→ angst

1.2K 96 26
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



KŁÓTNIE MIĘDZY Dazai'em, a Chuuy'ą nie były niczym nowym. Dwójka przekomarzała się jak stare małżeństwo, co chwila dogryzając sobie, albo zaczepiając drugiego. Nie byłoby dnia kiedy w głównej siedzibie mafii nie rozlegały się głośne krzyki dwóch chłopaków. Zaś podczas chwil, kiedy dwójka nie znajdowała się blisko siebie, na korytarzach panowała niezmącona, wręcz irytując cisza. Większość już przyzwyczaiła się do ich ciągłych sprzeczek, jednak nadal zastanawiali się nad ich relacją. 

W końcu przez całe te krzyczenie na siebie, z pewnością było im ciężko dogadać się podczas misji. A jednak było odwrotnie. Chłopcy dogadywali się znakomicie podczas akcji. W dodatku ich duo było na tyle silne, że w krótkim czasie zyskało sobie zaszczytne miano podwójnej czerni. Ciężko więc było uwierzyć, że nastolatkowie, wymieniający się co chwilę docinkami, stali się zgrozą ich wrogów, jak i nawet zwykłych cywili. 

— Powinieneś pójść po swoją porcję mleka! Może jeżeli będziesz je brać codziennie, to w końcu nie będziesz krasnalem — stwierdził sucho Osamu, krzywiąc się na twarzy w stronę rudowłosego, który szedł przy jego boku. 

— Eh?! Chcesz wszcząć bójkę? Huh?! Pokonałbym cię jednym palcem — odparł Chuuya, zakładając ręce na klatce piersiowej. Strażnicy, stojący przy wejściu, popatrzyli się na nich ze skonfundowaniem, zanim chłopcy zniknęli za kolejnymi drzwiami. Nie uszedł ich uwadze fakt, że po butach chłopaków pozostawały krwawe ślady. 

— Tch, chyba śnisz — mruknął ciemnowłosy, siadając na jednej z kanap. Westchnął przeciągle, opadając głową na poduszkę. Dzisiejsza misja go wykończyła. Może i nie robił za wiele, jako że brudną robotę zazwyczaj wykonywał Nakahara, jednak sama jego obecność na miejscu wprawiła go w chęć zaśnięcia na kanapie. 

— Chyba ty! Jeszcze się dzisiaj popisałeś! — rzucił z krótkim prychnięciem. Nie usiadł jeszcze, latając w kółko. Miał w sobie jeszcze mnóstwo nagromadzonej energii i potrzebował się jej pozbyć. — Zamiast normalnie wykonać misję, to prawie dałeś się postrzelić. Znalazł się samobójca od siedmiu boleści. 

Rudowłosy nachylił się nad ciemnowłosym, patrząc mu prosto w oczy. Przez chwilę podtrzymywali kontakt wzrokowy, aż w końcu Dazai przymknął powieki, czując że był zdecydowanie za bardzo zmęczony na taką konwersację. Ten jeden raz miał dosyć krzyków. Ponownie jedynie siedział na kanapie, patrząc się na sufit z pustką w środku. Zwykle już by odpowiedział jakimś komentarzem (zazwyczaj dotyczył on wzrostu jego partnera), jednak tym razem był zbyt zmęczony. W tej chwili chciał umrzeć. 

— Jeśli aż tak bardzo ci to przeszkadza, to z przyjemnością sam się ciebie pozbędę — mruknął Nakahara, budząc w nim nieodpartą chęć do uderzenia go w twarz. Zamiast tego z irytacją cmoknął językiem, przekręcając głową. — Chociaż jestem pewien, że jest już cała kolejka. Nie wiem jak ty ale ja przynajmniej mam znajomych! A ty siedzisz i jedynie marzysz o samobójstwie...

— Ugh, jesteś taki kurwa irytujący — rzucił ostatecznie, kiedy słowa Chuuy'i zaczęły go na podjudzać. Przekręcił głowę, wpatrując się w niego z czystą nienawiścią w brązowych oczach. —Hej... Będę z tobą szczery, ponieważ nikt nie powie tego na głos.

— Co...? — zdążył wydusić z siebie błękitnooki, wpatrując się w podnoszącą się sylwetkę Osamu. Ten zaś stanął przed nim i nachylił się w jego stronę wraz z zimną, analityczną twarzą. 

— Każdy kto jest tobą chociaż trochę zainteresowany... Robi to tylko dla twojej umiejętności — wyznał nagle, obserwując uważnie jego błękitne oczy. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Była zimna, prosta i bezuczuciowa. W jego oczach nie było ani krzty jakiejkolwiek emocji. — Oh, powiedzmy szczerze. Bez tego jesteś bezużyteczny. 

Na korytarzu zapanowała cisza. Dazai ciągle zwisał nad niższym od siebie chłopakiem, patrząc na niego z nienaruszonym wyrazem twarzy. Chuuya nie odezwał się słowem. Jednak Osamu dopiero po chwili zdał sobie sprawę, jak ostre były jego słowa. Błękitne oczy zatrzęsły się nagle, niknąc za delikatną powłoką. Brunet złagodził swoje rysy, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w swojego partnera. Nic więcej nie powiedział. 

Rudowłosy poruszył po chwili głową, jakby budząc się z jakiegoś snu. Otworzył usta, rozglądając się po bokach nieznacznie, po czym odwrócił się na pięcie. Skierował się do wyjścia, nie odzywając się ani słowem. Spuścił głowę, widocznie ściągając ramiona. Żadne z nich się nie odezwało. Cisza na korytarzu stała się cięższa, szczególnie po tym, kiedy drzwi zatrzasnęły się za niską sylwetką Nakahary. Dazai również obrócił się na pięcie i bez słowa skierował się w drugą stronę. 

❝OVERPASS❞ bsd oneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz