4. Nadzieja matką głupich

263 15 12
                                    

Po dotarciu do łazienki natychmiast spojrzałam w lustro....Zobaczyłam w nim wrak człowieka. Nie wyglądałam za dobrze. Wręcz powiedziałabym, że wyglądałam fatalnie. Blada twarz, wory pod oczami i przecież jeszcze te wszystkie blizny na rękach. Zawsze nosiłam bluzy, żeby je ukryć. Czasem czarne kurtki tylko po to, aby nikt nic nie zobaczył. Całe zabandażowane dłonie.....to efekt moich prób samobójczych.

Przyjemne zimno wody uderzyło w skórę na mojej twarzy...Poczułam ulgę, ponieważ wglądałam o wiele lepiej niż kilka chwil temu. Łyknęłam jeszcze szybko tabletki przeciwbólowe i powoli ruszyłam w stronę mojego gabinetu. Z przyzwyczajenia zerknęłam na zegarek...

7 : 18

- Cholera, jestem spóźniona ponad godzinę - syknęłam i szybszym krokiem ruszyłam do swojego gabinetu. Otworzyłam drzwi i ujrzałam nikogo innego jak Akutagawę z głową w papierach. Przynajmniej jedna osoba z nas wykonuje swoje obowiązki.

- Cześć - przywitałam się i usiadłam na krześle ciężko wzdychając.

- Co ci się stało? - znowu zimny ton - Wyglądasz jak siedem nieszczęść - uświadomił mi, ponieważ WCALE tego nie wiedziałam.

- Dzięki za zajebistą radę, wcale tego nie widzę - syknęłam ironicznie w jego stronę.

- Chcesz kolejną zajebistą radę? Idź do domu, ponieważ w tym stanie nie możesz nawet pracować - odgryzł się. No po prostu jakbym spotkała drugiego Moriego. 

- Ustalmy sobie coś i za chwilę powiem to Moriemu, ponieważ widzę u was podobny problem. Nie jestem waszą własnością i to JA - podkreśliłam nawet trochę krzycząc, ale moje gardło nie wytrzymało zaczęło i pulsować okropnym bólem. Natychmiastowo się za nie złapałam, a mężczyzna spojrzał na mnie pytająco i może trochę z troską?...Nie, to mi się przewidziało - to ja decyduję, gdzie są granice mojej wytrzymałości, zrozumieliście? - wychrypiałam to praktycznie bezgłośnie i wróciłam z powrotem na moje krzesło. W chwili, gdy zaczęłam przeglądać papiery, ktoś zapukał do drzwi.

Przysięgam, że jeśli to będzie Mori lub Chuuya to wstanę w tej chwili, podejdę do parapetu i wyskoczę przez okno, nie żartuję. Moje gardło nie miało siły i nawet nie zdążyłam niczego powiedzieć, gdy on się odezwał.

- Wejść - najwyraźniej nawet Akutagawa miał swoje granice zdenerwowania. Do środka wszedł Tachihara. Ufff, dobrze, że nie Chuuya ani Mori. Odetchnęłam z ulgą.

- Cześć, w jakiej sprawie? - zapytałam go natychmiastowo.

- Cześć, co się dziej z twoim głosem? Yuki czy on znowu coś....- miał dokończyć, ale przerwałam mu.

- Nie to nie on. Po prostu źle się czuję. W jakiej sprawie tu jesteś? - spytałam resztkami głosu.

- W tej, co wczoraj. Możemy wyjść na korytarz? - zapytał cicho jakby obawiał się reakcji Akutagawy. 

- Nie ma takiej potrzeby. Byłam rano u Moriego, wierzę mu w to, co powiedział. To nie Akutagawa a przynajmniej na 90%, wiesz nigdy nie wiadomo - streściłam krótko czując na sobie wzrok Akutagawy.

- Możecie mi do jasnej cholery wyjaśnić o co tu chodzi? - warknął. Tachihara spojrzał na mnie pytająco, a ja kiwnęłam głową na znak, że może mówić.

- Portowa Mafia ma kreta. Nie wiemy, kto to może być, ale najwyraźniej to ktoś nowy skoro nie ty. Yuki i Mori twierdzą, że to nie ty, więc myślę, że mógłbyś poszukać osoby, która ośmieliła się nas zdradzić. Oczywiście wszyscy już próbujemy odgadnąć i dojść do tego, kto to jest. Przypuszczamy, że jakiś nowy członek. Ci, którzy jeszcze się nie zadomowili, nie zawarli przyjaźni - wyjaśnił Tachihara.

Where the stars ends? // Akutagawa x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz