ósme było uczucie

567 103 27
                                    

- Chciałem cię w końcu pocałować.

Ushijima był dumny. To dość osobliwe uczucie jak na tak romantyczną chwilę, ale nie mógł nie być dumny z przyjaciela, który odważył się sięgać po rzeczy, których pragnie. Cieszył się z tego prostego faktu, że chłopak mu powiedział.

- Mogę? – dopytał, nie otrzymawszy odpowiedzi. – Wcześniej mówiłeś, że mogę, ale to było kilka dni temu... - zawahał się. Ich twarze dzielić mogło trzydzieści centymetrów, które Wakatshi postanowił powoli skracać. Nachylał się nad Satorim coraz bardziej, aż stykali się nosami, wciąż wpatrzeni w swoje oczy.

- Możesz – zezwolił mu brunet, zamykając oczy.

Pocałunek nie był ani trochę tak pewny jak wyraz twarzy Satoriego sprzed chwili. Był raczej jak lekkie muśnięcie wiatru w letni dzień. Jak płatki kwiatów opadające łagodnie na trawę, jak promień słońca pieszczący skórę.

Uchylili obaj leniwie powieki. Oczy Tendou wpatrywały się w te Ushijimy z zastanowieniem i intrygą oraz zachwytem. Brunet wzrok miał raczej nieobecny, jakby nagle przebudził się z głębokiego snu i trudno mu było odnaleźć się w rzeczywistości.

- I co? – szepnął czerwonowłosy chłopak, przekrzywiając lekko głowę. Dopiero teraz na jego twarz wystąpił lekki rumieniec, którego nawet nie próbował kryć. Wyglądał nawet na w pewnym sensie dumnego z tego urokliwego różu.

- Nie wiem – odparł szczerze Wakatoshi. To było nowe doświadczenie i smakowało nieznanym. Chciał odkryć więcej, a zarazem zostawić to na później, żeby głód wzmógł potem smak doznania. Teraz zdawało mu się niezwykle ulotne. Pragnął uchwycić tę chwilę z całej siły, a jednocześnie pozwolić jej przeminąć i zmienić się w coś jeszcze nowszego i przyjemniejszego.

- Całowałeś się wcześniej? – zapytał nieśmiało Satori, nie odwracając wzroku. Nadal byli niezwykle blisko i ich ciepłe oddechy mieszały się ze sobą.

- Nie - zabrzmiała cicha odpowiedź.

- Ja też – przyznał.

Zaśmiali się obaj do siebie i opuściły ich całe nerwy, pozostawiając jedynie to dziwne miłe uczucie w brzuchu, sprawiające, że chcieli krzyczeć ze szczęścia. Bo było im tak dobrze w tamtym momencie, że ciężko było im to w ogóle przyjąć do wiadomości.

'''

We wtorek po powtórce na muzykę siedzieli na materacu Ushijimy, oparci o siebie i nucili ulubione piosenki, sprawdzając, czy mają podobny gust. Mieli.

- To tandetne, Wakatoshi – skomentował Tendou, usłyszawszy już prawie czysto zaśpiewany refren legendarnej miłosnej piosenki.

- Myślałem, że ci się spodoba – odpowiedział, nieco zasmucony dezaprobatą przyjaciela. Wtedy Satori zachichotał cicho i podjął piosnkę sprzed chwili, nucąc samą melodię.

Piękny głos dotarł do uszu zachwyconego Wakatoshiego, który bezwiednie odnajdując dłoń Satoriego i złączając z nim palce, dokończył wers.

Posłali sobie zauroczone, tęskne spojrzenia i zagubili się w swoich oczach.

Satori nawet z przyzwyczajenia zaczął sobie w głowie powtarzać mantrę, nakazującą mu spokój, ale wtem przypomniał sobie, że wcale nie musi się już pilnować. Wakatoshi był przy nim, na wyciągnięcie ręki i też darzył go uczuciem.

I wtedy się poddał uczuciom, pozwalając dłoni przyciągnąć bruneta do siebie za kark i złączył z nim ostrożnie usta. Chciał zbliżyć się bardziej, poruszyć wargami, gładzić skórę Wakatoshiego, ale pomyślał, że to jeszcze za wcześnie. Zamiast tego chłonął atmosferę tego momentu i zakochiwał się w nim coraz bardziej. Kiedy miał już się odsuwać z myślą, że było cudownie, drugi chłopak przytrzymał go przy sobie i naparł na jego usta, pieszcząc je swoimi powolnie. Nie wiedząc, co zrobić z rękami trzymał nimi najpierw twarz Tendou, potem przeniósł je na jego klatkę piersiową, aż w końcu odnalazł im całkiem dogodne miejsce na jego biodrach. A wszystkie te ruchy były tak niezdarne i instynktowne, że Satoriego dogłębnie ta scena poruszyła, gdy tak rozpływał się w nieskończonych, coraz to mokrzejszych pocałunkach. Wciągał powietrze nosem i starał się uspokoić swoje emocje, bo miał wielką ochotę rzucić się na Wakatoshiego i całego go wycałować i wyprzytulać, i wyściskać, i wypieścić, i zatrzymać po prostu przy sobie.
To było takie dziwne, że go miał, takie niesamowite. Nigdy nie przypuszczał, że będzie mógł sobie pozwolić na tego rodzaju rzeczy, a teraz miał te wszystkie dawne, rozbite marzenia.
I nie chciał już pamiętać tamtego czasu, kiedy nie znał Wakatoshiego.

Do Rytmu | UshiTenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz