Adelaide: N i c n i e m ó w!
Diggoriemu akurat wtedy zachciało się mówić ale posłusznie zamilknął. Usiadłam na fotelu nie zwracając uwagi na kontakt wzrokowy który Cedric chciał nawiązać. Jednak po chwili zaczęło mnie to denerwować.
Adelaide: Możesz przestać?
Chłopak doskonale wiedział o co chodzi ale jednak wolał udawać że nic nie wie.
Cedric: Nie wiem o co ci chodzi. Nic przecież nie robię.
Adelaide: Wcale nie patrzysz się na mnie jak jakiś zasrany pies patrzący na dupsko innego psa którego ma zaraz zapłodnić! Diggory o co ci chodzi?
Robiłam tak zabawne miny, że chlopak nie wytrzymał, parsknal śmiechem. Po chwili też nie miałam ochoty się nad sobą użalać bo to nie miało najmniejszego sensu.
Adelaide: Teraz na poważnie przestań tak?
Cedric: Dobra, dobra.
Ten zamiast przestać wlepił we mnie wzrok jeszcze bardziej po czym oparł brodę na swoją rękę i wpatrywał się we mnie jak w jakiś pierdolony obraz.
Adelaide: DIGGORY!
Jeszcze chwila a nie będzie mu tak wesoło.
Cedric: No co?
Nie odpowiedziałam. Wyszłam i poszła na wieżę astronomiczną. Nie wiedziałam co się wtedy stało ale coś we mnie uderzyło, coś niewidzialnego. Nie miałam pojęcia co to było. Upadłam na ziemię i poczułam jak tracę Wszystko co Szczęśliwe, co prawda nie było tego dużo ale nadal było to cenne. Poczułam niewyobrażalne zimno. Olśniło mnie, przypomniałam sobie o Syriuszu Black'u i o dementorach w szkole, udało mi się chwycić różdżkę. Cicho wymamrotałam "Expecto Patronum" Jednak znowu mi nie wyszło.
* * *
Obudziłam się w skrzydle szpitalnym. Obok mnie siedziała nie jaka Luna Lovegood, Mike oraz Cedric? Jako jedyny spał. W sumie się go spodziewałam.
Mike: Dzień dobry śpiąca królewno.
Niezbyt go rozumiałam ale zrozumiałam sens tej wypowiedzi.
Adelaide: Co to było? Znaczy jakim cudem się tu znalazłam?
Luna: Michael i ja cię znaleźliśmy.
Adelaide: Ale, tam był dementor!
Mike: Wiemy, właśnie dlatego już ich nie ma, Dumbledore dostał szału. Rozkazał aby je usunąć. Ale akcja.
Luna: Tego królewicza chyba trzeba obudzić...
Luna spojrzała na Cedrica który smacznie sobie spał. I raczej nie śpieszyło mu się do pobudki.
Adelaide: Raczej mu się nie spieszy...
Mike: Chłop się najbardziej przejął... Dawno go takiego nie widziałem. Wy coś ze sobą kręcicie?
Momentalnie moje oczy zaszły łzami, wspomnienia o Oliverze nie dawały mi spokoju. Chłopak jednak zrozumiał że poruszył zły temat. Wtedy obudził się Cedric.
Cedric: O mój Boże! Żyjesz!
Adelaide: A czemu miałabym nie żyć?
Nie odpowiedział. Poszczęściło mu się bo siedział najbliżej więc mnie przytulił. Sprawiało mi to naprawdę ogromną radość ale nie dałam tego po sobie poznać.
Po wyjściu ze skrzydła siedziałam sobie w pokoju wspólnym czytając jakaś książkę, było już po 2.00 ale nie mogłam spać, wtedy usłyszałam czyjeś kroki. Jednak po chwili się uspokoiłam rozpoznałam te kroki, należały do Cedrica, nie wiadomo czemu ale wracał ubrany w szaty Hufflepuff'u więc musiał robić coś związanego ze szkołą.
Adelaide: Co robiłeś?
Cedric: O matko! Nie starsz mnie tak kobieto! Szlaban u Snape'a mówi ci to coś?
Cedric zaczął mówić coś jeszcze ale nie bardzo to już wtedy słuchałam, odłożyła książkę i rozłożyłam się na kanapie, po czym bez większego zaangażowania zasnęłam.
Gdy chlopak zorientował się że już go nie słucham przyjrzał się mi i zobaczył że śpię. Nie mógł znaleźć nigdzie żadnego koca ani nic więc ściągnął pelerynę należąca do pełnego mundurku po czym mnie nią przykrył, niewiele to dało ale liczy się gest.
Gdy obudziłam się rano zauważyłam Mike'a wpatrującego się we mnie.
Mike: Dzień dobry, jak się spało? Pod szatą Cedrica na pewno dobrze co?
Adelaide: Pod czym?
Spojrzałam na siebie i zobaczyłam szatę, dostałam laga mózgu.
Adelaide: Zaraz, co?
Mike: Mordo, co ty piłaś? Hahaha dobra ja nie wnikam ale widzę, że sporo się działo...
***
Wracając ze śniadania natknęłam się na Olivera, który gdy mnie zobaczył zatarasował mi drogę.Adelaide: Możesz się usunąć? Chciałabym przejść.
Oliver: Nie nie mogę. Musimy porozmawiać.
Adelaide: Nie, nic nie musimy. Możesz mnie już zostawić?
Oliver: Jasne, tylko zapamiętaj, że jesteś nikim rozumiesz? Zupełnie nikim! Nie jesteś dla nikogo ważna, nikogo nie obchodzisz!
W tym samym momencie podszedł do nas Diggory.
Cedric: Jednak się mylisz Gryfoniku...
CZYTASZ
Dzieje Szkolnej Biblioteki // Cedric Diggory
FanfictionCzy nieświadomie można się zakochać? Czy pomagając przyjacielowi można coś do niego poczuć?