V. Fretka Cho i ten pieprzony Middle

4.4K 247 400
                                    

Wchodzili szybko, żeby zdążyć przed ciszą nocną, kiedy przemykali, przez ciemny korytarz, ich drogę przecieła dziewczyna, dziewczyna o ciemnych włosach, które, teraz, były w nieładzie, szła i chichotala w najlepsze z jakimś starszym chłopakiem. Harry przystanął wpatrując się w nią.

- Cho co ty.. - Chang odwróciła się szybko, a z jej twarzy zniknął uśmiech, a zastąpił go strach, którego nie potrafila ukryć, szczęście, które napełniało Harrego, przez mile spędzone chwilę z przyjaciółmi, ulotnilo się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. A więc Malfoy nie kłamał, naprawdę widział Cho, z jakimś siódmoklasistą- kto to jest?

Krukonka długo milczała i tylko wpatrywała się w całą trójkę.

- Jestem Rick Middle, a ty jak mniemam Harry Potter - odezwał się, a jego głos brzmiał, jakby ćwiczył te rozmowę przez wiele godzin, po czym uniósł rękę w jego kierunku. Harry odtrącił ją i zignorował syknięcie Hermiony.

- Co tu robicie sami, o tej godzinie?- zapytał i spojrzał spowrotem na swoją dziewczynę, która wyglądała jakby się miała zaraz rozpłakać.

- A wy?- odbił piłeczkę wysoki, wyższy od Harrego brunet o oczach pod kolor godła swojego  domu, był  niebywale inteligentny, Potter stwierdził to nie tylko po jego wypowiedziach, ale też po tym dziwnym błysku w oku, no i oczywiście po domu do jakiego należał.

- My- syknął Gryfon, pokazując przyjaciół- próbowaliśmy wrócić do wieży przed ciszą nocną.

- No widzisz, my również.

Harry stracił panowanie, ruszył szybko ku brunetowi, ale zanim cokolwiek zdążył zrobić usłyszał krzyk Cho i poczuł silne ramiona Rona, które nie pozwalały mu się ruszyć.

- Puszczaj mnie! - warknął próbując się wyrywać.

- Cicho Harry- skarciła go Hermiona- idziemy do wieży, a wy- spojrzała na Cho, a potem na swojego przyjaciela- wyjaśnicie to sobie później, jest po ciszy nocnej, a ktoś..- wróciła wzrokiem do Chang- musiał się drzeć- krukonka zalała się rumieńcem, ale nic nie powiedziała, spojrzała tylko na Ricka i szybko odeszli zostawiając trójkę przyjaciół samych sobie.

***

Harry siedział w Wielkiej Sali opierając się na łokciu i grzebiąc widelcem w jedzeniu, nie patrzył na nikogo i nie zwracał uwagi na nic, więc nie zauważył również szarych tęczówek, wpatrujących się w niego badawczo. Ocknął się dopiero, kiedy brązowa sowa upuściła list, który upadł prosto na jego bekon.

Drogi Harry

Moglibyśmy się dziś spotkać, jeszcze przed pierwszą lekcją, w bibliotece? Chciałabym z Tobą porozmawiać.

Twoja Cho.

Supeł, który oplatał jego żołądek, zawiązał się jeszcze mocniej. Nie chciał z nią rozmawiać, na dodatek czuł się jakby miał zaraz zwymiotować.

- Od kogo to?- Harry wzdrygnął się na dźwięk głosu przyjaciółki.

- Od Cho- powiedział w końcu oddając jej list. Wahał się przez chwilę czy nie odwrócić się do stołu Krukonów, ale zrezygnował czując mdłości. Nic dziś nie jadł i czuł, że gdyby to zrobił, całe śniadanie znalazłoby się w toalecie.

- Co się dzieje stary?- spytał Ron, wydaje się, że mówił coś jeszcze, ale Potter go nie usłyszał, wybiegł z Sali zastanawiając się, w ile zdąży dobiec do najbliższej toalety.

No co jest Pottah? ||Drarry||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz