Epilog

24 5 6
                                    


Alee roboty w cholerę było, ale zdążyłem i dałem pierogi odmieńcowi, który już siedzi tam z półtorej godziny, a mnie kazał nie wchodzić, bo może być niebezpiecznie. 

Na ścianie ukazał się Pierogowy Him. 

Geralt miał rację, bo spoglądałem na nich przez okno, widziałem również jak Jan zmuszony przez Cień spożywa moje pierogi z ogromnym zachwytem, nigdy nie miał takiego apetytu.

 Him długo nie wytrzymał nadmiaru srebra oraz światła pochodni, wyszedł z cieni stając się podatny na obrażenia.

 Oczy wiedźmina znowu się mocno świeciły a żyły o mało co mu nie pękły na tej twarzy, aż lekko zielony się zrobił, Chyba znowu napił się tej Krasnoludzkiej gorzałki z ziołami. 

Pierogowy Him już chciał trzasnąć Geralta, gdy on nagle przez swój ogromnie nadludzki refleks oślepił go siarczystym ogniem ze swojej dłoni,  przypalając Pierogową pokrakę.

 Cień wrzasnął z bólu, lecz to go tylko rozjuszyło, wyprowadził kolejny atak, lecz mutant szybkim ruchem sparował morderczy cios odbijając go.

Wiedźmin z półobrotu trzasnął Hima z zabójczą precyzją, nie tyle, że zabójczą, lecz Mistrzowską! Nigdy nie widziałem takiej walki gdzie prawdziwy Rzeźnik z Blaviken toczy walkę z mitycznym Pierogowym Himem.

Geralt wbił w Hima całe zbroczę miecz z siłą, którą przepołowił cień, a po chwili zamienił się w zwykły nic nieznaczący pył.

— Aleee jutro będzie kac! - Krzyknął podekscytowany Wiedźmin, wkładając miecz do pochwy. Wyszedł drzwiami, których nie było, bo wcześniej mi oczywiście je wyważył Aardem.

— Noo mocium panie robota skończona.

  Powiedział zmęczony Wiedźmin, chwyciłem za mieszek z moimi ostatnimi oszczędnościami, w którym miałem dwieście koron i zwróciłem w stronę Geralta.

— Nie.

 — Zachowaj te pieniądze, należą ci się za to co dzisiaj dla mnie zrobiłeś!

— Co takiego zrobiłem? - Zapytałem zdziwiony.

— Wreszcie spotkałem człowieka, który toleruje wiedźmina.

 — Jako jedyny nie chciałeś mi wbić wideł między żebra tylko dlatego, że się od ciebie różnię - Powiedział podchodząc do Konia.

Spojrzał się na worek z łbem i rzekł:

—  Na tego Mglaka ktoś na pewno wyznaczył nagrodę a za jego trofeum dobrze zapłaci. - Wsiadł na Płotkę.

— Jesteś dobrym człowiekiem, dowiodłeś, że przyjaźń jest ważniejsza od pieniędzy. - Kontynuował

 — Wykorzystałeś swoje ostatnie zasoby na produkcję pierogów, by ratować przyjaciela.

 — Jesteś wielki! - Krzyknął wyjmując coś z torby.

 — Łap! - Riv rzucił mieczem w moją stronę, którego o dziwo złapałem.

-Ostrze Mrozu? - Zapytałem podniecony podarunkiem. Rozpoznałem Ostrze po kształcie i runach, wyglądało tak jak na rysunku w notatkach Kowala, sam nie sądziłem, że owe ostrze istnieje naprawdę, wręcz wiało od ostrza mrozem.

— Ta, i ponoć sam Dziki Gon wykuł ten miecz. - Zaśmiał się Rzeźnik.

— Może wpadniesz kiedyś do Kaer Morhen? — Vesemir niezbyt potrafi gotować... — A ty jesteś mistrzem w tym fachu!

Sam nie dowierzałem w to co powiedział. Zaprosił w mnie do samej Wiedźmińskiej Twierdzy.

— Jasne! - Odrzekłem.

— Co teraz zrobisz Geralt? - Zapytałem Riva.

 — Najpierw odnajdę Lamberta, który jest gdzieś w okolicy,  a później odnajdę Ciri. - Rzekł spokojnym głosem.

— Bywaj! - Powiedział ruszając wolnym galopem na Płotce.

 — Bywaj Geralt, abyś odnalazł Córkę! - Krzyknąłem w jego stronę.

Odmieniec się odwrócił i do mnie uśmiechnął! Tak, dobrze słyszycie, Mutant pozbawiony uczuć okazał uczucie uśmiechając się oraz pokazał skruchę odmawiając zapłaty.

 A powiadają, że Wiedźmaki nie mają uczuć, no cóż, ludzie się mylą.

Wiedźmin - Ostatnie ZlecenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz