Mgła

17 5 0
                                    


Zapanowała cisza. Gałęzie na drzewach przestały się kołysać. Trawa wręcz osłupiała, nie wydając szelestu. Powietrze zrobiło się ciężkie. Ciężkie jak w zimę przy minusowych temperaturach. Dotkliwy tlen wręcz miażdżył mi tors. Zapanowała gęsta mgła. Gęsta niczym mleko. Gęsta jak szklanka mąki wymieszana z wodą. Gęsta niczym jasne włosy Odmieńca. Gęsta jak — No właśnie,  Jak?

 To nie była naturalna mgła, którą często widzimy pod wpływem nagrzanej powierzchni. To było coś, czego nigdy na oczy nie widziałem. Była tak gęsta, że ledwo widziałem Białego Wilka trzymającego miecz w gotowości. Ja byłem wręcz przerażony, lecz po Odmieńcu tego nie widziałem. Wydawał się zaznajomiony w tym temacie.

 Chwyt, którym dzierżył, miecz sprawiał wrażenie pewności Mutanta. Widziałem, że w każdej chwili Mutant jest w stanie wyprowadzić serię szybkich ciosów z nadgarstka. Ten chwyt nie należał do amatorów. Takie ciosy wyprowadza tylko profesjonalista jakich mało w tych okolicach. Kiedyś mieliśmy w wiosce płatnerza, nazywał się Żelmut. Lata pracy przy stali nie nauczyły go tylko rzemieślnictwa, lecz przede wszystkim szermierki. Był dobrym wojem jakich mało. Siłę w łapie miał większą niż nie jeden krasnolud z Wyzimy. Zacząłem odczuwać wilgoć. Jeszcze intensywniejszą niż w saunie w Novigradzie. Na mój nos zaczęły padać krople deszczu. Kwaśnego deszczu. Pomimo że wiatr był prawie zerowy, coś znosiło krople deszczu, które raz za razem spływały mi po twarzy. W międzyczasie usłyszałem, jak Wilk otwiera, swoimi zębami mały flakonik z płynem a korek wypluwa na wilgotną ziemię, którą już raczej można zwać błotem. Owa buteleczka była, w którego kolorze nie dałem rady dostrzec w tej mrocznej magicznej mgle. Płyn zawarty we flakoniku wydawał się zupełnie magiczny, a nawet przybierał różne kolory. Zapach był wyczuwalny już z kilku metrów dla zwykłego człowieka.

 To był mocny zapach etanolu o wysokim stężeniu i mieszanki wyrazistych Temerskich ziół. Wilk, spoglądając, na mnie łyk po łyku w pośpiechu opróżnił pojemnik i podrzucił buteleczką podobnie jak korkiem. Pojemnik upadł, na ziemię wtapiając się w coraz gęstsze błoto, a wręcz zatapiając się w nim.  W momencie spożywania napoju przez Odmieńca dobyłem swojego miecza z pochwy przy prawym boku. W porównaniu do niego nie nosiłem miecza na plecach, lecz przy boku jak na woja ze wsi przystało. Usłyszałem kaszlnięcie Wilka.

 Widać było, że trunek bardzo go kopnął, bo sam to poczułem, patrząc się na niego. Ślepia jego zrobiły się jeszcze bardziej zielone. Kolor był tak intensywny, że bym mógł pomylić Mutanta z głodną Wiwerną Cesarską. Z chwili na chwilę zacząłem zauważać znaczne zmiany na twarzy Geralta. To nie była normalna twarz. Wszystkie jego żyły stały się widoczne, a wręcz Odmieniec nabrał koloru swej bladej twarzy. Nigdy w życiu takiego czegoś nie widziałem, żeby ktoś po jakieś wódce tak nabrał koloru. Wręcz było można śmiało go wtedy nazwać potworem, bo tak właśnie wyglądał. Ciekawe czy się w lustrze widział w takim stanie. O dziwo nie wydawał się pijany a silniejszy i bardziej pewny siebie. Nie wiem, jak on to wypił, bo mnie już od samego zapachu skręcało.

Wiedźmin - Ostatnie ZlecenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz