XV Zawsze

1K 80 27
                                    

Nagłe ozdrowienie Severusa Snape'a pozostało dla niej zagadką na jeszcze bardzo długi czas. Zastanawiała się, czy ten dziwny człowiek tylko udawał obłożnie chorego, czy może miał w sobie tak wielkie samozaparcie, że po odzyskaniu przytomności potrafił siła woli utrzymać się na nogach.

Teraz mogła poruszać się zupełnie swobodnie po jego domu. No może „zupełnie swobodnie" było sformułowaniem nieco pochopnym − Snape wprawdzie nie zamykał jej już w sypialni rodziców, jednak drzwi do jego pokoju, jak i te wyjściowe, pozostawały wciąż niedostępne. Nie oddał jej różdżki, co ją rozczarowało, chociaż wcale nie zdziwiło. Nie spodziewałaby się po nim takiego braku roztropności. Sama również nie zaufałaby sobie na tyle, gdyby była na jego miejscu. Podejrzewała jednakże, gdzie ją trzymał: mała szafeczka, tuz nad tą, w której trzymał Myślodsiewnię, również zabezpieczona została zaklęciami. Hermiona nie omieszkała przeszperać wszystkich skrytek i szuflad już pierwszego dnia jego nieobecności. Z jednej strony głupio czuła się grzebiąc w osobistych rzeczach Severusa Snape'a, z drugiej jednak wiedziała, że postępuje właściwie, chcąc poznać miejsce, w którym się znajduje oraz złowrogiego gospodarza.

Nie to, żeby nagle przestała się go bać. W nocy nadal śniła o nim stojącym w progu pokoju, pochylającym się nad nią, czyhającym w ciemnych kątach, gdy odważyła się wędrować po zmroku do toalety.

Teraz miała po prostu jeszcze większy mętlik w głowie niż wcześniej, jeszcze mocniej musiała uważać na to, jakie stawia o nim sądy.

Dziwne to było: mijać się z nim na schodach, natykać się na niego w kuchni, gdy robił sobie kawę, smażył jajecznicę... Człowiek nie myśli w ten sposób o swoim nauczycielu, a tym bardziej jakoś pomija fakt, że nawet mordercy samym złem przecież nie żyją. To brzmiało lekko, niemal pogodnie, ale w jej głowie siało prawdziwe spustoszenie. Bo z jednej strony wiedziała, że Severus Snape zabił Albusa Dumbledore. Zabił zapewne o wiele więcej ludzi, niż podejrzewała. A z drugiej: spokojnie i w milczeniu mieszał jajka na starej, zniekształconej patelni.

Miał w domu mnóstwo książek, co napawało ją podziwem i musiała sobie wciąż powtarzać, że psychopaci także czytają. Że jajecznica i upodobanie do lektury nie definiują go, że są to tylko mało istotne dodatki do jego przeżartej przez zło duszy...

Och, czyżby... − to cichy głosik budzącego się w niej raz po raz zwątpienia łechtał ją po wewnętrznej stronie czaszki.

Bo przecież potwierdził jej przypuszczenie, że jego życie ma jakiś obiektywny sens...

A może tylko grał z nią w grę, okrutną grę szpiega...

Pojawiał się raz na dzień, czasem raz na kilka dni. Nie zabronił jej czytać książek, jednak nie dał też na to wyraźnego pozwolenia, a ona bała się zapytać. Robiła to więc po kryjomu, pod jego nieobecność, skrzętnie pilnując, by jej na tym nie przyłapał...

Jakoś w połowie września, na krótko przed jej osiemnastymi urodzinami, wydarzyło się coś, co wprowadziło jeszcze więcej zamieszania w jej już i tak pokręcone życie.

Snape wpadł do domu nagle, w środku nocy, zaskakując ją w salonie z książką w ręku. Pospiesznie zgasiła światło i schowała się za kanapę. Na szczęście zupełnie nie zwrócił na nią uwagi − podczas gdy Hermiona panikowała i wyrzucała sobie swoją lekkomyślność − wpadł do kuchni i zaczął szukać czegoś w dolnej skrytce, klnąc przy tym i utyskując. Dziewczyna wypełzła zza mebla i powoli przyskradała się na próg kuchni, by zobaczyć, co takiego się dzieje. Serce waliło jej jak młotem, rozsądek krzyczał tak, jak chyba jeszcze nigdy, ale ciekawość była silniejsza, pragnienie rozwikłania tajemnicy owiewającej tego człowieka wykraczało poza wszelkie ramy emocji.

OBLIVIATE: Początek - Sevmione ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz