V Strajk głodowy

1.4K 92 25
                                    

Tej nocy chyba nikt nie spał zbyt dobrze. Harry'ego męczyły koszmary, a gdy się już z nich budził, ból blizny długo nie pozwalał my z powrotem zasnąć. Ron siedział z nosem przyklejonym do szyby sypialni Hermiony. Wielkimi krokami zbliżał się ślub Billa i Fleur, na którym planował się dziewczynie oświadczyć. Zamykał teraz i otwierał raz po raz maleńkie pudełeczko ze skromnym pierścionkiem, który kupił za zaoszczędzone na nową miotłę pieniądze. Kochał Quidditch, ale był też prawdziwym Weasley'em i ponad własne marzenia stawiał rodzinę. A Ron bardzo mocno pragnął by Hermiona stała się jej częścią. Nie wiedział, czy dziewczyna go przyjmie ‒ znali się co prawda wiele lat, ale przez większość tego czasu nie widzieli w sobie nawzajem materiałów na partnera. Hermiona dość krótko spotykała się z Wiktorem Krumem. Kiedy Harry chodził z Cho, Ronald robił maślane oczy do sióstr Patil. Potem, gdy ona zaczęła czuć do niego coś więcej, on obściskiwał się z Lavender Brown. Teraz, gdy wreszcie ich afekty się spotkały, rozdzieliła ich kolejna przeszkoda.

Zdenerwowany i pełen mrocznych wizji, drżącymi dłońmi wyłuskał z kieszeni bluzy coś, co ukradł Charliemu jakiś rok przed rozpoczęciem nauki w Hogwarcie, a co nosił ze sobą odtąd jak talizman: mugolskiego papierosa.

Otworzył okno (widział, jak robią to mugole w autach i mieszkaniach) po czym mruknął pod nosem, celując w sam koniec różdżką:

Incendio.

Papieros rozjarzył się delikatnie ‒ malutki, jasny punkcik w morzu mroku.

Ron przyłożył go do ust i ostrożnie się zaciągnął.

Zakaszlał, zaklął i wyrzucił niedopałek przez okno na ciemną ulicę.

***

Hermiona obudziła się na dźwięk skrzypienia podłogi ‒ otworzyła oczy, poderwała się z łózka i pełna lęku, wycofała się na chwiejnych nogach pod ścianę. Kręciło jej się w głowie, bo nie jadła już od ponad doby. Miała sucho w ustach, oczy mimo snu piekły ją jakby pod powiekami składowała po łyżeczce piasku.

Skrzypienie oddaliło się na szczęście, więc Hermiona z niejaką ulga opadła z powrotem na wysłużony materac. Gdy tak stała, z plecami przy zimnej ścianie, zdała sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy: mimo że ten człowiek uczył ją przez sześć lat tak jak większość profesorów, nie wiedziała o nim kompletnie nic, poza kolorem i fasonem jego słynnych szat. Nie miała najmniejszego pojęcia o jego prawdziwych cechach charakteru, skłonnościach, słabościach. Wszystko, co pokazywał im przez cały ten czas mogło być przecież kłamstwem tak, jak jego lojalność wobec dyrektora.

Herbata, którą przygotował dla niej Snape stała nietknięta obok dwóch wyschłych już na kamień bułek. Sama nie wiedziała, czego się dokładnie boi, jednak za każdym razem, gdy myślała o tym, kto przez czyje ręce przeszły napoje i jedzenie, łapały ją mdłości.

Kim był ten człowiek, skrywający się za majestatem obfitego, czarnego płaszcza? Jego oczy wiecznie były zimne i pozbawione wyrazu, a gesty i miny wyglądały na wystudiowane, przemyślane; nawet ten jego ton głosu, płynnie zmieniający się od jedwabistego po wściekłe warknięcie godne psa ‒ wszystko mogło być fałszem. I zapewne nim było, prawda? Jak można naraz chronić i nienawidzić? Uczyć i dezinformować? Służyć i zamordować? Hermiona stawiała w swoim umyśle kamienne filary tych przeciwieństw i próbowała jakoś dopasować te puzzle, ale ni jak jej to nie wychodziło... Miała wprawdzie poczucie, że odpowiedź, jak zawsze, kryje się tuż obok, ale nie potrafiła jeszcze jej dostrzec.

Była zbyt wycieńczona i zestresowana, by długo utrzymać umysł na wodzy. Powoli jej przemyślenia zastąpiły wizje oraz sny na jawie. Odpędziła dłonią nieistniejąca muchę i niebawem ponownie pogrążyła się w czarnej pustce.

OBLIVIATE: Początek - Sevmione ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz