14.

30 3 0
                                    

Wracając do pokoju wspólnego stwierdziliśmy wspólnie że udamy się na wieżę astronomiczną. Gdy tam dotarliśmy stanęliśmy blisko barierki aby popatrzeć na widoki.

Cedric: Gdy spotkaliśmy się, po tym sprawdzaniu różdżek, owe spotkanie miało swój cel.

Adelaide: Jaki?

Wiedziałam, że miało jakiś sens, tylko pozostało mi pytanie jaki? Mogłam wymyślać w nieskończoność scenariusze w sprawie tego o co mogło chodzić, ale jednak wolałam się dowiedzieć.

Cedric: Myślałem, czy może, nie chciałabyś pójść na bal razem? Razem ze mną?

Głośno przełknął ślinę, co znaczyło, że to zapytanie wiązało się ze swego rodzaju stresem dla niego, szkoda mi go było, trochę.

Adelaide: Cedric, no wiesz, to miłe, że zapytałeś...

Zanim zdążyłam dokończyć przerwał mi.

Cedric: Ale nie chcesz iść, bo coś tam, wiem. Mogłem nie pytać.

Opuścił smutno głowę, ten widok rozdzierał mi serce. Poprawnie założył, nie chciałam iść nie zakładałam nawet takiej opcji żeby się tam pojawić, ale widok jego załamanej osoby, jest moją słabością, totalnie.

Adelaide: DOBRA.

Cedric podniósł głowę z promykiem nadziei w oczach.

Cedric: Co dobra?

Adelaide: Pójdę z tobą, niech ci będzie.

Zobaczyłam ten błysk w jego oczach, błysk szczerej radości.

Cedric: Serio mówisz?

Adelaide: Nie na niby, tak pójdę.

Widziałam czystą radość, był szczęśliwy, to najważniejsze, totalnie najważniejsze.

Adelaide: Ale jest jedna ważna zasada.

Cedric: Jaka?

Adelaide: Dopóki nie nastąpi wieczór przed balem, nie rozmawiamy o tym.

Cedric: Dlaczego tak?

Adelaide: Bo tak.

Streszczając, posłuchał się, nie odzywał się słowem na ten temat. Najprawdopodobniej martwił się, że stwierdzę, że jednak nie pójdę. Minęło kilka dni, nastał wyczekiwany przez wszystkich oprócz mnie dzień balu, naprawdę nie miałam ani trochę ochoty, żeby tam pójść, ale skoro się już zgodziłam stwierdziłam, że nie mogę go wystawić, nie jestem frajerką. Przypomniałam sobie, że wzięłam ze sobą jedną sukienkę, byla bardzo długa, na cienkich ramiączkach, była w odcieniu krwistej czerwieni, przez chwilę naprawdę miałam ochotę ubrać cokolwiek innego, bardzo się bałam, że będę się bardzo wyróżniać, jednak moją uwagę od tego odwróciła Vicky kiedy weszła do naszego dormitorium.

Vicky: Na brodę Merlina! Adelaide! Ta sukienka jest przepiękna... A ty będziesz w niej wyglądać jeszcze piękniej!

Adelaide: Naprawdę tak myślisz?

Nie byłam do końca przekonana czy mówi to szczerze czy tylko ze względu na to, że się przyjaźnimy.

Vicky: Z całą pewnością. Cedric jak cię zobaczy chyba padnie.

Adelaide: Weź nie gadaj takich głupot. A ty z kim w końcu idziesz? Czy nasz serdeczny przyjaciel w końcu się odważył?

Vicky: A żebyś wiedziała, że tak. Mamy pół sukcesu, jeszcze niech się tylko przyzna, że mu się podobam to wtedy to w ogóle będzie super.

Dzieje Szkolnej Biblioteki // Cedric Diggory Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz