Wyjazd

35 2 4
                                    

Robert ruszył na miasto chcąc jak najszybciej uwolnić się od zgromadzonych tłumów. Zaczął żałować wykonania tej misji, bo okazała się ona dość znaną wśród nie tylko najemników, ale i co bogatszych mieszczan, a nawet arystokracji. Teraz starał się uciec przed niemal ścigającymi go ludźmi, którzy koniecznie chcieli z nim porozmawiać o tym co widział w zasypanym pałacu, o czym rozmawiał z ostatnim królem elfów, a nawet gdzie się wypróżniał, skoro był pod ziemią. To było męczące przez samą głupotę tych pytań, ale musiał przyznać, że był sam sobie winien, ujawniając aż tyle. A przecież obiecywał sobie, że utrzyma to wszystko w tajemnicy, by uniknąć potencjalnych kłopotów. Chociaż myśląc wówczas o kłopotach, przychodziło mu do głowy coś zgoła innego.

Nagle zatrzymał się, widząc wśród straganów dobrze mu znaną osobę, Annę.

- Hej piękna. – Zagadał do niej, zachodząc ją od tyłu i nachylając się do jej ucha. Aż pisnęła, odskakując od niego i w locie odwracając się do niego przodem. – Niezły refleks i doskonała kontrola ciała. – Skomentował jej ruch, a ona zarumieniła się, rozpoznając Roberta.

- Dzień dobry. – Odpowiedziała, kłaniając mu się w pas.

- Co ty robisz? – Zdziwił się jej zachowaniem. – Podnieś się i zachowuj się normalnie. – Upomniał ją. – Poznaliśmy się zbyt dogłębnie, by ograniczać się jakimiś głupimi formalnościami. – Dodał, obejmując ją ramieniem i ruszył w głąb targowiska. – Pomogę Ci w zakupach.

- Dobrze. – Uśmiechnęła się, bo zrozumiała, że to nie klient tylko przyjaciel. Może i będą uprawiać seks, za który on będzie jej płacił, ale ewidentnie nie ma zamiaru traktować jej jak prostytutki. – Chciałam kupić coś na obiad. – Powiedziała, wymykając się z jego ramion i ruszając do stoiska z rybami. Zaśmiał się, ale nie próbował jej zatrzymać i tylko ruszył za nią. Widząc, że wybiera jakąś niewielką rybę, dał znać sprzedawcy, by ten wstrzymał się z podaniem wybranej sztuki.

- A ja? – Zwrócił się do niej.

- Nie rozumiem.

- Jeśli to nie problem, to gdy jestem w mieście chciałbym mieszkać z Tobą.

- Ja – Zaczęła, chcąc zaprotestować, ale przerwała, bo zrozumiała, że to wbrew pozorom może być dla niej dobre rozwiązanie. Co jakiś czas miała problem z Albertem, który próbował wyrugować ją z jej domu, argumentując, że jako dziwka powinna mieszkać w Dzielnicy Uciech. – Dobrze. – Zgodziła się, z uśmiechem patrząc mu w oczy i aż zarumieniła się, widząc w nich obietnicę częstych wizyt w niebie. Już wspólnie dokończyli zakupy, ale nim ruszyli do domu, Olofson poprowadził ją do gospody, w której miał wynajęty pokój. Gdy już się wymeldował, odwiedzili jeszcze kilka sklepów, gdzie zakupił swoje ulubione przyprawy do jakich się przyzwyczaił gdy jako lokaj pracował u Hrabiego. Oczywiście nie zapomniał o wizycie w banku, gdzie rozmienił dwa Złote Guldeny na Srebrne i Miedziane i zostawił tam większość posiadanych przez siebie pieniędzy. – Dlaczego to zrobiłeś? – Zdziwiła się widząc co zrobił.

- Nie będę chodził z kilkoma setkami Złotych Guldenów. – Odparł, szokując ją swoją majętnością. – Za duże ryzyko kradzieży.

- Masz aż tyle pieniędzy? – Zapytała.

- Większość z tego dostałem za swoje pierwsze zadanie jako najemnik. – A ona spojrzała na niego zdziwiona, bo mimo iż widziała na jego plecach miecze, to jednak do głowy jej nie przyszło, że mógłby być najemnikiem. Z jej doświadczenia była to grupa zawodowa, która nigdy nie miała zbyt wielu pieniędzy. A tu proszę, taka niespodzianka.

- Tylko nie giń na jakiejś głupiej misji. – Upomniała go, przytulając się do jego boku.

- Dobrze. – Odparł, ściślej ją obejmując i wyglądając jak zakochana para, skierowali się do domu. Niby jej, ale teraz i jego, co kobiecie było na rękę.

NajemnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz