10. Ostatni Dzień

1.2K 75 81
                                    

Czas szybko leci. To już ostatni dzień. Jutro mijają dwa tygodnie, a ja wyprowadzam się od Dazaia. Już od rana w domu panowała smutna atmosfera. Wstałam z łóżka, zobaczyłam, że brunet robi śniadanie
- Chodź coś zjeść, musisz być głodna

Przyniósł do stołu tosty z serem i szynką. Uśmiechnął się i razem usiedliśmy, żeby zjeść.

- Wytrzymałaś całe dwa tygodnie! To niesamowite, wygrałem zakład(patrz rozdział 1)

Mówił to z uśmiechem, na co trochę posmutniałam, ale zobaczyłam na nim cień smutku, co szczerze podniosło mnie trochę na duchu, bo to znaczy, że może też będzie tęsknił.

- A czy.... będę mogła nadal pracować w agencji?

- Hmm? Oczywiście, przecież jesteś moją sekretarką, co bym bez ciebie zrobił?

- Pewnie byś się tylko lenił, Kunikida by na ciebie cały czas krzyczał, a i jeszcze jadlbys tylko zupki chińskie

- Nie przesadzaj, raz na jakiś czas jadlbym w restauracji

Powiedział to od niechcenia, po czym razem zaczęliśmy się śmiać. Będzie mi brakowało, naszych wspólnych poranków i maratonów filmów wieczorami. Niby spotkalibyśmy się w pracy, ale to już nie to samo. Boję się, że nasz kontakt może się urwać i ograniczyć tylko do pracy. Zwłaszcza, że mogą mnie przenieść na inne stanowisko.

Poszliśmy razem do pracy, rozmawiając cały czas, gdy nagle Dazai w połowie drogi zatrzymał się
- Czemu się zatrzymałeś?
- Patrz!! Sklep z sznurami!!
Po czym cały rozpromieniony,bez ostrzeżenia zaczął biec w stronę sklepu.

- DAZAI!!! MAMY PRACĘ!!
Zaczęłam za nim gonić. W między czasie zadzwoniłam do Kunikidy, że się spóźnimy i, że zaraz go złapie i przyprowadzę. Niestety pomyliłam się. Brunet tylko spojrzał na sznury przez szybę i pobiegł w dalszą drogę. Pobiegł w stronę portu i biegaliśmy w stronę brzegu. Muszę przyznać, że woda lśniła się pięknym blaskiem. Potem długo biegaliśmy jeszcze po różnych zabytkowych miejscach, fontanna też się zdarzyła. Byl też, park, las, wysokie wieżowce, generalnie, dużo rzeczy na których mógł popełnić samobójstwo. Przyznam, że widoki były niesamowite, ale mogłam przyglądać się tylko przez chwilę bo później znów musiałam biec. Za nim się zorientowałam była już 13... 13!!! Nigdy wcześniej nie biegałam tak długo od 8 do 13. Aż się zdziwiłam, że nadal mogę biec

Dazai pobiegł również w stronę parku rozrywki, mówiąc, że w sumie jest ciekawy jak to jest skoczyć z diabelskiego młynu. O tej godzinie nie było kolejek, więc bez większego problemu wszedł do jednych z siedzeń. Ledwo co zdążyłam wparować za nim
- Wreszcie....... cię....Heeee.... MAM

Powiedziałam ciężko dysząc. Nie na codzień, muszę aż tyle biegać

- Teraz wracamy do agencji
Powiedziałam

- Z chęcią, ale jak teraz wysiądziemy to z pewnością będzie po nas. Czyżbyś w końcu przemyślała podwójne samobójstwo?

Popatrzyłam za szybę, faktycznie byliśmy już dobre paręnaście metrów od ziemi. Usiadłam więc na fotel, żeby poczekać aż przjazdzka minie i przyokazji odpocząć.

- Więc?
- więc co?
- Dlaczego tak nagle zacząłeś uciekać?
- No oczywiście żaby popełnić samobójstwo
- Tak naprawdę?

- No dobra...chciałem zadbać o twoje zdrowie. Po za tym przynajmniej zobaczyłaś kawał miasta

Podniosłam brew. Wiedziałam, że kłamię. Niby tylko dwa tygodnie, a już znam go jak własną kieszeń. Chociaż umiał mnie też zaskakiwać

- Dobra, dobra...Wyglądałaś na smutną, pomyślałem, że jak będziesz cały dzień mnie łapać, to nie będziesz o tym myślała

Dazai X Reader(Poprawki)✍️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz