first snow, i like your smile

995 88 28
                                    

Święta były coraz bliżej, a ja od tamtego deszczowego dnia widziałem Jisunga na oczy może z trzy razy.

Siedziałam właśnie na cholernie nudnej lekcji historii, myśląc tylko o jak najszybszym końcu tej katorgi. Byłem zmęczony, wręcz wykończony a mojego humoru nie poprawiał fakt, że przede mną jeszcze były zajęcia z wychowania fizycznego.

Najwyżej się urwę, Changbin pewnie też nie ma ochoty ćwiczyć na tym żałosnym przedmiocie.

Gdy usłyszałem ubłagany w myślach dźwięk dzwonka, który oznaczał skończenie mojego cierpienia, zacząłem powoli pakować swoje książki do zniszczonego już plecaka. Wiedziałem, że nie mam po co się śpieszyć, widząc taki sam zapał mojego przyjaciela, zapewne dotyczący chęci do naszej następnej lekcji.

– Ej Changbin, masz strój na wuef? – szatyn spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem. Pewnie już uświadomił sobie do czego zmierzam tymi słowami.

– Mam i nie zmywam się razem z tobą. Nie pamiętasz, że ta babka chce mnie ujebać? Stary, trochę wstyd nie zdać z takiego przedmiotu. – westchnął, wychodząc z sali. Poszedłem od razu za nim, dorównując mu kroku. – Z resztą, nie przesadzasz ostatnio? Nie ćwiczyłeś chyba z miesiąc, a ta nauczycielka nie zapomina.

– Zdaję sobie z tego sprawę, ale to już mój problem. I nie będę cię zmuszał do czegoś, czego nie chcesz. – podeszliśmy do szkolnych szafek, z których Seo wyciągnął swoje ubrania do ćwiczeń. Nie wyglądał na zadowolonego.

– To, że ty chcesz zapomnieć, nie znaczy, że ktoś inny zapomni. – chłopak zamknął szafkę z hukiem, a mnie wyjątkowo dotknęły te słowa. Czułem się dzisiaj dziwnie, jakby czegoś mi ciągle brakowało. – Hyunjin skończył właśnie lekcję, więc możesz z nim gdzieś pójść. Wątpię aby miał jakiekolwiek plany, znasz go.

– Racja, dobry pomysł Changbin. Serio nie mam ochoty teraz spędzać czasu w samotności.

– Jasne, nie ma za co. Ja lepiej już pójdę, bo mnie jeszcze wymęczy na śmierć. – uśmiechnął się na pożegnanie, ruszając w stronę szatni.

Odszedłem w swoją stronę, nieszczególnie się śpiesząc. Kiedy byłem już przy wyjściu z budynku, na moje szczęście zauważyłem wysokiego bruneta za bramą placówki. Podszedłem jak najszybciej mogłem, rozpoznając w nim swojego drugiego przyjaciela. Kiedy Hyunjin również mnie zauważył, uśmiechnął się szeroko i pomachał do mnie, przez co niższy od niego chłopak z którym rozmawiał, odwrócił się w moją stronę.

Jisung.

– Cześć hyung, czemu nie ma z tobą Changbina? – to było pierwsze co usłyszałem, kiedy do nich podszedłem. Od razu zaczęliśmy iść dalej, zapewne nie mając żadnego specjalnego celu naszej wędrówki. Jisung ucichł, chyba nawet na mnie nie spoglądając, już nie wspominając o przywitaniu się. Momentalnie zauważyłem, jak otwiera nową paczkę i wkłada sobie papierosa do ust, odpalając go.

– Mamy jeszcze wychowanie fizyczne, a dobrze znasz naszą nauczycielkę. Chyba niezbyt polubiła Changbina.

– Racja, ale ciebie też nie znosi. Jesteście jacyś wybitni, bo mnie i Jisunga naprawdę polubiła. – przytaknąłem jedynie na słowa Hwanga, myślami będąc kompletnie gdzieś indziej. Najwyższy z naszej trójki nie przejął się brakiem odpowiedzi, a Han wyglądał jakby olewał nas wszystkich.

Szkoda, że tak naprawdę wiem, że zawsze słuchał. Najbardziej uważnie, przykładając dużą uwagę do gestów, czy większości słów.

– Jest piątek, więc nic nie stoi nam na przeszkodzie w napiciu się czegokolwiek. Wątpię żebyście chcieli mi odmówić. – skończył wreszcie palić papierosa, ostatecznie dorzucając do rozmowy swoje trzy grosze. Popatrzałem się na Hyunjina w oczekiwaniu na jego decyzję, ale nic nie wskazywało na to, że miał coś przeciwko.

drunk laugh; minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz