szósty był spokój

572 106 60
                                    

Tendou, mimo bólu, czuł się jak nigdy wcześniej. Osobliwie, świeżo, stabilnie. W szkole już nikt go nie zaczepiał. Z Ushijimą znowu spotykali się na wieczorne śpiewanie. Jako, że nadchodziła zima, postanowili przenieść lekcje do domu jednego z nich. Prawdę powiedziawszy dla Tendou nie była to komfortowa sytuacja. Znajdowanie się z Ushijimą na osobności; to mogło być dla niego za wiele. Obawiał się, że zamyśli się i zrobi coś głupiego pod wpływem chwili, a potem ich relacja będzie już nie do uratowania. Nigdy nie miał kogoś tak bliskiego i nie chciał go stracić. Nikt nigdy się o niego tak nie troszczył, właściwie nikt nie pałał do niego szczególną sympatią. Nigdy. Dlatego czuł się szczęśliwy, nawet jeśli gdzieś tam głęboko nie był usatysfakcjonowany. Musiał się pogodzić z tym, co miał, to jedyna droga.

Mimo wszystko spotykali się w swoich mieszkaniach, co doprowadzało powoli Tendou do szału. Chciał się zbliżyć, ale wiedział, że nie może. Ostatecznie robił to ukradkiem, niepostrzeżenie, co wywoływało w nim tylko większe poczucie winy i tak tonął w tym cierpieniu od nowa. Był tym okropnie zmęczony.

- Ushijima, wiesz... - zaczął zakłopotany. Siedzieli na materacu w jego pokoju. Tracił zmysły, żeby tylko nie ułożyć głowy na ramieniu towarzysza, bo to byłoby zgubne. A i tak niby przypadkowo nieustannie trącał jego ramię, udając, że o niczym nie wie. Musiał to powstrzymać. - Ja chyba tak nie mogę. Bardzo chciałem się z tobą przyjaźnić i przysięgam, że cię lubię, ale chodzi o to... Po prostu to już wybiega poza sprawę lubienia. Ja nie chcę żebyś przeze mnie poczuł się dziwnie. Nie powinniśmy się tak spotykać - powiedział, a jego serce ponownie coś przeszyło. Znał to uczucie doskonale, mógł wręcz powiedzieć, że byli starymi przyjaciółmi.

- Nie czuję się dziwnie - odparł zwyczajnie i począł śledzić uważnie nuty zapisane w zeszycie. Jakby słowa Satoriego nie miały większego znaczenia.

- Mówię, że mogę przez przypadek zrobić coś dla ciebie niekomfortowego. - powtórzył dobitniej. Trudno mu było oddychać i tym razem naprawdę przypadkowo oparł się lekko o Ushijimę.

- Na razie nie robiłeś nic złego... - zamyślił się - co masz na myśli? Co mógłbyś zrobić?

Tendou zacisnął mocno powieki. Czy on naprawdę nie wiedział? Mówienie tego na głos było w pewien sposób upokarzające.

- Chciałbym oprzeć głowę na twoim ramieniu, złapać cię za rękę... - po co on to w ogóle mówił? To okrutne kazać mu się tak obnażać. - Chciałbym cię całować... - i tak nic mu już nie pozostało. Był jak nagi chłopiec w ciemności.

- To nadal nic złego. Możesz to zrobić - rzekł Wakatoshi niegłośno.

- Co? Naprawdę? - Satori nie posiadał się ze zdziwienia - Nie wierzę w to.

Wtedy Ushijima objął go w talii, odrzucił notatnik i zamiast tego przyciągnął nastolatka bliżej siebie, sadzając go sobie na kolanach. Ten nie rozumiejąc sytuacji napiął wszystkie mięśnie.

- Mówiłem ci, że jesteś bezpieczny - powtórzył któryś już raz i utulił Tendou do siebie, składając następnie pocałunek na jego czole. - Możesz mnie nazywać Wakatoshi?

- Wakatoshi... - zaczął od razu. To, co planował powiedzieć znów było niezwykle ryzykowne, ale jak do tej pory spotkało go przy przyjacielu tylko pozytywne zaskoczenie, a nigdy rozczarowanie. Z tego powodu pojawiła się w nim jakaś iskierka nadziei na powodzenie. - Być może... Może jesteś taki jak ja? Mam na myśli... możesz kochać... No, lubić mężczyzn?

Zapadła dość długa cisza, ale Tednou nie czuł niepokoju. Oblała go dziwna błogość, kiedy tak znajdował się w ramionach swojego najdroższego przyjaciela. Już wiedział, że jest bezpieczny, nie ważne co się stanie i jaka będzie odpowiedź na jego pytanie.

- Nie wiem, czy lubię mężczyzn - zastanowił się przez chwilę - ale na pewno lubię ciebie. Bardzo. Myślisz, że się liczy?

Tendou wypełniła niepohamowana radość, z której nadmiaru po jego twarzy pociekły łzy. Nigdy nie sądził, że zasługuje na coś tak cudownego jak zwrot jego uczuć od osoby, którą darzy miłością. Szczególnie jeśli był to ktoś tak wspaniały jak Wakatoshi. A jednak to się działo naprawdę. Tym razem uwierzył od razu.

Do Rytmu | UshiTenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz