Zagubiona Gryffonka

83 6 0
                                    

W pociągu do Hogwartu siedziałam w przedziale z Harrym, Hermioną i Ronem. Nie lubiłam zbytnio Rona wiec unikaliśmy swojego wzroku.
-Chyba idę się przejść.
-Okej, ale wróć zaraz. Uśmiechnęła się Hermiona, a ja wyszłam z przedziału. Szłam kawałek aż doszłam do otwartego okna i oparłam łokcie o parapet. Zaczęłam płakać. Nic nie poradzę na to, że kocham Harrego. Usłyszałam za sobą kroki i śmiechy. Szybko rozpoznałam, że to Malfoy i jego goryle wiec otarłam szybko oczy z łez.
-O patrzcie, jakaś Gryffonka nam się tu zagubiła. Zaczął Malfoy.
-Daj mi spokój. Wycedziłam.
-Proszę cię myślisz..... Nie zdążył dokończyć, bo do niego podeszłam i uderzyłam w twarz z otwartej ręki.
Chłopak tylko lekko odkręcił głowę i widać było, że nie zrobiło to na nim większego wrażenia.
-Idźcie stąd! Krzyknął do swoich goryli wpatrując się we mnie. Gdy zostaliśmy sami podszedł do mnie i złapał za szyje.
-Jeszcze raz kurwa mnie dotkniesz, uderzysz czy przeklniesz to cię zabije! Jego oczy płonęły złością, a mi kończyło się powietrze. Powoli wyciągałam różdżkę z kieszeni i przystawiłam mu do gardła.
-Puść mnie... Ledwo powiedziałam. Chłopak rozluźnił uścisk, a ja upadłam na kolana i zaczęłam kasłać.
-Nie musisz mi się kłaniać. Zaczął się śmiać- Nie, albo jednak musisz. Śmiał się jeszcze głośniej. Podniosłam się ostatkiem sił i podeszłam do niego.
-Jesteś gorszy niż myślałam!
-O widzisz, a ty jesteś większa szmatą niż myślałem. Śmiał się.
-Jesz raz mnie tak kurwa nazwij, a.... Nie dał mi dokończyć.
-A co? Uderzysz mnie? Żałosne. Znów się śmiał.
Przybiegł Harry.
-Allison! Nic Ci nie jest?! Podszedł do mnie.
-Nie, nic. Uśmiechnęłam się lekko.
-No proszę, Potter we własnej osobie. Powiedział Draco.
-Co jej zrobiłeś?! Krzyknął Harry, a Malfoy się śmiał. Ciągnęłam Harrego za rękaw żeby dał sobie z nim spokój. Po kilku minutach szliśmy do naszego przedziału.
-Co ty masz na szyi? Spytał. Miałam tam odciski po tym jak Malfoy mnie dusił.
-Nic. Zasłoniłam szyje i już chciałam iść, ale Harry złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie odsłaniając moją szyję.
-Dusił cię? Wytrzeszczył oczy.
-Mmhhmm. Wpatrywałam się w swoje buty.
-Wiedziałem, że to pojeb, ale że aż tak?!
-Harry... nie mów nikomu. Patrzyłam mu w oczy.
-No dobrze, jeżeli chcesz. Szliśmy dalej.
-Jesteśmy! Powiedział Harry gdy weszliśmy do przedziału. Przez resztę drogi gadaliśmy i śmialiśmy się.  Wyszliśmy z pociągu i już mieliśmy iść do zamku gdy poczułam, że czegoś nie mam. Okazało się, że zgubiłam pierścionek w pociągu.
-Muszę wrócić do pociągu! Spotkamy się później! Krzyknęłam biegnąc do pociągu. Wparowałam do środka i pobiegłam do przedziału w, którym siedzieliśmy. Nie było go tam, więc poszłam do miejsca w którym posprzeczałam się z Malfoyem. Kucnęłam i zaczęłam go szukać.
-Znowu ty? Usłyszałam zimny głos Malfoya.
-Tak, znowu ja. Wycedziłam i dalej szukałam pierścionka, a chłopka oparł się o ścianę i przyglądał się.
-Kurwa! Krzyknęłam podnosząc się.
-Mhm -5 punktów dla Gryffindoru za przeklinanie. Powiedział blondyn notując. Podeszłam do niego, wyrwałam notes z ręki oderwałam kartkę na której to napisał i podarłam.
-Mam w dupie to twoje odejmowanie punktów i nigdy nie będę cię traktować z szacunkiem, bo jesteś jebanym śmieciem. Uśmiechnęłam się wrednie.
-Na dobrą sprawę mogę dać Ci szlaban, więc lepiej się opanuj idiotko, bo ze mną się nie zadziera!
-Nie boje się ciebie Malfoy, jesteś po prostu idiotą, który myśli, że każda laska padnie ci do stóp, ale nie kręcisz mnie, a wręcz przeciwnie, bo obrzydzasz!!
-Obrzydzam?! Czym niby? Śmiał się,
-Chociażby tym, że pieprzysz każdą po kolei, a później zostawiasz! Tym, że nie masz szacunku do innych! W moich oczach jesteś nikim! Wyciągnęłam rękę żeby dać mu z plaskacza, ale on ją złapał i spojrzał się na mnie z zażenowaniem.
-Naprawdę tego chcesz? Oberwiesz 5 razy mocniej.
Uśmiechnął się. Wyrwałam się z jego uścisku.
-Uderzyłbyś mnie? Tchórz! Byłam wściekła.
-Powiedziałem Ci, że jeżeli jeszcze raz na mnie przeklniesz to cię zabije, a ty właśnie nazwałaś mnie tchórzem. Podchodził do mnie, a j się cofałam do czasu aż nie uderzyłam plecami o ścianę.
-Pottera tutaj nie ma... nie ma tu nikogo.
Dobra, cofam to, że się go nie boję, bo boje się w huj.
-Daj mi spokój! Moje oczy zaszkliły się. Zaczęłam go bić pięściami po torsie.
-Jeśli mnie nie wypuścisz to będę krzyczeć! Mówiłam przez łzy.
-A krzycz, nikt nie usłyszy. Stał spokojnie z rękami w kieszeniach i patrzył się na mnie jak go biję.
Po jakimś czasie straciłam siłę i osunęłam się na podłogę.
-Już? Skończyłaś? Spojrzał w dół.
-Wiesz co? Spierdalaj! Przeszłam za niego podłogą, podniosłam się i uciekłam.

impossible loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz