[Tom 1] #1#

2K 138 143
                                    

19 Marca 2020

Od zawsze wiedział, że nie ma wyboru i nawet jeżeli tego nie chciał, to przeznaczenie zostało mu narzucone wedle uznania osób, które uważały, że wiedzą najlepiej czego on chce. Nikt nie pytał jego o zdanie. Miał wykonywać nałożone zadania i mimo niechęci do otaczającego świata, robił wszystko bez mrugnięcia okiem. Nie posiadał marzeń czy własnych celów, bo co mu z tego, skoro i tak jego przeznaczenie zostało od razu spisane przez kogoś innego? Czuł się niczym ryba bez wody. Dusiła go ta cała atmosfera. Robił wszystko, co chcieli. Nigdy nie narzekał, nie powiedział słowa skargi i tak nic by to nie dało, więc płynął z prądem. Inni rozchodzili się w swoje strony, ale nie on. On trwał nadal w martwym punkcie bez drogi ucieczki.


Uniósł puste błękitne oczy w górę. Świat zalewały barwy oranżu, fioletu i żółci. Chmury wyglądały niczym apetyczne waty cukrowe, które mógł pochwycić w dłonie i zjeść. Westchnął znudzony i znów ruszył przed siebie. Wracał z kolejnego nałożonego treningu, który miał go przygotować na przyszłość. W klasie był najgorszy, ale co z tego, skoro nieważne jak bardzo się starał, zawsze przepuszczali go do kolejnej klasy. Czemu? Nikt nie wiedział. Nikt, oprócz niego i tych tam u góry. Lekcje wybitnie go nudziły. Znał to wszystko od dawna, ale udawał, że tak nie jest i spał na nich, chcąc doprowadzić do wyrzucenia z klasy. Mógł wtedy połazić po okolicy, nie myśleć o świecie, który go bynajmniej nie interesował. Udawanie błazna było na swój sposób zabawne, choć niezaprzeczalnie, zdarł sobie nie jeden raz gardło, drąc ryja jak niedorozwinięty. Oni tego chcieli, więc udawał. Tylko raz zrobił coś, co sam chciał. Pomalował wówczas wszystkie domy w wiosce oraz na dobitkę twarze Kage wykute w skale. Mógł się wywinąć od treningów na czas szorowania farby. Miał tydzień spokoju. Spodziewał się, że zajmie to dużo dłużej, ale przeliczył się z kretesem. Choć podejrzewał, że ktoś musiał mu pomóc, bo nie sądził, że byłby w stanie tak szybko wszystko doprowadzić do porządku.


- Oh, Naruto! Dzień dobry!


Przystanął znudzony i spojrzał w kierunku osoby, która go wołała. Na twarzy natychmiast zakwitł szeroki, ciepły uśmiech, a błękitne oczy zalśniły życiem i wróciło do nich światło, błyszczące radością. Podszedł niemal biegiem do machającego ku niemu szatynki.


- Wracasz ze szkoły?


- Nie, z treningu... - Mruknął zniechęcony. - Chciałbym, żeby szkoła była moim jedynym zmartwieniem przez cały dzień...


- Oh, rozumiem... - Wyraźnie zmarkotniała, ale natychmiast uśmiechnęła się ciepło. - A może chcesz pomóc mi w kuchni? Tatko i ja mieliśmy pełne ręce roboty.


- Jasne, że chce! - Zakrzyknął wyraźnie zachwycony z takiego obrotu spraw. - Wasz ramen to raj na ziemi! - Wyrzucił ręce w górę, co ją niezmiernie rozbawiło. - Mógłbym jeść takie dobroci dniami i nocami, ale pewnie by mi za szybko zbrzydło.


- Nie przesadzajmy. - Zaśmiała się, wchodząc do niewielkiej knajpki. - Tato, przybyła drobna odsiecz do kuchni!


- Naruto, miło ciebie widzieć chłopcze. - Mężczyzna z uśmiechem zachęcił go do wejścia na zaplecze. - Nie było cię kilka dni, gdzie byłeś?


- Trening ninja, panie Teuchi...


Teuchi spojrzał na córkę pytająco, a ona z niechęcią skinęła na potwierdzenie. Pokręcił jedynie głową, mamrocząc coś o zmuszaniu dzieci do czegokolwiek oraz o czymś, co brzmiało, miej więcej jak „do czego ten świat zmierza". Ayame zaszła na zaplecze w ślad za nastolatkiem, który właśnie zdejmował pomarańczowy bezrękawnik z kapturem i wziął od dziewczyny biały fartuch. Uśmiechnął się z wdzięcznością, po czym poprawił niewielki kucyk i pociągnął grzywkę do tyłu z pomocą opaski. Umył dłonie, osuszył i spojrzał wyczekująco na szatynkę. Cierpliwie tłumaczyła, jak powinien ugniatać ciasto na makaron. Przez chwilę narzekał na klejące się niczym plastelina ciasto, na co zaśmiała się krótko i odratowała go, dodając więcej mąki.

One day I'll be...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz