ROZDZIAŁ 18.1

97 18 3
                                    

- Gemma? Mama?

Harry był w szoku.

W kompletnym szoku.

Rozchylił lekko usta, a jego ciało było sparaliżowane. Jego serce biło przynajmniej dwa razy szybciej niż zazwyczaj, a oddech uwiązł mu w gardle. Jego siostra i mama, których nie widział od trzech lat, właśnie znajdowały się nie więcej niż dwa metry przed nim. Przyjechały o tydzień za wcześnie. Harry nie zdążył posprzątać domu, zrobić zakupów, zmusić Louisa do posprzątania jego pokoju, a przede wszystkim nie zdążył się przygotować psychicznie.

Z jednej strony miał ochotę rzucić się im obu na szyję i powiedzieć jak bardzo za nimi tęsknił i jak bardzo zmieniło się jego życie przez ten czas jednak z drugiej był przerażony i chciał się gdzieś schować. Nie mógł wybrać pomiędzy tymi dwoma opcjami, dlatego teraz po prostu stał, będącym niezdolnym do jakiegokolwiek ruchu. Zanotował, że Louis odsunął się od niego o kilka kroków.

- Tak witasz siostrę? Siedzimy tu od dwóch godzin i nie możemy się do ciebie dodzwonić idioto – Gemma pierwsza się odezwała i chociaż jej słowa nie były miłe, na jej twarzy znajdował się ogromny uśmiech.

Podeszła do bruneta i zarzuciła mu ręce na szyję, wtulając twarz w jego klatkę piersiową i mocno go przytuliła. Harry odruchowo odwzajemnił czułość, jednak pod wpływem znajomego, chociaż jednocześnie dziwnie obcego dotyku szybko się rozluźnił i przytulił ją równie mocno jak ona jego, a może nawet mocniej.

- Miałem wyciszony telefon i nie sprawdzałem go od południa, przepraszam. Miałyście być za tydzień – powiedział cicho, nieobecnym głosem do ucha brunetki, ciągle nie wypuszczając jej z ramion.

- Chciałyśmy ci zrobić niespodziankę, więc przyjechałyśmy wcześniej. Nawet wynajęłyśmy samochód, żebyś nie musiał po nas przyjeżdżać – odmruknęła dziewczyna.

- Ekhm – do jego uszu doszło chrząknięcie. Podniósł wzrok i napotkał parę znajomych, chwilowo załzawionych tęczówek, wpatrujących się w niego i Gemmę z uśmiechem. Poczuł jak i w jego oczach gromadzą się łzy. Odstawił jedno ramię na bok, zapraszając kobietę do uścisku, a ta praktycznie się na niego rzuciła.

- Tęskniłem za wami – powiedział przez ściśnięte gardło, ciągle trzymając swoją mamę i siostrę w objęciach. Nie mógł uwierzyć, że po takim czasie w końcu ma je przy sobie. Wciąż było to dla niego paradoksalnie nierealne.

- My za tobą też, kochanie – jego mama stanęła na palcach i pocałowała go w policzek. Od ostatniego czasu kiedy się widzieli urósł kilka dobrych centymetrów, co nie pozostało niezauważone.

- Cholera, ostatnio jak się widzieliśmy byłeś mojego wzrostu – mruknęła Gemma, kiedy po dłuższej chwili się od siebie oderwali. Harry zaśmiał się.

- Nie przesadzaj, już wtedy byłem wyższy – odparł, a brunetka przewróciła oczami.

Młodszy spojrzał w bok, gdzie ciągle stał Louis. Wyglądał na mocno zagubionego w sytuacji. Stał przygarbiony ze spuszczoną głową i bawił się swoimi palcami u rąk. Jego mama podążyła za jego wzrokiem i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, stała przy szatynie.

- Ty musisz być Louis! Harry dużo o tobie mówił – powiedziała delikatnie, a kiedy ten potwierdził, mocno go przytuliła. – Dziękuję, że zająłeś się moim chłopcem. Mówił ile dla niego zrobiłeś.

Szatyn odwzajemnił uścisk, jednak brunet wiedział, że cała sytuacja bardzo go przytłoczyła. Chociaż objął Anne, wyglądało to sztywno, a jego oczy pozostały szeroko otwarte.

- Mamo spokojnie, udusisz go – powiedział delikatnie, a kobieta odsunęła się od Tomlinsona z przepraszającym uśmiechem. – Chodźcie do środka, zimno tu – mruknął i skierował się w stronę bagażnika, aby pomóc kobietom z bagażami, a Louis poszedł w jego ślady.

Hopelessness | l.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz