ROZDZIAŁ 5

157 15 32
                                    

10.10.2015

Harry trzasnął drzwiami od taksówki. To był wyjątkowo męczący dzień. Miał wykłady od ósmej rano, a dzisiaj przypadkowo zaspał, więc nie miał nawet czasu na swoją poranną kawę i cały dzień czuł się śpiący. Prawie zasnął podczas zajęć z profesorem, który podobno był jednym z bardziej wymagających i gdyby nie Kendall, która uderzyła go w ramię, kiedy jego wzrok skupił się na brunecie, mógłby mu podpaść. A tego nie chciał. Po wszystkich zajęciach, był tak zmęczony, że nie miał ochoty na podróż autobusem w obawie przed zaśnięciem i wyjątkowo postanowił zamówić sobie taksówkę prosto pod uczelnię. Skoro miał dzisiaj wolne w pracy, mógł sobie pozwolić na krótką drzemkę po powrocie do domu.

Podszedł do drzwi wejściowych i przekręcił klucz w zamku. Stanął w progu, kiedy nagle znikąd, przed jego oczami pokazała się znajoma sylwetka.

- Styles, kopę lat! – Ledwo wszedł do domu, a już został zmiażdżony w niedźwiedzim uścisku jednego z najlepszych przyjaciół.

Nie spodziewał się odwiedzin, jednak nie zamierzał narzekać. I tak za długo zwlekali ze spotkaniem. Na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech, a w oczach zaczęły tańczyć radosne  iskierki.

- Horan! – Praktycznie wykrzyczał blondynowi do ucha, obejmując go równie mocno. Zaraz jednak zmarszczył brwi i lekko go odsunął. – Jak się tu dostałeś, Louis wraca za dobre dwie godziny.

- Zostawiliście otwarte okno – zaśmiał się blondyn, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. Harry otworzył szeroko oczy. Pomimo, że znajdowali się na parterze, okno znajdowało się jakieś dwa metry nad ziemią na zewnątrz, więc albo Niall zdobył pajęcze zdolności przez okres, kiedy się nie widzieli, albo…

- Wziąłeś klucze od Zayna, prawda?

- Wziąłem klucze od Zayna  - potwierdził szybko blondyn i obydwoje wybuchli śmiechem. Brunet wiedział, że stęsknił się za drugim, jednak, kiedy w końcu go zobaczył, zdał sobie sprawę jak bardzo mu go brakowało. Momentalnie przyciągnął go z powrotem do kolejnego, równie mocnego uścisku.

- Tęskniłem za tobą, blondyneczko – powiedział cicho w jego szyję.

- Ja za tobą też, Harold – blondyn odpowiedział równie cichym głosem, głaszcząc go delikatnie po plecach.

Po wyjątkowo długiej chwili, znowu się od siebie odsunęli, tym razem, żeby się sobie dokładnie przyjrzeć. Niall nie zmienił się bardzo od czasów liceum. Jedynym co zanotował Harry, był fakt, że minimalnie urósł, a jego włosy miały o wiele większe, ciemne odrosty. Oprócz tego, wyglądał bardziej dojrzale, a na policzkach i brodzie pojawił się minimalny zarost.

- Kiedy zdążyłeś tak urosnąć? Ile ty masz do kurwy metrów? – Ton głosu przypominał mu jego mamę, kiedy krzyczała na niego, bo zrobił coś złego. Zaśmiał się.

- Niecałe dwa, a dokładnie metr i osiemdziesiąt dwa centymetry – wyszczerzył się. – Wiesz, dwa lata to nie tak mało czasu…

- Wyglądasz jak pieprzony Tarzan! Jeszcze te włosy, matko, muszę usiąść – pokręcił głową i udał się do salonu, gdzie dramatycznie opadł na kanapę. Cały Niall.

- Co jest nie tak z moimi włosami? – oburzył się. – I, hej, dlaczego Tarzan? – Rzucił się na tą samą kanapę, przy okazji miażdżąc chłopaka swoim ciężarem. Kiedy ten zaczął wydawać dźwięki, które wskazywały na duszenie się, postanowił przenieść się na  wolną część siedzenia.

- No są – przerwał na chwilę, machając rękami w górę i w dół wskazując na ciemne loki – długie. Jak u dzikusa z dżungli. No i jesteś olbrzymi.

Hopelessness | l.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz