Rozdział 6

258 14 0
                                    

- Okej... A gdzie on właściwie jest?

- To już trudnejsze pytanie...

- Czemu? - nierozumiała Evelyn

- No nie do końca wiemy

- Czyli zadzwonił do was i nic nie powiedział?

- Pytałyśmy, ale stwierdził, że to nie nasza sprawa - odparła smutna Eva

Evelyn miała mętlik w głowie. Jej rodzice praktycznie nigdy się nie kłócili. No chyba, że chodziło o sprawę, ale to co innego. Zastanawiała się kto ma rację. Ella w prawdzie była urocza, ale dziewczyna była pewna, że Lucyfer traktuje ją jako przyjaciółkę. Ale najwidoczniej dał Chloe powody do takiego zachowania. Nigdy nie oskarżała ludzi pochopnie. Z resztą na tym polegała jej praca, którą bardzo lubiła, a wszyscy uważali, że jest do niej idealna. Eh. Co ten tata znowu wymyślił?

- To chyba zadzwonię do mamy - powiedziała po namyśle

- Dobry pomysł. My zrobimy jakieś śniadanie i obudzimy Aidena- postanowiła Eva

- Tylko...Nie mówcie mu o tym. Może to źle znieść

- Dobra, wymyślimy coś - odpowiedziała Maze i wyszła z Evą z pokoju

Evelyn podniosła telefon ze stolika nocnego i wybrała numer Chloe, która odebrała po czwartym sygnale

-Halo- powiedziała półprzytomnie

- Hej mamo, wszystko okej?

- Tak, tak. Czemu dzwonisz?

- Bo nie wróciłas do domu na noc, a tata gdzieś pojechał. Maze i Eva przyjechały, bo do nich zadzwonił.

- To już rano?

- Jest po jedenastej...

- Ojej. - zrobiła przerwę - Przepraszam. Zachowałam się okropnie. Przyjadę niedługo.

- Okej to pa

- Paa

______________

Hejoo

Jej

Jestem z siebie dumna

Udało mi się napisać do końca tygodnia:)

Może nie jest to jakieś super, ale zaczyna się coś ciekawszego dziać



Pierworodna LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz