W PRAWDZIE jedynie umiejętność dehumanizacji była w stanie sprawić, aby skóra Fiodora dotknęła drugiej. Aby zwykły dotyk nie zakończył się śmiercią drugiej osoby. Aby samotność Dostojewskiego zakończyła się, chociaż na ułamek sekundy. Jednak nikt nie był w stanie jej przerwać. Nie, jeśli dana osoba nie posiadała owej mocy likwidowania działania zbrodni i kary.
Jednakże posiadaczem owej umiejętności był niejaki Dazai Osamu. I doprawdy, gorszego wyboru nie można było znaleźć. Najbardziej w przypadku Dostojewskiego. Jedyna osoba, która mogła go dotknąć bez obawy o utratę życia, okazała się być dwudziestodwuletnim mężczyzną o tendencjach samobójczych. Doprawdy, co za niefortunny zbieg okoliczności.
Jednak zadaniem zbrodni i kary było wymierzanie sprawiedliwości. A owa sprawiedliwość miała zostać skierowana wobec osób posiadających dary. Nadludzkie dary, stawiające ich ponad zwykłych mieszkańców ziemi. W żadnym wypadku nie było to sprawiedliwe. Jednak czy świat był sprawiedliwy? Skądże.
Dlatego Fiodor używał swojej umiejętności, aby wyrównać tę niesprawiedliwość. Dzięki niej miał stać się bogiem, decydującym o żywocie tych, którzy posiadali nadnaturalne moce. Po uzyskaniu perfekcyjnego świata stanąłby na górze i sam doczekałby się swojego końca. W końcu sam posiadał ową moc, której końca tak czekał. Za swoją zbrodnię musiał odbyć karę.
Dlatego też pozbył się przyziemnych rzeczy, aby postawić się wreszcie tam wysoko, nad głowami innych. Nie był już człowiekiem. Nie był młodym mężczyzną. Nie był zwykłym, zagubionym chłopakiem. Był Bogiem. Bogiem, dającym nadzieję i światło dla nic nieznaczących osób. Był niepokonany, niedosięgalny, a jego wyroki były rzeczą nie do uniknięcia.
I pomimo jego słów i postanowień, nadal nie mógł się pozbyć żyjącego w nim człowieka. Mężczyzny o bijącym sercu, które doszukiwało się swojego miejsca na tym świecie. Jego ciało błagało o czyiś dotyk, chociaż umysł Fiodora brzydził się tym, wmawiając sobie kłamstwa o wielkim podeście, czekającym na jego zbawienną śmierć.
Przy każdym dotyku i kolejnej ofierze jedynie skupiał się na swoim zadaniu, a nie chwilowym, nietrwałym momencie zderzenia dwóch skór o siebie. Ten ułamek sekundy się nie liczył. Był jedynie skutkiem jego własnej słabości. Tego schowanego w jego klatce chłopaka. A w końcu Bóg nie miał żadnych słabości.
Był też jeszcze Dazai. Brunet o dłoniach, które jako jedyne na całym tym świecie mogły go dotknąć. Jako jedyny mógł pozbawić go samotności, ciążącej mu od dnia narodzin. Tej kary za istnienie. Kary wyznaczonej przy dacie jego przyjścia na świat. Zbrodnią by było wykorzystać to i pozwolić na kolidowanie tych dwóch umiejętności.
Bóg nie pozwalał sobie na słabości. Chłopiec w klatce łaknął dotyku tych dłoni.
Jednak kiedy Fiodor wpatrywał się w brązowe, iskrzące ciekawością oczy, widział przed sobą mężczyznę o poglądach i sposobach podobnych do niego. Nie. On widział swojego wroga. Wroga, którego należało trzymać blisko siebie, aby zyskać dojście do jego umysłu. Dojść tam i pomieszać tak, aby zyskać kolejną mysz. Jednak obydwoje stali jedynie naprzeciw siebie, zachowując ogromny dystans i wpatrywali się sobie w oczy, nie pozwalając na kontakt.
Oh, jaka szkoda, że był jeszcze Dazai.
CZYTASZ
❝OVERPASS❞ bsd oneshots
Fiksi Penggemar【sketchy girls lipstick boys】 𝐭𝐮𝐭𝐚𝐣 𝐳𝐧𝐚𝐣𝐝𝐳𝐢𝐞𝐬𝐳 𝐨𝐧𝐞𝐬𝐡𝐨𝐭𝐲 𝐨𝐫𝐚𝐳 𝐢𝐧𝐧𝐞 𝐛𝐢𝐛𝐞𝐥𝐨𝐭𝐲 𝐳 𝐛𝐬𝐝 żadne dołączone tutaj gify, obrazki czy zdjęcia nie należą do mnie! zakończone: styczeń 2021