznie nie mógł się złamać. To dla ich dobra.

- Nie w tym rzecz, uczysz się szybko. Śpiewasz też już o wiele lepiej. To moja wina, że nie możemy się widywać, więc się nie obwiniaj – wyjaśnił, lecz nie dał rady powstrzymać już łzy, spływającej mu po policzku. Zatkał sobie usta dłonią, żeby nie rozpłakać się przy Ushijimie.

- Nie mówisz wszystkiego – zauważył zmęczonym głosem – ale dobrze. Nie chcę ci sprawiać problemu kolejnymi pytaniami. Widocznie nie chcesz mnie już widzieć. Przepraszam, pójdę. – zdecydował, zachowując idealnie spokojny ton.

A potem rzeczywiście wstał z ławki i odszedł.

Tendou miał ochotę za nim krzyknąć, zatrzymać go, ale przytrzymał mocniej dłoń przy ustach, gryząc przy tym boleśnie skórę. Nie mógł tego zrobić. To by było niekomfortowe dla Wakatoshiego. To by mu przeszkadzało. Nie zniósłby jego pogardliwego wzroku. I dalej wmawiał sobie, że to dla większego dobra, wypłakując duszę na ławce w parku przez jeszcze długie minuty.

Do Rytmu | UshiTenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz