Rozdział 26 - Szczęście

2.1K 78 9
                                    

Perspektywa Arona:

Nigdy nie myślałem, że po tym wszystkim co mnie spotkało mogę być naprawdę szczęśliwy a jednak. Każda chwila spędzona w obecności Lily wywołuję uśmiech na mojej twarzy, a każde przypadkowe muśnięcie jej skóry przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Nigdy bym nie pomyślał, że jaka kolwiek dziewczyna po za moją mate sprawi, że będę się czuł jak zakochany szczeniak, a to wszystko za sprawą tej pięknej dziewczyny i naszych wspólnych spacerów. Muszę przyznać to sam przed sobą. Zakochałem się. Co jakoś bardzo mi nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie podoba mi się ta myśl. Już od dawna szukałem odpowiedziej kobiety by się ustatkować, ale zawsze myślałem że będzie to partnerstwo opierajace się w najlepszym wypadku na przyjaźni, bo po tym co mnie spotkało przestałem ufać kobietom. Aż tu do mojego świata wkracza przepiękna Lily i wywraca mój poukładany świat do góry nogami. Ona nawet nie wie ile dla mnie zaczęła znaczyć i szczerze powiem, że boję się jej reakcji.

-A co jeśli ona nas nie pokocha? - zapytał mnie mój wewnętrzny wilk Orion

- Szczerze to nie wiem, ale możesz być pewny, że nie poddam się tak łatwo. Nie po to przez to wszystko przechodziliśmy by teraz zrezygnować z szansy na nowe lepsze życie u boku pięknej kobiety. - Oświadczyłem pewny siebie

- Nigdy nie myślałem, że aż tak cię weźmie. Nie spodziewałem się, że po tej zdradzieckiej suce w końcu trafi się wilczy amorek. - Nabijał się

- Tak ja też nie - odpowiedziałem, a Orion już więcej się nie odezwał.

Naprawdę nie miałem zamiaru poddawać się w walce o uczucia Lily. Dołożę wszelkich starań by i ona mnie pokochała, chociaż wiem, że to nie będzie takie proste. Gdzieś w głębi duszy czuję, że ta kobieta jest dla mnie stworzona, choć nie połączył nas księżyc, ale mam zamiar małymi kroczkami jej to udowodnić.

Właśnie śpieszę się na spotkanie z moją ukochaną. Jestem spóźnony, a wszystko przez tą przeklętą różę przez którą zdąrzyłem się już trzy razy pokłuć, ale wszystko zrekompensował mi uśmiech na twarzy Lily i oczywiście jej rumieniec dzięki któremu wyglądała jeszcze piękniej. Patrząc na nią nie mogłem się powstrzymać i musiałem ją dotknąć, więc nie zważając na to czy jej się to podoba czy nie chwyciłem dłoń Lily i nie puściłem jej aż do końca spaceru. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Po godzinie spaceru każde z nas musiało wrócić do swoich obowiązków. Ja udałem się w stronę domu głównego, a Lily poszła na plac budowy, by pomóc innym wilczycom.
Wchodząc do gabinetu zamarłem na widok osoby której nigdy nie spodziewałem się więcej zobaczyć.

- Błagam pomóż mi

Ta gorsza betaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz