dziewiąta była odwaga

530 100 17
                                    

Kiedy zima szalała w najlepsze, Tendou pomyślał, że on już na zabój zakochany jest w Ushijimie. Tak właściwie nigdy nie ustalili, czy są w związku i tak dalej, ale Tendou uznawał, że liczyło się tylko to, że wzajemnie się kochają. Całowali się już niemal na każdym wtorkowym spotkaniu. Zamykali się w pokoju i tonęli w swoich ciepłych wargach, rozpływając się przy każdym dotyku. Obejmowali się i trzymali w nadziei, że tak pięknie pozostanie już po wieki wieków. Po kilku razach ich pocałunki pogłębiały się i Satori miał coraz więcej okazji do poznawania wnętrza ust Wakatoshiego językiem. Badał wszystko uważnie, jakby była to rzecz tak ważna jak testy końcoworoczne.
Ach, nie. To musiało być ważniejsze.
Widocznie Ushijimie spodobało się to nawet bardziej, ponieważ na niektórych spotkaniach pierwsze, co robił to popychał przyjaciela na łóżko i rzucał się na niego bez żadnego słowa wstępu. A Tendou śmiał się tylko z niego pogodnie i pozwalał mu na wszystkie te czułe gesty, których nigdy wcześniej nie doświadczył, a których był tak okrutnie spragniony.

W szkole zostawali nieraz po muzyce, ale tylko, żeby pogadać. Nie chcieli dać się nakryć. Na przerwach odnajdywali się czasem i opowiadali o wszystkich głupich drobnostkach ze swych codzienności. Posyłali sobie przy tym intymne spojrzenia, których nie zrozumiałby nikt inny. Tylko oni mogli wiedzieć, ile dla siebie znaczą.

Ale Ushijima nie zawsze mógł być przy Tendou, żeby dodawać mu wiary w swoją wartość. A Tendou nie zawsze potrafił sobie radzić bez Ushijimy.

To było trochę przed lekcjami. Tendou rozpoznał dwie dziewczyny z klasy Ushiwaki, a trzech chłopaków wcale nie kojarzył. Podeszli wolno, udając obojętność, z wypiętymi piersiami i brodami uniesionymi wysoko. Patrzyli na niego z góry. Patrzyli na niego jak na śmiecia. Dobrze znał to spojrzenie pogardy. Skulił się w sobie mimowolnie.

- Tendou Satori – splunęła któraś z dziewczyn i zmierzyła go oceniającym wzrokiem. Tendou spojrzał w swoje buty i usłyszał dźwięczny śmiech – słyszałam, że przykleiłeś się do naszego Ushijimy – oznajmiła surowo, kładąc nacisk na „naszego". Czerwonowłosy milczał – To śmieszne! Nie mogłam na początku uwierzyć, że wspaniały Ushijima spojrzał na takiego obrzydliwego pedała jak ty, ale to chyba twoja wina, prawda? – rzuciła udawanym słodkim tonem – Uwiodłeś go? Zaproponowałeś jakieś usługi? – znów się zaśmiała, a z nią cała grupa i Tendou poczuł jak policzki mu czerwienieją ze wstydu i złości, ale nie odważył się nadal podnieść wzroku.

- Nie – rzekł tylko niegłośno.

- On cię nie lubi. On cię nie cierpi. Odwal się od niego, bo jeszcze go zarazisz – wykrzywiła twarz w wyrazie obrzydzenia.

- Może jestem śmieciem – przyznał zdenerwowany Satori i podniósł na nią dziki wzrok – ale Ushijima nie jest fałszywym ścierwem jak wy. Jest kochany i nie okłamałby mnie. Więc... Więc – nie zdołał dokończyć, bo liderka grupy łypnęła na niego wściekłymi oczami, a zaraz potem rzuciła się na niego, wywracając go na beton. Stęknął, tracąc momentalnie dech i myślał, że zaraz kobieta rozszarpie go na strzępy, ale wtedy trzech chłopców, którzy byli z nią, odciągnęło wspólnymi siłami rozszalałą uczennicę. Posłali powalonemu Tendou nienawistne spojrzenie, ale rozumieli prawdopodobnie, że przemoc była zdecydowaną przesadą.

- Przynajmniej wie, że jest śmieciem – mruknął pod nosem jeden z nich, a reszta się zaśmiała.

Tendou wstał z ziemi, otrzepał się i z ponurą miną ruszył na lekcje. Nie było co się nad tym wszystkim rozwodzić. Oni uważali, że był beznadziejny i on sam tak uważał. A Wakatoshi... Zastanawiał się, co on myśli. Ale skoro nadal z nim był, może patrzy na Tendou łaskawiej? Sam nie wiedział, starał się o tym zbyt dużo nie rozmyślać, bo miał niestety tendencję do dołowania się na każdy możliwy sposób.

Postanowił pozwolić życiu toczyć się po swojemu.

Do Rytmu | UshiTenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz