Stwierdziłam, że wracanie do sypialni w takim stanie nie ma sensu. Pobiegłam na dziedziniec i na środku placu leżało ciało Dumbledora. Postanowiłam szybko dogonić Draco i smierciozercow z którymi był.
Widziałam ich w oddali gonił ich tez Harry krzycząc do Snape'a coś o tym żeby walczył. Nie słyszałam ani nie widziałam więcej, bo podbiegłam do Draco.
-Błagam powiedz że to się nie wydarzyło! To kłamstwo! Płakałam do tego stopnia że dukałam między wyrazami.
-Przepraszam Allison. Nie powinnismy się nawet nigdy poznawać. Chłopak był wystraszony.
-Czemu to zrobiłeś?! Napewno było jakieś inne wyjście!
Chłopak stał i nawet nie drgnął.
-Więc to miałeś na myśli mówiąc, że jesteś mordercą!
-Allison...
-Nie! Przestań mówić do mnie po imieniu! Mam dość ciebie i wszystkiego!
-Idź stąd! krzyknął na mnie Draco po czy popchnął mnie do tylu.
-Z przyjemnością! krzyczałam przez łzy. Odwróciłam się i zobaczyłam Harrego leżącego na trawie, zwijał się z bólu. Pobiegłam do niego. Klęknelam przy nim.
-Harry? Harry?!
-Spokojnie, nic mi nie jest. Wysapał, a ja go przytuliłam. Gdy odzyskał siły poszliśmy na dziedziniec. Harry przytulił z bólem ciało Dumbledora. Wiedziałam, że bardzo mu ufał. W tłumie odnalazłam Hermione. Zaczęłyśmy płakać, a wszyscy podnieśli zaświecone różdżki do góry.
W żałobnym nastroju ja, Harry, Ron i Hermiona wybraliśmy się na wieże astronomiczną.
-Nie wiedziałem, że tu jest tak pięknie. Powiedział Harry opierając się o barierkę. Siedziałam ze spuszczoną głową wpatrując się w podłogę.
-Wszystko ok? Spytał Ron, a ja byłam w szoku, bo nie mam z nim za dobrego kontaktu.
-Ehh, ciężko mi o tym mówić. Popatrzyłam się na niego i lekko się uśmiechnęłam.
-Rozumiem. Odwzajemnił uśmiech.
-Przepraszam was, ale idę do sypialni.
W drodze do dormitorium rozmyślałam nad tym co się stało. Draco zabił Dumbledora. Ja mu ufałam, pozwoliłam się dotykać i całować. Gdy weszłam do sypialni wyjęłam sobie piżamę oraz ręcznik i poszłam pod prysznic. Rozebrałam się i odkręciłam gorącą wodę. Gorąca woda spływała po moim ciele, a z oczu leciały łzy. Czułam się tak dziwnie pusta w środku, jakby czegoś mi brakowało. A może raczej kogoś. Westchnęłam, zakręciła kran, wzięłam ręcznik, wytarłam się i ubrałam w piżamę. Wyszłam z łazienki i zaczęłam składać swoje ubrania. Nagle usłyszałam chrząknięcie, odwróciłam się, a w kącie pokoju stał Draco. Skamieniałam.
-Allison...
-To nie jest dobry moment.
-Daj mi się wytłumaczyć.
-Nie.
-To nie tak...
-To nie tak?! Zabiłeś człowieka! Oszukałeś mnie! Raniłeś! A teraz mówisz, że to nie tak?!
-Przestań krzyczeć... przepraszam okej?
-Nie, nie wcale nie jest okej. Zależało mi na tobie bardzo, ale to zepsułeś, gratulacje. Odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam cicho szlochać. Chłopak podszedł do mnie delikatnie dotykając moich ramion. Odskoczyłam jak oparzona potykając się o własne nogi.
-Boisz się mnie? Na twarzy Draco było widać smutek.
-Tak, a teraz wyjdź.....proszę.
-Będziesz tęsknić. Wyszedł i trzasnął drzwiami. Weszłam pod kołdrę i usnęłam.
Rano obudził mnie budzik. Niechętnie wstałam, wykonałam moją rutynę i poszłam na śniadanie.
Przy stole rozmawiałam trochę z Hermioną o pracy domowej. Po śniadaniu opuściłam WS. Przypomniało mi się, że zapomniałam jednej książki, wiec udałam się w stronę dormitorium. Na korytarzu, który prowadził do miejsca docelowego na ławce siedział Draco, Pansy, Blais, Theodor i Ci dwaj goryle. Wzięłam głęboki wdech i szłam przed siebie.
-No proszę, a kto to? Powiedział Theodor zagradzając mi drogę. Chciałam go wyminąć, ale gdy ja szłam w prawo to on tez szedł w prawo, gdy ja w lewo on tez w lewo.
-Czego chcesz?! Byłam wściekła, ale jednocześnie wystraszona.
-Uhuhu spokojnie. Wszyscy zaczęli się śmiać.
-Jak się czujesz z tym, że wszystko było zakładem? Spytał Blais podchodząc do mnie i dotykając po włosach na co się wzdrygnęłam. Nie czułam się dobrze pod jego dotykiem.
-Jakim zakładem? Odsunęłam się od Blaisa i Theodora.
-Nic nie wiesz?! Draco założy się, że cię wyrwie, a później zostawi. Obydwoje zaczęli się śmiać, a ja spojrzałam na Draco, który siedział na ławce.
-No tak było. Wstał nagle, a na jego twarzy pojawił się wredny uśmiech.
-Ja ci ufałam!
-Ah no to teraz masz nauczkę żeby nie ufać byle komu słonko. Jego goryle wybuchli śmiechem.
-Aha.... więc nic nie było na serio...
-Szybko się uczysz. Podszedł do mnie dotykając moich włosów.
-Ale wczoraj wieczorem mówiłeś...
-To była gra! Tylko głupia gra, która dobiegła końca!
-Nienawidzę ciebie i twoich głupich przyjaciół! Pierdolcie się wszyscy!! Wykrzyczałam na całe gardło i uciekłam do łazienki. Tak bardzo płakałam, że ledwo widziałam na oczy. Zbiłam jedne z luster, chwyciłam kawałek zbitego szkła i przyjechałam nim mocno po nadgarstku. Powtórzyłam to 5 razy w różnych miejscach ręki. Rzuciłam szkłem gdzieś przed siebie i osunęłam się na ziemie. Cała ręka i mundurek były we krwi. Byłam tak bardzo zmęczona życiem. Wszystko było mi obojętne. Byłam gotowa skończyć ze sobą. Zakończyć moje cierpienie na zawsze. Podniosłam się z podłogi. Z mojej ręki lała się krew. Wybiegłam z łazienki, przebiegłam obok miejsca w którym dalej siedziała ta sama grupka ślizgonów. Wszyscy spojrzeli na moją rękę, mundurek, twarz i zamarli. Zdrową ręką chwyciłam Draco za rękaw i ciągnęłam go za sobą. Weszliśmy do pustej sali.
-To naprawdę był zakład?
Chłopak spojrzał na mnie z zakłopotaniem.
-Twoja ręka... mundurek.
-Zadałam ci pytanie!
-Ty... zrobiłaś to przeze mnie...przez moją głupotę.
-Draco! Zadałam ci pytanie.
Blondyn chwycił moją okaleczoną dłoń, wyjął z kieszeni szmatkę i zaczął opatrzyć mi rękę.
-Tak, to był zakład. Powiedział szorstko i wyszedł z klasy. Osunęłam się na ziemie z płaczem. Miałam nadzieje, że powie, ze to był tylko żart. Ale nie, to nie żart.
CZYTASZ
impossible love
FanfictionOpowiadanie o trudnej miłości zbuntowanej dziewczyny z domu lwa i o chłopaku, który ma ogromne grono wielbicielek. Raz się kochają, raz nienawidzą....co z tego będzie? Dowiecie się czytając! ‼️Przekleństwa i gorące scenki‼️