Minerwa McGonagall prawie podskoczyła z przerażenia. Czarna sylwetka na tle płonącego ognia pojawiła się niespodziewanie. Jak zwykle zgubiła ją wiara w złudne bezpieczeństwo, jakie dawały mury Hogwartu ‒ złudne, bo odkąd odszedł Albus Dumbledore, stary zamek przypominał raczej swoją wydmuszkę niż magiczną warownię, którą był przez wieki. Poczuła na swoim ramieniu ukłucie różdżki, a gdy podniosła głowę znad starodawnego dzieła jakiegoś szkockiego mnicha, zobaczyła celującego do niej Severusa Tobiasa Snape'a.
Zamarła.
‒ Na Merlina, Snape, co ty tu robisz ‒ wykrztusiła zaskoczona.
‒ Przyszedłem upomnieć się o to, co moje ‒ wycedził nadal do niej celując.
‒ Czego jeszcze chcesz ‒ warknęła. Jej dłoń powoli pełzła po kolanie w stronę schowanej w kieszeni różdżki. ‒ Zabrałeś już najcenniejszą osobę, jaka mieliśmy, nie ma już nic...
Snape zacmokał.
‒ Błąd i błąd ‒ powiedział cicho. ‒ Po pierwsze, Minerwo, Albus nie był najcenniejsza osobą, jaka macie. Zawsze był i będzie nią Potter. Ale nie bój się, nie po niego tu przyszedłem, wiem, że wszyscy prędzej zginiecie, niż go wydacie ‒ dodał z odrazą. ‒ Przyszedłem przejąć to, co należy mi się po pokonaniu dyrektora Hogwartu. Jego spuściznę. To na razie mi wystarczy ‒ uśmiechnął się wrednie. ‒ Potterem zajmę się w dalszej kolejności. Jest on drogi spróchniałemu sercu mojego Pana, wiesz o tym.
Minerwa miała ochotę napluć mu w twarz. Ale była na to za stara i zbyt roztropna. Z wiekiem jej gryfoński temperament został nieco przytemperowany przez lata pracy z uczniami, wojnę i osobiste straty.
‒ Chcesz Hogwartu? ‒ zapytała z oburzeniem. ‒ Wykluczone. Nigdy nie będziesz tu dyrektorem. Gabinet cie nie zaakceptuje...
Wyraz twarzy Severusa Snape'a sprawił, że profesorka Transmutacji przestała być pewna czegokolwiek.
‒ Jak to możliwe? ‒ zapytała automatycznie.
‒ Widać są takie sfery wiedzy, których Albus nie odkrył nawet przed tobą ‒ powiedział z udawanym smutkiem.
‒ Och, daruj sobie Snape ten teatr ‒ warknęła wściekle. ‒ Jakkolwiek to zrobiłeś, jakiegokolwiek użyłeś podstępu...
‒ Czarny Pan umieścił mnie tu jako waszego dyrektora ‒ powiedział zimno Mistrz Eliksirów. ‒ Zapewniam cię Minerwo, mogliście trafić gorzej. Będą tu ze mną jednakże moi druhowie, a za nich nie mogę ręczyć... Oczywiście, jeśli wy będziecie współpracować, być może uda się uniknąć rozlewu niewinnej krwi... A jeśli nie, cóż, jakby to rzec ‒ wszystko w twoich rękach Minerwo...
Zabrał różdżkę i odwrócił się do kobiety tyłem, kierując się z powrotem do kominka.
Minerwa błyskawicznie sięgnęła po swoją.
‒ Nawet nie próbuj ‒ powiedział znudzonym głosem. ‒ Jestem od ciebie sprawniejszy, młodszy... pozbawiony skrupułów.
Zaśmiał się głębokim, zimnym śmiechem i wrzuciwszy trochę proszku Fiu stojącego na gzymsie jej kominka, wkroczył w zielone płomienie i zniknął.
***
Niebo było tego dnia pochmurne, więc ściemniło się znacznie szybciej. Harry i Ron wrócili do siebie zmęczeni i zrezygnowani. Molly Weasley prosiła, żeby zostali na kolacji i przenocowali, ale chłopcy wiedzieli, że muszą pobyć teraz we własnym towarzystwie i pomyśleć co dalej.
Po wejściu na GP powitało ich pochrapywanie portretu pani Black i dochodzące z oddali nucenie Stworka. Krzywołap wybiegł im na spotkanie z dumnie postawionym ogonem, który opuścił gdy tylko zrozumiał, że jego pani nie wróciła.
CZYTASZ
OBLIVIATE: Początek - Sevmione ZAKOŃCZONE
Fiksi PenggemarZAKOŃCZONE Dzień po pogrzebie dyrektora, Hermiona znajduje w Baśniach Barda Beedle'a tajemniczy list opatrzony obcymi jej inicjałami: EPS. W chwili, w której skończy go czytać, stanie się coś niespodziewanego, co wywróci jej życie do góry nogami. Zg...