XVI Prawda obiektywna

1K 81 54
                                    

Miał swój plan. Wiedział już, że nie może pozwolić, by taka okazja wypadła mu z rąk. To było przecież prawdziwe zrządzenie losu: Granger sama trafiła pod jego dach, sama przylazła pod jego drzwi. Jakikolwiek był powód, dla którego się to stało, zdążył się już przekonać, że ta dziewczyna jest niezwykle podatna na manipulację. Musiał to wykorzystać, sytuacja nie pozostawiała mu innego wyboru. Kwestia pozostawało, jak to rozegrać, jak przeprowadzić całą operacje tak, by wszystko poszło po jego myśli? Pomimo swojej naiwności, Granger była też nieprzewidywalna i pomysłowa. Nie była też głupia. Podejrzewał, że cały czas ma wątpliwości i chociaż łapie podtykaną przez niego przynętę, ani razu nie pozwoliła nabić się na haczyk.

Wiedział teraz, że jej potrzebuje. Że może okazać się użytecznym narzędziem w jego misji. Wprawdzie po stokroć bardziej wolałby sczeznąć, niż powierzyć jej tak wiele, jednak znów: jego życie było teraz najważniejsze, ważniejsze niż cokolwiek innego.

***

Przez kolejne dni prześladowało ją wstrętne poczucie, że Severus Snape prowadzi z nią jakąś dziwną grę. Tyle samo faktów przemawiało na jego korzyść, co przeciwko niemu. Wciąż nie była pewna, kogo powinna widzieć w tym skrytym, ponurym i niesamowicie inteligentnym człowieku: wroga, czy sojusznika. Za każdym razem, gdy wracał do domu, wydawało jej się, że przygląda jej się badawczo. Czy była to paranoja, czy też przejaw zdrowego rozsądku − tego nie wiedziała, jednak coś wewnątrz niej zaczęło podważać znaczenie obejrzanych przez nią wspomnień. W ciszy pustego domu prowadziła więc ze sobą niekończący się dialog.

On wie.

Nie, z pewnością nie może o tym wiedzieć, przecież mnie nie widział.

Więc jesteś tego pewna, tak?

Przecież nawet nie spojrzał...

To szpieg, a ty jesteś tylko smarkatą dziewuchą. Za kogo ty się niby uważasz? Za sprytniejszą od niego?

Każdy może mieć chwilę nieuwagi...

Nie on. Przyjrzyj się jego życiu. Ile o nim wiesz? Niewiele, prawda? A i tak dziwi cię, że przeżył tak długo.

Tak nie można! Nie da się w nieskończoność wszystkiego kwestionować!

Czy nie to zawsze robiłaś? Kwestionowałaś! Dałaś się mu omamić, a jemu właśnie o to chodzi.

Tak, ale...

Nie ma ale. Zostawił ci te wspomnienia CELOWO, rozumiesz? CELOWO.

Czasem miała wrażenie, że do reszty zwariowała.

Tęskniła za Ronem. Tęskniła za Harrym. Ale miała poczucie, że jej obecność tutaj jest ważna, ważniejsza niż towarzyszenie przyjaciołom w poszukiwaniu horkruksów.

Postanowiła, że poczeka z kolejną próbą ucieczki przynajmniej do momentu, w którym dowie się, co planuje Snape i jaką rolę odegrał w śmierci dyrektora. Dumbledore przecież prosił go o coś, coś od niego chciał...

Albo była to jedynie manipulacja, pułapka na jej pewność siebie.

Czy naprawdę tak bardzo przeceniała swoje siły i umiejętności? Może trzeba było brać nogi za pas, kiedy miała po temu sposobność? Od kilku już dni próbowała odkryć, jak dostać się do mniejszej skrytki w kuchni, żeby w razie potrzeby odzyskać różdżkę. Niestety bezskutecznie. Wyglądało to tak, jakby Snape celowo zdradził jej sekret szafki, podetknął wspomnienia pod nos i czekał, co z tego wyniknie.

Czasem wyobrażała sobie swoją śmierć: z jego ręki, z ręki Voldemorta, z rąk członków Zakonu Feniksa.

To była kolejna kwestia, która obecnie spędzała Hermionie sen z powiek: co się stanie, gdy jej przyjaciele uznają, że ich zdradziła? Czy jeśli ucieknie, będą oni w stanie jej zaufać? Nie była członkiem Zakonu, nie znała dokładnie procedur, wiedziała jedynie, że nikt dotąd nie wydostał się z łap Śmierciożerców, pozostając przy okazji sobą. Czy miała po co toczyć tę walkę? Szpiegować Severusa Snape'a, pozwalać mu sobą manipulować, więzić w tym ponurym, pustym domu po to, by w przyszłości okrzyknięto ją zdrajczynią na podstawie zaledwie kilku przesłanek? To ją przerażało chyba jeszcze mocniej niż śmierć, jej młody, idealistyczny umysł rozpościerał przed nią wizje hańby i upadku.

OBLIVIATE: Początek - Sevmione ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz