6. Dokumenty

1.3K 95 57
                                    

Hejo, to najdłuższy rozdział jaki dotąd napisałam ma ponad 1300 słów, więc mam nadzieję, że się spodoba. Przepraszam jak przekręciłam jakieś imię. Miłego czytania~

Wstawanie o 7, robienie śniadania dla mnie i bruneta. Chodzenie do pracy, gdzie dostawałam masę papierów, bo ktoś zwalał pracę na mnie i uciekał. Wracanie do domu. Jedzenie jakiejś zupki chińskiej czy czegoś na szybko. Chodzenie spać późno do łóżka z satysfakcją, że ten ktoś kto mi daje dodatkową robotę męczy się na kanapie.

Tak mijały mi 4 dni mieszkania z Dazaiem. Ciągle wypełniałam za niego papiery i wyławiałam z rzeki jak chciał się utopić. Muszę przyznać, że miło jest mówić komuś dziendobry, wracać do domu, wiedząc, że ktoś nas ciebie czeka , a później rozmawiać przy obiedzie , a nie jeść samemu w ciszy. Jednak były pewne sytuacje, które doprowadzały mnie do szału, przez co zastanawiałam się czy jednak nie lepiej pójść do portowej mafii.  Dziś miałam więcej dokumentów niż zazwyczaj i oczywiście Dazai dołożył swoje i gdzieś zniknął. Byłam załamana
- psst [T.I]- chan choć tu.
Zawołał mnie Ranpo. Niechętnie wstałam i podeszłam do niego.
- Co tam? Nie mam za bardzo czasu bo pewna osoba dała mi swoje dokumenty i uciekła.
- Tak, tak wiem.
Przysunął się bliżej i sciszyl głos
- Chcesz, może mieć mniej pracy?
- Proszę zdradź mi tajemnice mistrzu.

Poklonilam mu się co pewnie wyglądało śmiesznie, ale kto nie korzysta z takiej oferty.

- Więc z mojej genialnej dedukcji wynika, że Dazai przyjdzie tu za 10 minut wtedy masz ...
Resztę wyszeptał mi do ucha, żeby nikt inny nie słyszał
- Co? Myślisz, że takie coś wystarczy?
- Zobaczymy. Wiesz możesz też nie próbować i później żałować, ale wiesz ja nigdy się nie mylę. W końcu jestem najlepszym detektywem na świecie
- Dobra zrobię to....
I tak jak detektyw powiedział po 10 minutach samobójca znów przyszedł. A bardziej został rzucony do biura przez Kunikide. Naprawdę nie byłam pewna tego planu. Spojrzałam ostatni raz na Ranpo. Siedział z Atsuchim, Kenjim i Kyokom zajadając się słodyczami. Pewnie powiedział im o planie i teraz przyglądali się z zaciekawieniem czy zadziała. Dobra raz się żyje, a mi się nie chce robić tej pracy, za dużo jej. Podeszłam do Dazaia
- Umm,... Dazai?
Zaczęłam
- Co tam [T.I.]- chan? Czyżbyś namyśliła się o propozycji podwójnego samobójstwa?

- Nie.
I tym o to sposobem straciłam humor i chciałam się wycofać, ale widząc kątem oka te papiery, ochłonęłam i znów mówiłam w słodki sposób który ewidentnie wskazywał że coś chciałam
- Tak właściwie mam do ciebie prośbę.
Wzięłam głęboki oddech. Zrobiłam najsłodszą jak i najniewinniejsza minę jaka umiałam i powiedziałam:

- Możesz pomóc mi z dokumentami..... Dazai-senpai~

Nie ma to jak moja piękna gra aktorska. Chłopaka gdy usłyszał, że dodałam końcówkę -senpai, oblały ledwo widoczne rumieńce. Wyglądał jakby nad czymś chwilę myślał po czym podrapał się po policzku i odpowiedział
- C-cóż, jak mnie tak ładnie prosisz. Nie wypada odmawiać damie. W końcu jestem twoim senpai
Początek powiedział dość nieśmiało, ale końcówkę powiedzial z dumą. Obserwatorzy, którzy wciąż obserwowali wszystko z tyłu wybuchli śmiechem

- hahaha mówiłem, że się uda. Wisisz mi pięć dych
Powiedział Ranpo do Atsushiego, ktory patrzył z niedowieżaniam. Nie mógł uwierzyć, że Dazai weźmie się w końcu za robotę. No bo. To Dazai.

Dazai i pracę, te dwa słowa pasują tylko wtedy gdy w środku jest słowo, opuszcza, albo olewa, ale żeby Dazai WYKONYWAŁ SWOJĄ pracę????? Ewidentnie trzeba zapisać ten dzień w kalendarzu

Brunet usiadł na krzesła i zaczął wypełniać papiery. Wiele osób przechodzących obok nie mogło uwierzyć co się dzieje. Marudził co chwila i mówił jaki to nie szczęśliwy jest, kładł się na biurku i powtarzał jak wiele razy by już zdążył się zabić czy coś. Jednak o dziwo wykonał swoją pracę. Dzięki temu nie musiałam zostawać do późna. Po kilku godzinach wyszłam z biura i udałam się do mojego tymczasowego domu. Dazai trochę wcześniej wyszedł i powiedział, że jeszcze pójdzie do sklepu. Gdy szłam przez uliczki (bo tak było szybciej) ktoś nagle mnie zaciągnął w  zaułek i przystawił chustę do buzi.  Zobaczyłam, że to było dwóch mężczyzn, bez broni. Pewnie okradają przechodzących ludzi, bo na mafie nie wyglądają. Starałam się krzyczeć, lecz nie mogłam. Machalam nogami i rękami, ale to nic nie dawało. Starałam się kopnąć do tyłu, by jakoś się uwolnić, ale w jednej chwili zaczęłam robić się śpiąca. Pewnie ta chusta była z jakimiś środkami  nasennymi czy czymś. Obraz powoli rozmazywał mi się przed oczami i byłam coraz bliżej upadku

I po co mieszkać z tym idiotą skoro nawet nie pomaga.

Przeszło mi przez myśl. Już byłam na granicy świadomości, gdy nagle jednego z mężczyzn ktoś kopnął.

A jednak ten idiota się przydaje.

Pomyślałam gdy zobaczyłam mojego współlokatora bijącego rabusiów.
- Nie ładnie tak rabować kobiety.  Niestety tym razem źle trafiliście, bo jak się okazuje ona jest pod moją opieką.

Z tego co widziałam, nieźle umiał walczyć, jednak nie zobaczyłam wszystkiego, bo zemdlałam. Obudziłam się w łóżku. Poczułam na moim ramieniu coś ciężkiego. Odwróciłam się i zobaczyłam, śpiącego koło mnie Dazaia. Jego ręka leżała na mnie. No jak słowo daję kiedyś go zabije, ale w sumie on będzie tego chciał. Zaczęłam myśleć o karze dla bruneta, jak zabić samobójcę by się z tego nie cieszył? Moje rozmyślania trwały by dłużej, ale zobaczyłam, że oczy mężczyzny powoli się otwierają. Trochę spanikowana kopnęłam go, że aż wypadł z łóżka. Nawet nie wiem czemu. Chyba taki odruch

Otrząsnął się szybko i wstając zaczął mówić:
- Ałł.. to boli. Po tak wielu latach małżeństwa, nie przyzwyczaiłas się jeszcze do spania ze mną?kochanie...
- C-co!! Nigdy bym za ciebie nie wyszła!!
- A jakoś zrobiłaś to 5 lat temu
- DAZAI!!!

- Dobra, no już dobra, ale szkoda, że nie widziałaś swojej zszokowanej twarzy była taka zabawna.
Zaczął się śmiać, co mnie jeszcze bardziej wkurzało
- Ale przyznaj, że na chwilę się nabrałaś.
- Nie, w życiu bym za ciebie nie wyszła. Od razu wiedziałam, że kłamiesz
- No wiesz! Jak możesz! Ranisz moje delikatne uczucia.

Staralam się zachować poważny wyraz twarzy, jednak reakcje bruneta rozśmieszały mnie, przez co cicho się zaśmiałam
- Dobra, a teraz gadaj, co robiłeś koło mnie w łóżku!
- To nie moja wina. Jak pokonałem tamtych rabusiów, zaniosłem cię do domu, a ty mnie złapałaś za rękę i niechcialas puścić. Trzeba przyznać siłę to ty masz. Więc nie miałem wyjścia i musiałem się położyć koło ciebie. Tak po za tym nie wiem czy wiesz, ale w nocy zabierasz kołdrę.

- Dobrze, przynajmniej miałeś karę i zmarzłeś w nocy.

Powiedziałam z satysfakcją, jednak trochę mi było głupio, że tak zrobiłam nie wiedząc o tym

- Ale mimo wszystko dziękuję.

Powiedziałam dość nieśmiało ze spuszczoną głową

- Wiesz w zamian możesz pomóc mi w .....

Walnelam go. Nie musiał kończyć wiedziałam, że chodzi mu o samobójstwo.

- Powtarzasz się wiesz? Ale jednak przyznam, że należy ci się coś, więc jutro ja stawiam obiad.

W jego oczach zaświeciły się gwizdki
- [T.I]-chan!! Mówiłem ci jak bardzo cię kocham?!?! Od tej pory będę cię zawsze ratować .

Wiedziałam, że mówił żartem, ale jednak miło mi się zrobiło.
- Dobra, a teraz sio na kanapę, bo jest trzecia w nocy, a ja chcę jeszcze spać. Dobranoc
- Dobranoc~

Powiedziałam spoglądając na zegarek, po czym poszłam spać.

Rano poszliśmy do knajpy i zjedliśmy ramen. Nie powiem, przyjemnie spędziłam ten dzień z brunetem. Dazai może jest trochę dziwny i namawia wszystkich na samobójstwo, jednak potrafi również być zabawny. Przechadzalismy się chwilę przez park rozmawiając. Oglądaliśmy spadające liście z drzew i piękne kwiaty. Później byliśmy jeszcze chwilę w pracy, ale nic ciekawego się nie działo. W ramach wyjątku pozwoliłam mu również spać na łóżku. Ja zamieniłam się w kota i wystarczyła mi poduszka.

- Ejj [T.I]-chan czemu tak codziennie nie robisz?
Powiedział z wyrzutem. Przy okazji zaczął mnie głaskać.

- Bo jest niewygodnie. Każdy najmniejszy hałas mnie budzi, więc już cicho bądź i śpij.

- Wiesz, ty też już jesteś dzisiaj zmęczona. Pewnie niewygodnie budzić się w nocy co chwila. Możesz spać koło mnie, odgrodze nas poduszkami jeśli chcesz. Chociaż wolałbym nie

Niepewnie zgodziłam się. Brunet miał jednak rację, niewyspalabym się jakbym była kotem, denerwujące jest gdy słyszysz co chwila jak sąsiad z 3 piętra chrapie na cały budynek, zwlaszcza z wyczulonym sluchem. Chociaż lepsze to niż spanie na kanapie. Odgrodził nas poduszkami i poszliśmy spać. Wiedział, że zapewne znów zabiorę mu całą kołdrę, ale nie narzekał. Potrafi być czasem miły. No i zabrałam mu kołdrę, chociaż starałam się tego nie robić, cóż, pewnych nawyków nie da się zmienić.

Dazai X Reader(Poprawki)✍️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz