Kuzynka

29 4 2
                                    

- Jakiż to problem sprawił, że Gobliny zdecydowały się zatrudnić najemnika, człowieka? – Zapytał Robert po opróżnieniu drugiego kubka naparu. Sam był zaskoczony tym, że coś co pochodzi z wydzieliny odbytniczej jakiegoś tam pająka, może być tak dobre. I nie chodzi tu tylko o smak, ale też o to jak koi wszelkie podrażnienia gardła.

- Ech. – Westchnął Efram. – Mamy problem z rolnikami.

- Rolnikami?

- Taa. – Potwierdził, Pan Miasta. – Mamy umowę z mieszkańcami okolicznych wiosek, że w zamian za ochronę będą dostarczać nam określonych produktów rolnych, których nie jesteśmy w stanie pozyskać z podziemnych farm. Mimo pozornie idealnego odtworzenia naturalnego światła, to pewne rośliny i tak nie chcą tam rosnąć. To od zawsze był nasz problem i wydawało się nam, że ta współpraca go rozwiąże. Niestety uroili sobie, że odcinając nas od tych dostaw, głodem zmuszą nas do ustępstw, a jako, że nominalnie są poddanymi korony, to nie możemy wybić im z głów tego pomysłu. Nie my.

- Rozumiem. – Mruknął Robert. – Udało wam się zebrać jakieś informacje na temat tego co pchnęło ich do tego?

- Poczekaj. – Odparł i zaczął przetrząsać szuflady w biurku. – Gdzie to do cholery jest? – Nagle wyprostował się, waląc się otwartą dłonią w czoło. – Elasha!

- Tak proszę pana? – Zapytała wiekowa sekretarka.

- Przynieś proszę raport ze śledztwa w sprawie rolników.

- Już. – Goblinka po chwili wróciła z tekturową teczką wypchaną licznymi kartkami i od razu podała ją Olofsonowi.

- Sporo tego. – Skomentował, przeglądając jej zawartość. – Hmm. – Mruknął po kilkunastu minutach czytania. Nawet nie wiedział z jakim podziwem Efram na niego spogląda. Było to połączone z niedowierzaniem, bo nie spodziewał się, że ktoś tak młody, nie ważne że Paladyn, będzie potrafił tak szybko czytać. Baa, że w ogóle będzie potrafił sprawnie odszyfrować bazgroły analityków. Nawet on miał problem z rozczytaniem tego co oni wyskrobali, tak było nieczytelne i nie chodziło tylko o samo pismo, ale też o użyty język. Bardziej mu było do żargonu prawników i dyplomatów niż analityków wywiadu. W pewnej chwili miał silne podejrzenie, że ten kto to pisał musi wywodzić się z rodziny powiązanej z którymś z wymienionych zawodów. Gdy sprawdził to, okazało się, że miał rację i faktycznie szef działu jest czarną owcą swojej familii i jako jedyny nie poszedł do adwokatury czy polityki. – Więc podejrzewacie, że ktoś miesza im w głowach. – Ni zapytał ni stwierdził Robert, po zamknięciu teczki.

- Dokładnie. – Potwierdził Gradyj, dochodząc do wniosku, że Olofson musiał gdzieś pobierać naukę, bo jego obycie towarzyskie było zdecydowanie na poziomie arystokracji, a nie kręgów, z których zazwyczaj wywodzą się najemnicy.

- No cóż. – Zaczął Robert, wstając. – Którędy do tych całych rolników?

- Hola, hola. – Efram również wstał. – Dziś już nigdzie się nie wybierasz, zapraszam na kolację i wypuszczę Cię dopiero jak się wyśpisz.

- No dobra. – Zrezygnowanym głosem zgodził się Olofson, ale w oczach błyskało zadowolenie, że wreszcie będzie mógł odpocząć po męczącej podróży.

- Ach. –Westchnął Pan Miasta, zanurzając się w gorącej wodzie i zaciągając się aromatyczną parą. – To miasto jest też znane wśród Goblinów jako Miasto Gorących Źródeł i wstyd się przyznać, ale wykorzystuję stanowisko, by jak najwięcej tu przesiadywać.

- Nie dziwię się. – Odparł Robert, czując jak wszelkie zmęczenie opuszcza jego ciało. – Jest po prostu cudownie, móc znów tego doświadczyć.

NajemnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz