Rozdział 20 - Pożegnania czas

2.1K 68 3
                                    

Perspektywa Lily:

Po szczerej rozmowie wraz z Emily udałyśmy się na śniadanie do jadalni alfy. Stefan chciał, żeby ten posiłek spożyć wspólnie z Emily i jej rodzicami, co mnie osobiście ucieszyło, ponieważ nie będę musiała sama użerać się z Tiffany, Marco czy Luną.

Wchodząc do jadalni zauważyłam, że wszyscy siedzieli już przy stole, więc nie ociągając się usiadłyśmy na pozostawionych nam wolnych miejscach. Nim omegi podały nam posiłek zdążyłam rozejrzeć się po obecnych tu osobach i zauważyłam, że alfa był jakiś przygaszony i smutny, luna natomiast siedziała dumnie z obojętnym wyrazem twarzy, Marco zaś siedział zgarbiony podpierając jedną ręką głowę i patrząc tępo w dal.
Obok niego siedziała Tiffany i wesoło coś mu tłumaczyła nie zważając na to czy on jej słucha, czy nie. Po przeciwnej stronie stołu siedzieli rodzice Emily i z obrzydzeniem patrzyli na ,,zakochaną parę,, nawet nie kryjąc swojej nienawiści w stostnku do dziewczyny.  Obok nich siedziała Emily i podobnie do swoich rodziców posyłała w kierunku Tiffany nienawistne spojrzenia, a niedaleko niej siedziałam ja i bardzo się pilnowałam by nie parsknąć śmiechem na widok tych wszystkich min.

Śniadanie minęło nam w ciszy i zanim się obejrzałam wszyscy gdzieś się rozeszli, a w jadalni po za mną została tylko Emily, która szeroko się do mnie uśmiechała.

- Jak tam Lily, spakowałaś się już? - spytała szczęrząc do mnie zęby.

- Tak zrobiłam to już wczoraj, a ty?

- Ja też. Do wieczora mamy sporo czasu, więc co teraz będziemy robić?

- Co powiesz na ostatni spacer na tym terenie? - zapytałam jej, na co ona przytaknęła i obie ruszyłyśmy w stronę drzwi.

Będąc na zewnątrz poszłyśmy w stronę lasu po drodze rozmawiając. Okazało się, że rodzice Emily wcale nie chcieli przychodzić na to śniadanie, ale zrobili to tylko z szacunku do alfy. Frank i Stella bo tak nazywali się rodzice Emily zawsze stali w obronie swojego jedynego dziecka. Uczyli ją szacunku nie tylko do ludzi którymi się otacza, ale też do siebie i swojego ciała. To dlatego w wieku osiemnastu lat nadal jest dziewicą i jest z tego powodu bardzo dumna, bo uważa, że tak wyjątkowa chwila jak pierwszy raz powinna przeżyć tylko ze swoim przeznaczonym, a nie z jakimś przypadkowym gościem, który po wszystkim by zniknął, a ja w pełni się z nią zgadzam, pomimo, że w moim przypadku przeznaczony nie będzie tym który odbierze mi dziewictwo.

Spacer z Emily był świetnym pomysłem. Dziewczyna opowiadała śmieszne historyjki ze swojego życia po czym obie wybuchałyśmy śmiechem tak głośnym, że na pewno w watasze było nas słychać.
Było już po południu i nawet nie spodziewałam się, że ten czas tak szybko zleciał, no ale cóż podobno czas szybciej płynie gdy dobrze się bawisz.
Byłyśmy już nie daleko domu głównego kiedy nagle coś uderzyło mnie w plecy, a tym czymś okazała się być śnieżka rzucona przez wściekłą Tiffany, która w szybkim tępie się do nas zbliżała.

- Od rana cię szukam suko!
Co, nie możesz się pogodzić z tym, że Marco wybrał mnie, więc próbowałaś go otruć. Ale na twoje nieszczęście mój misio-pysio przeżył, a teraz jest tylko i wyłącznie mój, więc nawet nie próbuj się do niego zbliżyć, bo cię zabiję. To ja będę luną tej sfory i to do mnie należy ta wataha, a nie do jakiejś przybłędy. - wywrzeszczała, i wypieła dumnie swoje sztuczne cycki.
Byłam zdezorientowana. Spojrzałam na Emily i zauważyłam, że próbuje nie wybuchnąć śmiechem z pewnością spowodowanym przezwiskiem Marco, które swoją drogą w ogóle do niego nie pasowało.
Nie miałam zamiaru tak stać i być obrażana przez dziewczynę, która rozkłada nogi dla każdego chętnego, więc w przypływie odwagi powiedziałam.

- Skoro twierdzisz, że otrułam Marco to musisz mieć jakieś twarde dowody. - spojrzałam na nią rzucając jej wyzwanie, na co dziewczyna widocznie się zmieszała, a ja kontynuowałam - Ale nie widzę byś je miała więc to są wyssane z palca zarzuty. Poza tym największa dziwka w watasze nie będzie mi mówiła co mam robić, a czego nie. A co do ciebie i tego twojego mysia-pysia to życzę wam dużo szczęścia, cierpliwości a przedewszystkim jakiejś paskudnej choroby wenerycznej, najlepiej takiej którą się długo leczy. Ja się na tym nie znam, ale ty powinnaś się już orientować co i jak. - powiedziałam i odeszłam w  stronę domu głównego pozostawiając za sobą zszokowaną dziewczynę. W połowie drogi dogoniła mnie Emily, która patrzyła na mnie z dumą i podziwem.

Czas mijał nieubłaganie i zanim się obejrzałyśmy nastał wieczór, a co za tym idzie czas naszego wyjazdu.
Wychodząc z domu z walizką zauważyłam Emily, która żegnała się z rodzicami i każde z nich płakało. Nie chciałam im przekszkadzać więc stanęłam z boku i zaczęłam się im przyglądać, ale nie stałam tam długo ponieważ podszedł do mnie Stefan i mocno przytulił.

- Wiedz, że jesteś dla mnie jak córka, której nigdy nie miałem, więc jeśli będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń śmiało o każdej porze dnia i nocy. - oświadczył, po czym wypuścił mnie ze swojego uścisku i podszedł do Emily by ją też przytulić. Po pożegnaniu się wraz z Emily  wsiadłyśmy do podarowanego nam przez alfę samochodu i ruszyłyśmy na podbój nowej watachy.

 Po pożegnaniu się wraz z Emily  wsiadłyśmy do podarowanego nam przez alfę samochodu i ruszyłyśmy na podbój nowej watachy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Samochód podarowany dziewczynom przez Stefana

Ta gorsza betaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz