Kontakt

19 5 0
                                    


Z cienia wyłoniła się niska istota. Raczej nie przypominała człowieka. To był jakiś stwór. Niski i krępy. Chuda duża głowa nieproporcjonalna do sylwetki. Wąskie drobne nogi a stopy wręcz niewidoczne w tej mgle. Już z daleka było widać duże ostre zębiska, i ostre długie pazury wręcz przypominające szpony. Wydawał z siebie dziwny dźwięk bulgotania podobny do Utopca, lecz to nie był Utopiec ani Topielec, ni Baba wodna bądź też cmentarna. Nie był to Gryf ani Wiverna. Krabopająka to też nie przypominało. To stworzenie nadawało dziwną iluzję. Chwilami stwór podczas wyłażenia z dużych podmokłych chwastów znikał jakby załamywał światło. Być może ta cała mgła była magiczna a może to po prostu mój kolejny nic nieznaczący sen bądź też Zmora nocna. 

A być może już mnie nie ma na tym plugawym świecie i właśnie topię się w otchłani Wiecznego Ognia. Nie doczekałem się Skelligijskiej Valhalli, by móc pić pitny miód z Thorem i Valkiriami. A być może ta mgła oznacza Ragnarok, w którym muszę stoczyć moją ostatnią bitwę ze złem. Ale nie, to nie sen. Ni Zmora nocna. To dzieje się naprawdę.

—  Mglak! - Krzyknął Geralt przyjmując pozycję bojową, trzymając zbroczę srebrnego ostrza przed swoją twarzą, parszywa niska istota popatrzyła się w stronę zielonookiego zabójcy.

 Po chwili Mglak zwrócił się w moją stronę i szybkim sprawnym krokiem rozpoczął szarżę. Był tak wściekły, że ślina z jego mordy lała się niczym woda z wodospadu. Wystawił swoje ostre niczym brzytwa kły warcząc i bełkocząc z impetem. Wiedźmin szybko zareagował widząc, że za chwilę mogę stać się czyimś pożywieniem, które później wypróżni.Czaicie? Dzieliła mnie chwila od stania się gównem jakieś pokraki. Pomyślałem se, żeby mnie, chociaż wysrał na trawę to miękko mi będzie gnić, i oczywiście pod jakimś ładnym drzewkiem by latem słońce mnie nie wysuszyło niczym wampira. 

— Odsuń się! 

 Krzyknął, uderzając mnie z kilku metrów ładunkiem kinetycznym. Odrzuciło mnie w stronę drzewa, w które uderzyłem plecami. Tak mocno odczułem to kopnięcie, że przez chwilę pomyślałem, że stanę się częścią tego drzewa a ten stwór potem mnie z kory wydrapie, i stanę się gównem z trocinami!

 Ogłuszony z ogromnym bólem głowy patrzałem się w stronę Geralta, który toczył walkę z pokraką. Mglak ze swoimi pazurami doskoczył do Odmieńca, lecz on w ostatniej chwili nałożył jakąś magiczną tarczę. Potwór się wręcz, od niego odbił, a wojownika nawet nie drasnął. Nawet nie zdążył na niego dmuchnąć swoim śmierdzącym oddechem, którego woń czułem z daleka a zapewniam, że już wolę wąchać łajno krowy niż wydzieliny Mglaka.  Pomyśleć, że Wilk wącha to na co dzień, a węch ma woj dobry, bo czarodziejki to każde wyczuje, a nawet zauważyłem świeże rude kłaki między oczkami wiedźmińskiej kolczugi!  Wyczułem piękny owocowy zapach perfum. Coś jakby agrest lub toteż czereśnia.

 U nas w wiosce baby to tylko trzodą chlewną śmierdzą, ale chociaż się myją, co sobotę jak na porządnych ludzi przystało. Ja też co sobotę się myję! A dzisiaj mamy wtorek to jeszcze pachnę korzennym mydłem od ciotki Jagny. Ahhh to jest dopiero piękny zapach, aż wszystkie dziewice się za mną we wsi uganiają, a lepsze wieśniackie ladacznice niż te wiedźmy co się czarami odmładzają, by przyciągać zielonookich wojów.

 Potwór zaatakował po raz drugi. Podczas szarży Geralt wyprowadził szybki cios w kierunku stwora. Drasnął go sztychą ostrza nacinając skórę prawej ręki stwora. Po chwili zraniony stwór odskoczył, krwawiąc. Jucha lała się niczym z krowy podczas rzezi. Precyzyjne cięcie trafiło w tętnicę pokraki. Nagle stały się czary nie widy,  ledwo patrząc, zauważyłem, że stwór nagle zniknął we mgle.

— Zaraza! 

 Krzyknął zdezorientowany Geralt, który ponownie przyjął, gardę rozglądając się uważnie i nasłuchując. 

Nastała cisza. Wiedźmin był gotowy do wykonania ciosu, lecz ciągle nie widział przeciwnika. Odwrócił się nagle tym samym wykonując miażdżący ciężki cios gdy usłyszał ciche kapnięcie tuż za plecami. Wbił się całym zbroczem miecza prosto w łeb przeciwnika odcinając go mu, a krew trysnęła z tętnicy szyjnej ochlapując wszystko dookoła:

-Geralta.

-Topiący się flakonik.

-No i również mnie.

Jakby jeszcze było mało. Łeb potwora runął tuż obok mnie. Popatrzyłem się na niego i najwyraźniej zemdlałem ze strachu po stwór tymi ślepiami i wyglądem przypominał mi teściową.

Wiedźmin - Ostatnie ZlecenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz