22 Lutego 2023
Siedział na poręczy obserwując wykańczanie mostu, który od dawna tylko na to czekał. Od sytuacji z Gatō minął ledwie tydzień, a już most stał niemal wykończony. Jego uśmiech przygasł, gdy uświadomił sobie, że już jutro musi wrócić do wioski i znosić nienawistne spojrzenia, udawać znów idiotę i przygotowywać się na przyszłość, na której nie miał wpływu. Musiał wypełnić swoje przyszłe obowiązki i nikt inny nie mógł tego za niego zrobić.
Gatō i jego banda pokonani.
Zabuza i jego dzieciak zniknęli bez śladu.
Most jest wreszcie wykańczany po tylu miesiącach.
Zamknął oczy wdychając ciepłe, morskie powietrze. Chciałby nie zbliżać się do Konohy jak najdłużej tylko mógł, ale wiedział, że powrót był nieunikniony. Miał swoje inne obowiązki, których nie wolno mu zaniedbać.
Gwałtownie wyciągnął kunai z kabury i przytknął do krtani osoby, która pojawiła się niespodziewanie tuż obok niego. Brązowe rozbawione oczy, kasztanowe włosy do bioder i zadziorny uśmiech. Natychmiast spalił raka, zabierając kunai i mamrocząc ciche przeprosiny. Szatynka nie była jednak ani trochę zła, a wręcz przeciwnie. Wydawała się bardzo rozbawione. Chciał zapytać, co tu właściwie robi, gdy nagle obok zjawił się Kakashi.
- Hej, Kakashi! - Kobieta uśmiechnęła się szerzej. - Widzę, że misja wsparcia przeszła pomyślnie.
- Tak, chociaż doszło kilka pomniejszych komplikacji. - Przyznał otwarcie. - Co tu robisz, Rin?
Jej humor natychmiast nieco przygasł. Westchnęła ciężko i uśmiechnęła się przepraszająco. Obaj wiedzieli, co znaczyła ta mina. Wysyłali Naruto na misję solo albo Obito coś znowu rozpierdolił.
- Co tym razem zniszczył? - Kakashi potarł czoło, modląc się w duchu, żeby tylko o to chodziło. - Tylko nie mów, że twarze wykute w skale, bo ostatnim razem razem z Naruto musieli tydzień szorować farbę, a i tak rumieńce z kamiennej twarzy Sandaime nie chciały w ogóle zejść.
- To był pomysł Obito! - Naruto natychmiast się obronił. - Ja uważałem to za durne, ale on się uparł!
- W ogóle nie powinien był ci w tym pomagać. - Rin pokręciła głową. - Obito tym razem był grzeczny, no nie licząc spalonego czajnika.
- Misja?
- Niestety.
Naruto natychmiast zacisnął palce na metalowej poręczy. Metal delikatnie zaczął się wyginać. Jedna rzecz, której nigdy nie lubił poza powrotem do wioski z różnych misji, to wysyłanie go właśnie na misje z opiekunem. Nie wiedział, co bywało gorsze. Na cholerę dawali mu jakąkolwiek drużynę, skoro i tak bywał wysyłany na samotne misje, o ile nie zaliczać oczywiście ninja nadzorującego, który zawsze mu towarzyszył. Drgnął, gdy smukła dłoń opadła łagodnie na jego głowę. Zerknął na Rin i zaraz spojrzał w bok. Nie lubił nigdy nikogo martwić swoim samopoczuciem. Zawsze musiał sobie radzić sam, a okazywanie publicznie emocji, to słabość, którą wróg może wykorzystać.
CZYTASZ
One day I'll be...
FanfictionNaruto Uzumaki, twardogłowy ninja numer jeden, który jest kompletnie znudzony życiem, gdzie nie ma własnego zdania i przeznaczenie zostało mu nałożone, od kiedy był mały. Ma zostać kolejnym Hokage, być ninja wioski liścia, ale co jeżeli to nie jest...