-Teraz udajesz obrażonego?-prychnęła i spojrzała na niego zirytowana.
Tuż po objedzie oboje pokierowali się w stronę lochów, gdzie miał na nich czekać Slughorn. Nauczyciel przyszedł do nich kiedy jedli i oznajmił, że dzisiaj mają pojawić się wcześniej. Czarownica nie rozumiała jaki był tego powód, przecież i tak siedzieli w tej klasie kilka ładnych godzin. Dziewczynie nie umknęło również to, że Slughorn patrzył się wyjątkowo dziwnie na Tom'a. Jakoś bardziej intensywnie niż zwykle, a na ustach miał ten swój krzywy uśmiech. Zachowywał się niecodziennie, a ona miała tylko nadzieję, że znowu nie wpadł na jakiś swój genialny pomysł, bo wtedy będą skończeni.
Riddle nawet na nią nie spojrzał, wciąż idąc wyprostowany jak struna przed siebie. Był dzisiaj jakiś nieswój, nawet jak na niego. Nie chodziło jej nawet o to, że się do niej nie odzywał, bo to jakoś logicznie mogła wyjaśnić. W końcu zostawiła go tam z ośmioma kociołkami eliksiru, a do dormitorium wrócił znacznie później niż przewidywała. Był cały spięty, chodził jak żywy truposz, a każda próba dotarcia do niego, kończyła się fiaskiem.
Dzień zapowiadał się więc dla niej wyjątkowo dziwnie i pocieszał ją jedynie fakt, że za chwilę będzie mogła sobie popracować z eliksirami.
Kiedy dotarli pod sale, uniosła podbródek i spojrzała wyżej na jego twarz. Nie wiedziała na co liczyła, może na choćby jakiekolwiek słowo. Nie lubiła być tak zlewana i gdyby nie to, że Tom był jedyną osobą, do której mogła się w chwili obecnej odezwać to cieszyłaby się, że nie zawraca jej głowy.
Na jego czoło spadały mu trochę kręcone prawie czarne włosy, a zaciśnięta szczęka dawała znać, że nad czymś intensywnie myślał. Ile by dała by wiedzieć o czym.
Westchnęła, a brunet otworzył drzwi, w których ją przepuścił. Slughorn siedział za biurkiem z filiżanką w dłoni. Spojrzał na nich promiennie, jednak zauważyła, że to Riddle'owi poświęcał zdecydowanie więcej swojej uwagi.
-Dobrze was widzieć o czasie.-powiedział podrywając się z siedzenia.
-Pana również, Profesorze.-odparł zachrypniętym głosem. Stała trochę z boku i próbowała wyłapać coś w otoczeniu, coś co mogło powiedzieć jej, co takiego znowu wymyślił przygrubawy mężczyzna.
-Wszystkiego Najlepszego, Tom-powiedział podekscytowany, a oczy świeciły mu się, gdy składał życzenia.-Nadal pamiętam jak zobaczyłem cię pierwszy raz na mojej lekcji, ale wtedy miałeś zaledwie jedenaście lat, a teraz jesteś już prawie dorosły. Ten czas zdecydowanie za szybko leci, szczególnie w moim wieku.
Miała zapewne śmieszną minę, ale nie obchodziło jej to. Co chwilę przeskakiwała wzrokiem to na Tom'a, to na Slughorn'a. Z tego co usłyszała wnioskowała, że Ślizgon miał dzisiaj urodziny. Zmarszczyła brwi i starała się przypomnieć sobie, który dzisiaj jest. Po tylu latach wyleciała jej z głowy data jego urodzin.
Ostatni dzień miesiąca, ale także i roku. Trzydziesty pierwszy grudnia. Dzień urodzin Riddle'a. Spojrzała na niego i od razu wiedziała, że nie przepadał za nimi. Na chłodnej twarzy, przybrał uśmiech, choć z daleka było widać, że sztuczny.
-Dziękuję.-choć starał się to i tak zabrzmiał szorstko.
Nerissa stała patrząc się tylko na to w zamyśleniu i pojęła, że to dziwne zachowanie Slughorn'a było spowodowane urodzinami Tom'a. Nie mogła uwierzyć, że nauczyciel się aż tak tym przejmuje. Nie zdziwiłaby się gdyby zaraz zza pleców nie wyjął wielkiego prezentu dla swojego pupilka.
-Chciałem tylko złożyć ci życzenia, więc będę się już zbierał. Dziś nowy rok, nie siedźcie za długo.-zabrał z biurka filiżankę i uśmiechając się jeszcze do Tom'a, po czym zniknął za drzwiami.
Nastała cisza, jednak brunetka postanowiła, że skoro nie chciał z nią gadać, to ona też zamilknie. Zabrała listę i skreśliła z niej ołówkiem Eliksir Słodkiego Snu. Jego chyba najwięcej potrzebował szpital, bo obok było napisane, że potrzebowali pięciu kociołków.
Westchnęła, chociaż eliksir należał do tych prostszych. Nie przywykła do robienia tak dużych porcji. Zgarnęła kociołki oraz składniki i ułożyła na stanowisku.
Znała doskonale przepis na pamięć, więc od razu zabrała się do roboty. Jej ręce pracowały jednak myślami była daleko. I oczywiście przy Riddle'u. Ostatnim czasy cały czas o nim myślała, a Ślizgon swoimi działaniami wcale nie dawał o sobie zapomnieć.
Skoro miał urodziny to pewnie ta jego świta o tym wiedziała. Była ciekawa co mu dali, bo na pewno to zrobili. Był ich przywódcą, a każdy chce się takiemu przypodobać. Trochę żałosne, ale jednak prawdziwe.
Dodała do kociołka dwie krople śluzu gumochłona, który służył jako zagęszczacz. Pomieszała wszystko i dodała cztery gałązki lawendy i waleriany, a na koniec sześć miarek standardowego składnika, po czym wszystko zaczęła starannie mieszać.
-Wiesz muszę przyznać, że dobrze ci poszło z tymi fiolkami.-odezwała się trochę wrednie, chcąc go jakoś rozbudzić. Lubiła go drażnić i wątpiła by to się jej kiedykolwiek znudziło.
-Mam ochotę cię udusić. Siedziałem tu prawie 3 godziny.-syknął patrząc na nią wzrokiem mordercy. Kiedy wyszła, miał ochotę pobiec za nią i siłą przytargać, aby dokończyła swoją robotę. Nie był jakimś sługusem, czy potulnym Puchonem.
-Może poprzestańmy na jednym razie. Moja szyją nie zniesie tego drugi raz.-obróciła się w jego stronę, zadowolona że w końcu coś powiedział.
-Ostrzegałem cię, nie posłuchałaś.-odparł prosto i zamieszał własny eliksir. Tym razem miał zamiar pojawić się punktualnie ma kolacji, a znaczną część czasu, zajmowało samo przelewanie mikstury do szklanych fiolek.
-A więc to moja wina, tak?-sarknęła ze złością, bo jego arogancja zdecydowanie drażniła ją aż zbyt mocno.
-Nie powinnaś wtykać nosa w nie swoje sprawy.-rzekł jawnie nawiązując do kartki z nazwiskami wszystkich mugolaków w szkole, którą przechwyciła.
-Zabawne, że mówisz to ty. Przypomnieć ci jak śledziłeś mnie i podsłuchiwałeś pod komnatami mojego dziadka?-w dalszym ciągu nie mogła uwierzyć, że to zrobił. Gdyby tylko dziadek się zorientował, Riddle miał by przechlapane. Chociaż może by to go oduczyło szpiegowania i zakradania.
-Następnym razem chodź ciszej.-wzruszył ramionami, dziewczyna wiedziała, że go to obeszło.-A kartki i tak nie powinnaś dotykać.
-Co jest z tobą nie tak? Prawie mnie udusiłeś, tylko dlatego, że przeczytałam tą głupią listę. -spytała i popatrzyła na niego jak na psychicznie chorego.
-Następnym razem trzymaj ręce przy sobie, to nie będzie bolało.-poradził ze sztucznym sekundowym uśmiechem. Cholerny kretyn.
-Możesz pomarzyć. Nadal nie powiedziałeś mi po co ci ona jest.-przyglądała mu się uważnie, chcąc wybadać jego reakcje. Tom był trudny... Prawie we wszystkim. Dogadywanie się z nim to było prawdziwe piekło, a jego charakter był nie do przebicia.
-Nie powiem, to nie są sprawy dla ciebie.-denerwowało go to jej ciągłe wdrążenie tematu. Nie ufał jej, tak jak ona mu. Znalazł jednak rozwiązanie. Znalazł sposób by rozwiać jej wątpliwości. Po wszystkim, wiele się zmieni.
-Dla mnie? Nie jestem głupia, Riddle. Znając życie chodzi o to twoje kółko spotkań, które założyłeś. Swoją drogą ciekawi mnie po co.
Naprawdę chciała to wiedzieć. Nie mogła sobie wyobrazić Tom'a stojącego na podwyższeniu i głoszącego te swoje przemowy oraz tłumu nastoletnich czarodziejów, którzy słuchali go i wielbili jakby był co najmniej Merlin'em.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Dragan.-odgryzł się, świadomy tego, że Nerissa wiedziała doskonale, że unika odpowiedzi.
-Nawet nie liczę na niebo.
CZYTASZ
Destruction|| Tom Riddle
FanficJako rodzina Albus'a Dumbledore'a człowieka, który jest wręcz wyznacznikiem dobra, chyba również taka powinna być. Tego wszyscy od niej oczekiwali, tego ona oczekiwała od samej siebie. Jednak pewien Ślizgon wszystko zmienił. Wydarł z niej to co najg...