3. Na swoje własne życzenie

282 20 15
                                    

 Przez około 0,5 godziny wracałam sama ciemnymi, pustymi uliczkami Yokohamy. Specjalnie nie szłam skrótem, ponieważ chciałam chociaż raz popodziwiać miasto nocą. Ten oszałamiający widok zawsze mnie fascynował, czułam nostalgię, ale w takim dobrym sensie. Mimo że zapadł już mrok, światełka tańczyły wesoło po mieście, dzieląc się niesamowitym nastrojem. Mimo że zapadł już mrok miasto żyło. Mimo że zapadł już mrok miasto dopiero budziło się do życia. Kochałam to uczucie....Zimny dreszczyk przeszedł moje ciało...No tak wyszłam z siedziby tylko w bluzie i nie wzięłam pod uwagę, że będę wracać późnym wieczorem...Przeniosłam swój wzrok na rzekę, w której mogłam dostrzec swoje własne odbicie...Niestety nie zdążę już do Moriego - pomyślałam - ciekawe czy to Akutagawa jest zdrajcą. Teoretycznie jest dla wszystkich oschły i zachowuje dystans (heh, zupełnie tak jak ja), więc pasowałby na kreta, ale z drugiej strony nie chcę wierzyć, że to on...A z resztą, co mnie to powinno obchodzić? Czy troszczę się o niego? Nie. Czy zależy mi na nim? Nie. Czy jestem za niego odpowiedzialna? Niestety tak. Finalnie i tak wszystko sprowadza się do jednego, mianowicie do mojej odpowiedzialności. Ale co to jest odpowiedzialność? Czy to coś istotnego w moim życiu? Coś, co je diametralne zmieni? Nie mam pojęcia. Pogrążałam się w swoich myślach raz po raz, zastanawiając się, dlaczego w ogóle żyję? Co by się stało, jeżeli bym zniknęła? Zupełnie nic. Mechanizm świata funkcjonowałby dalej swoim codziennym życiem i nie byłoby żadnej, najmniejszej różnicy. W końcu w każdej chwili ginie człowiek. Teraz gdy o tym myślę, mogło zginąć juz 5 osób...oj...jakie to ironiczne...ludzie walczą o każdy oddech, robią wszystko, aby nie zachorować, ale czemu tak uparcie trzymają się życia? Chodzi o ich rodziny, czy miłość? Czy to nie jedno i to samo? Jeżeli tak, to nigdy nie zaznałam i nie zaznam tego uczucia....

Stanęłam przed drzwiami siedziby Portowej Mafii. Popatrzyłam na zegarek. 

21:30 

Nie jest tak źle, zawsze mogłam iść dłużej co nie? Weszłam zziębnięta do gabinetu, ale zastałam tam Akutagawę. Chwila, po jakie licho on tu jeszcze siedzi? Jest jakimś pracoholikiem czy co?

- Coś długo zeszło - odparł od niechcenia. 

- Nie moja wina, sprawa naprawdę robi się poważna, a do tego jeszcze długo wracałam - odpowiedziałam szybko i potarłam zimne ręce -Jakieś postępy w śledztwie?

- Mam pewne tropy, ale nie jest to łatwe do rozwikłania. Zabójca popełnił praktycznie zbrodnie doskonałe, jednak nikt nie jest idealny, więc zapewne są jakieś wskazówki..- urwał, jakby nad czymś się zastanawiał - Nie mogłaś się zimniej ubrać?

- Nie przewidziałam, że wrócę tak późno. Wiesz, czy jest Mori? - zapytałam z nadzieją na jakąś odpowiedź.

- Wyszedł około pół godziny temu. Po co ci ta wiedza? - gdybym mu teraz powiedziała, że go podejrzewam o bycie kretem, to chyba by spadł z krzesła i mnie zadźgał, więc wolę nie ryzykować, mimo, że kilka razu próbowałam zakończyć swoje wspaniałe życie. 

- Ehhh w takim razie poszukam go jutro. Muszę z nim porozmawiać na pewien temat - ucięłam, pilnując się, żebym nie powiedziała przypadkiem za dużo, ale chyba zaczęło go to ciekawić, ponieważ po chwili zapytał: 

- To ma związek z tą niby poważną sprawą?- no tego to się nie spodziewałam. On się czymś w ogóle interesuje poza swoimi brwiami, których nie posiada i pewnie dużo osób straciło życie, ponieważ mu to postanowiło powiedzieć twarz? - Zaśmiałam się w myślach.

- Tak, ma związek, ale nie mogę o tym mówić - podeszłam do wieszaka z ubraniami i zaczęłam zbierać się do wyjścia. - Prawdę mówiąc nie mam pojęcia, dlaczego ja zostałam o tym poinformowana, ponieważ to...Nieważne. W porządku, będę się zbierać,  nie chcę tu spędzać ani chwili dłużej - ups, to chyba zabrzmiało, jakbym miała go dosyć...no cóż, po części to prawda a szczerych ludzi się powinno szanować - W każdym razie do zobaczenia jutro - pożegnałam się i opuściłam gabinet.

Where the stars ends? // Akutagawa x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz