Rozdział 4

287 15 15
                                    

Następny dzień minął Evelyn spokojnie, poza tym, że wkurzona Chloe rano pojechała do Lindy i nie wróciła na noc.

Lucyfer przekonywał dziewczynę, że mają babski wieczór, ale ona wiedziała, że coś się stało, bo nieplanowane nocowanie u przyjaciółki nie było w stylu jej mamy. Ona nie robiła takich rzeczy.

Jednak po pół godzinie daremnych prób dowiedzenia się czegoś od ojca Evelyn poddała się i postanowiła przełożyć to na następny dzień.
...

W domu było cicho jak nigdy. Evelyn zeszła po schodach, żeby sprawdzić co się stało.
-Mamo? Tato? Aiden? Jesteście tu? - wołała chodząc i ich szukając.
Nikogo nie było w domu, a przynajmniej tak jej się wydawało. Pomyślała, że pewnie pojechali na zakupy czy coś i niedługo będą.

Jednak po chwili usłyszała jakiś głos szepczący jej imię, a gdy zaczęła przybliżać się do źródła dźwięku stawał się on głośniejszy i głośniejszy i nagle...

-EVELYN MORNINGSTAR! Wstawaj bo nie ręczę za siebie! - krzyknął ktoś
- Uspokuj się!-dziewczyna usłyszała drugi głos budząc się i zobaczyła, że Maze z Evą stoją nad nią. I patrząc na dziewczynę wyczekująco
- No! Wstawaj! Jest po czternastej! - ponagliła ją demonica

___________
Heej
Przepraszam za godzinne spóźnienie, ale się nie wyrobiłam. I wiem, że to bardzo krótkie, ale w ten weekend coś dłuższego jeszcze napiszę.
Jestem załamana tym, że od poniedziałku znowu lekcje😣
Ale może więcej rozdziałów będzie....

Pierworodna LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz