XXXVI.Rano będziesz umierał

1.7K 124 152
                                    


Był początek lutego, Harry i Draco widywali się jak tylko mieli czas, czasem raz w tygodniu, czasem dwa, a czasem w ogóle, Potter opowiadał masę historii, a ślizgon chłonął każdą z nich uważnie, nadal jednak nie mówił za dużo. Dziś znowu byli umówieni. Harry już się nie stresował, pokochał te dni, w których mógł pogadać z blondynem, pomimo że mieli za sobą zaledwie sześć spotkań. Coraz bardziej się otwierał, a nawet zwierzał, cierpliwie czekając, aż Malfoy zrobi to samo.

Popchnął drzwi od pokoju życzeń i zamarł.

-Cześć- powiedział ślizgon.

-Co ty tutaj robisz?

-Siedzę?-mina Draco wskazywała, że kompletnie nie rozumie o co chodzi Potterowi.

-Ale dlaczego siedzisz?

Mina arystokraty trochę zrzedła.

-A co mam stać?- warknął- byliśmy umówieni, ale jak zap..

-Nie, nie!- krzyknął przerażony, że chłopak ucieknie- po prostu zawsze się spóźniasz, a teraz jesteś przed czasem..

Malfoy popatrzył na niego jak na idiotę, potem lekko rozchylił wargi i zachichotał.

Soczysty rumienień na twarzy Harry'ego był nie do przeoczenia, ale naprawdę ciekawiło go co chłopak robi tu tak wcześniej, już się przyzwyczaił do jego spóźnień.

Ściągnął torbę z ramienia i chciał usiąść, ale powstrzymały go delikatne dłonie.

-Chodź-nakazał

-Co? Gdzie?

-Mam ochotę się napić

-Co? Oszalałeś? Przecież ty nie umiesz pić! 

-Trening czyni mistrza, no chodź- pociągnął go ponownie.

-Ale jak ty chcesz tam iść?

-Za pomocą twojej peleryny oczywiście

-Ale potrzebujemy jeszcze czegoś- żachnął się.

Nie miał zamiaru iść tam o samej pelerynie, planował użyć tajnego przejścia, więc potrzebował też mapy Huncwotów.

-Czego?

-Zobaczysz, zaczekaj tu, pójdę do wieży

-Chyba żartujesz, nie mam zamiaru tu siedzieć sam

-Przecież nie pójdziesz ze mną do wieży Gryfonów!

-Pójdę, zawsze byłem ciekawy jak wygląda, daj pelerynę 

Harry niechętnie podał mu materiał, co miał zrobić.

-Tylko idź za mną i bez głupich numerów

-Nie śmiałbym

Ślizgon przyłożył jedną rękę do serce, a drugą pokazał dwa palce- wskazujący i środkowy, kierując je do nieba, chytry uśmieszek nie znikał z jego twarzy.

Harry przyjrzał mu się uważnie i przewracając oczami skinął na zgodę.

Przemierzali korytarzy w ciszy, dopóki koło nich nie przeszła grupka krukonów i jakaś niska puchonka.

Potter przełknął ślinę widząc złączone dłonie Cho i Ricka.

-Wielmożny Harry Potter, ukłon wystarczy?- zakpił Patrick, kłaniając się lekko

Gryfon poczuł jak coś nadepnęło go na buta, Draco widocznie chciał już iść.

Harry obejrzał każdego z nich wzrokiem, a potem prychnął, co musiał podłapać od Malfoy'a i odszedł nie oglądając się za siebie.

No co jest Pottah? ||Drarry||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz