Rozdział 13

209 11 6
                                    

- Witajcie ponownie. Niezbyt tęskniłem, ale nasze drogi znów się krzyżują - powiedział tajemniczy, głęboki głos w słuchawce

- K-kto mówi? - doskonale wiedziała, poznałaby ten głos wszędzie. Sama myśl o jego właścicielu przyprawiała ją o dreszcze

- Och nie udawaj głupiej Decker. Czy powinienem powiedzieć pani Morningstar? - zaśmiał się szyderczo

- Czego chcesz? - wydusiła przez zęby

- Taka niegrzeczna jesteś? Przywitałabyś się ze starym znajomym - powiedział sztucznie zawiedzionym głosem

- Czego do cholery chcesz? I jakim cudem ty w ogóle żyjesz? 

Eva i Evelyn przysłuchiwały się rozmowie z przestrachem, nie wiedząc jednak kto znajduje się po drugiej stronie połączenia. Gdyby wiedziały byłyby jeszcze bardziej przerażone. Nigdy go nie poznały, ale znały z historii Lucyfera, Chloe i Maze. I doskonale wiedziały, że jego powrót do żywych nie zwiastował niczego dobrego.

- Nie było to trudne. Wystarczył jeden, najzwyklejszy kontrakt z pewnym aniołem - brzmiał jakby mówił o robieniu kanapki czy płatków

- Który niby chciałby ci pomóc po tym co zrobiłeś? - niedowierzała Chloe

- Może kojarzysz brata twojego mężusia, którego ten jakże wspaniały stwór zabił?

- C-co? O czym tym mówisz? - przeraziła się kobieta

- Nie powiedział ci, że zamordował z zimną krwią swojego młodszego braciszka? 

Chloe nie potrafiła nic powiedzieć. Stała jak skamieniała, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach, gdy mężczyzna kontynuował swoją wypowiedź.

-Mówią, że braterska więź jest taka silna, a jednak nie przejęło go to za bardzo. Przecież nic nie zauważyłaś. Żadnej żałoby, smutku, nic co świadczyłoby o jego czynie. Cóż taki już jest ten twój ukochany. Niby taki idealny, nieskazitelny, prawdomówny, a jednak był zdolny odebrać życie swojemu bratu bez zastanowienia.

- To powiesz wreszcie o co ci chodzi, czy będziesz tak rozwodził się na temat kogoś, kogo podobno nienawidzisz - Evelyn jako jedyna przytomna osoba przejęła telefon

- Hmm, ty musisz być Evangeline, tak? - i tu popełnił błąd. Imię dziewczyny było często mylone, a ona miała tego serdecznie dość i za każdym razem jak ktoś je mylił dostawała wręcz szału

- Nazywam. Się. Evelyn. Ty. Jebany. Psycholu. - powiedziała podkreślając każde słowo - A teraz gadaj czego chcesz i kim jesteś.

- Ciekawe z kąd w tobie tyle jadu dziewczynko... Pewnie po ojcu. - zaśmiał się - A wracając do twojego pytania to chcę tego, czego nie udało mi się zdobyć 15 lat temu. O moją tożsamość zapytaj matki. Zna mnie lepiej niż się spodziewasz. - Rozłączył się zostawiając Evelyn, Evę i Chloe w pokoju z atmosferą napiętą jak plandeka na żuku.

_____________

Heej

Dawno strasznie mnie nie było, ale jesteem

I żeby wam moją nieobecność wynagrodzić na dniach wrzucę kolejny rozdział

Bajoo 

Pierworodna LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz