Rozdział 10

201 12 5
                                    

Udawała, że była tylko wkurzona. 

Że jej to nie bolało.

Ale bolało.

Cholernie bolało.

Dlatego wypiła tyle alkoholu, ile tylko mogła. Wydawało jej się, że nigdy tyle nie piła. Może z raz jak była młoda. 

Ale jednego była pewna. Jeszcze nigdy, nikt nie złamał jej serca. Lucyfer był pierwszy.

Po bójce z Ellą, Amenadiel zabrał Chloe i Lindę do domu. Żonę położył do łóżka, a bratową na rozłożonej uprzednio kanapie. Sam zmęczony lotem i niesieniem kobiet (w końcu starość nie radość) szybko zasnął zapominając nastawić budzika.

...

Chloe siedziała na ławce w parku, dookoła niej rosły jej ulubione kwiaty - lilie. Dziewczynka i chłopiec biegali dookoła wesoło się bawiąc z dużym włochatym psem. Było jej tak ciepło, miło i spokojnie. Obok niej siedział jej ukochany mąż. Rozmawiali i śmiali się spędzając miło czas. 

Ale ten niezmącony, idealny spokój został przerwany przez  jakiś głośny, niezidentyfikowany dźwięk. Chloe powoli otworzyła oczy mrugając. Rozejrzała się dookoła nie rozumiejąc co tu robi i gdzie tak właściwie jest. Po chwili fala wspomnień zalała jej umysł. Przypomniała sobie jak pokłóciła się z Lucyferem, była z Lindą w luxie i... No właśnie. Co się stało potem?

Miała jakieś przebłyski, z których wywnioskowała, że spotkała tam Ellę i chyba coś jej zrobiła...

- CHLOOOEEE! - wydarła się właśnie obudzona Linda - Wyłącz ten telefon!

- Uch, już - wymamrotała i z gigantycznym bólem głowy podniosła smartfona ze stolika zastanawiając się jakim cudem on się tam znalazł. Gdy zauważyła imię swojej córki na ekranie przeklęła pod nosem i dalej zaspana odebrała

___________

Hejoo

Dawno mnie nie było, a ten rozdział krótki

Ale to był trudny dla mnie czas

Jeśli jest tu jakiś harcerz to wszystkiego naj z okazji DMB

😘

Pierworodna LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz