W sumie trzy lata przebywał w tym zasypanym pałacu, szkoląc się pod okiem magicznej kopii wojownika z dawnych czasów jak i poznając wiedzę teoretyczną wbijaną mu do głowy przez ostatniego żywego mieszkańca już nieistniejącego Królestwa Zirael, króla i czarodzieja Alefa Zirael. Wczoraj ten już bardzo stary elf zmarł, w końcu dołączając do swoich poddanych i rodziny, których poświęcił czterysta jeden lat temu, by ostatecznie pokonać tajemniczych wrogów zagrażających całemu światu.
Tak więc teraz stał przed kręgiem magicznym, który miał go przetransportować na powierzchnię, wykorzystując do tego wcześniej zmagazynowaną magię Alefa. Miał na sobie nadzwyczaj lekki czarny strój, który mimo swej zwiewności zapewniał ochronę zbliżoną do lekkiej zbroi, a to dzięki przenikającej go magii. Moc ta była na bieżąco pobierana z otoczenia przez specjalny wzór wyhaftowany na plecach po wewnętrznej stronie płaszcza. Podobny miał wytatuowany na wszystkich kończynach oraz na kręgosłupie. Zapewniało mu to magiczne wzmocnienie całego ciała, ale też pozwalało nasycać tą mocą miecze, które pobrał z pałacowej zbrojowni. Cały jego strój był czarny ze srebrnymi wstawkami, co sprawiało, że emanował mroczną aurą, która i jego samego przestraszyła, gdy spojrzał na siebie w lustrze. Wyglądał trochę jak zabijaka szukający tylko powodu do walki i to takiej na ostro, zawsze zakończonej śmiercią przeciwnika.
Westchnął i ostatni raz obejrzawszy się przez ramię, wszedł na magiczny krąg i już po chwili zniknął z właśnie zawalającego się pałacu. Trochę minie nim piach i woda dotrą do sali treningowej gdzie na ostateczną zagładę czekał jego dotychczasowy trener, magiczna kopia dawnego mistrza szermierki, który w spokoju oczekiwał momentu aż nasycone mocą wzory ostatecznie ulegną uszkodzeniu, a on będzie miał w końcu możliwość opuścić ten świat. Może i był tylko awatarem, ale i tak czuł się tak jakby ta sztucznie podtrzymywana egzystencja odebrała mu prawo do spokojnego wiecznego snu.
Robert aż musiał przymknąć oczy, porażone blaskiem Słońca, które mimo bycia osłabionym przez równą warstwę chmur i tak powodowało ból. Okazało się, że choć świetlne kryształy oświetlające wnętrze zasypanego pałacu, dawały dużo światła, to jednak i tak było go dużo mniej niż tego naturalnego.
Rozejrzał się i dostrzegł lej tworzący się na łasze piachu, w którym zapadł się dokładnie trzy lata temu. Teraz już nie musiał się przejmować brakiem zaopatrzenia, choć było ono wyłącznie pochodzenia roślinnego. Jednak dużym plusem jest to, że obecnie ma też dwa bukłaki z wodą, więc nie będzie musiał ryzykować wchodzenia na podobne łachy piachu jak ta.
Ruszył w kierunku, z którego wówczas przybył, kierując się do stolicy Królestwa Elf, Miasta Królewskiego. Miał trochę pietra kiedy w oddali zobaczył resztki szopy, gdzie z jednej strony został ocalony przed śmiercią z wyziębienia, ale jednocześnie pojmany przez handlarzy niewolników. Na szczęście nie zdążyli go skrępować, więc po ich śmierci z rąk królewskich żołnierzy, wymknął się z tej rzeźni na mokradła, gdzie ostatecznie skończył w zasypanym pałacu ostatniego władcy Królestwa Zirael. Gdy mijał ruinę, mógł dostrzec wystające spomiędzy zwalonych belek kości zabitych, bo tak się okazało, że wojacy zabili nie tylko handlarzy, ale i uwięzionych. On miał szczęście, bo już na samym początku walki został obryzgany krwią jednego z zabity, a jako że nie mógł się jeszcze wtedy poruszać, więc został wzięty za martwego. Teraz aż wzdrygnął się na wspomnienie tego co zobaczył gdy w końcu odzyskał zdolność widzenia. Rozmawiał o tym z Alefem, ale ten mimo ogromnej wiedzy nie był w stanie mu pomóc, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by ktokolwiek napił się śliny Kociego Demona i przeżył. Od zawsze była ona uważana za silną truciznę, która zabija w dość paskudny sposób. Co prawda przebadał go w sposób jaki zapewniała mu jego magia, ale nic nie odkrył, poza tym, że najpewniej będzie miał zdolność widzenia w ciemnościach, bo to tam skoncentrowała się największa ilość tego specyfiku. Miał nadzieję, że to prawda i chyba coś było na rzeczy, bo nie pamiętał, by światło słoneczne aż tak go kiedykolwiek raziło. Nie to, że odczuwał je na całym ciele, po prostu czuł się tak jakby cały czas patrzył pod Słońce.
CZYTASZ
Najemnik
FantasyMłody lokaj wdaje się w romans z córką hrabiego. Przyłapany z nią w łóżku, musi uciekać. Tak zaczyna się jego podróż życia.