Part 1

16.9K 658 287
                                    


Nicola

Pop, pop, pop.

Byłam właśnie w trakcie czytania książki, kiedy usłyszałam zamieszanie na dole, a potem krzyki. Na chwilę wszystko zamarło, by potem doszły mnie odgłosy wystrzałów. Zrobiłam pierwszą rzecz, jaka przyszła mi do głowy. Zamknęłam książkę i starając się zachowywać jak najciszej, wsunęłam pod łóżko w naiwnej nadziei, że nie zostanę zauważona. Stopy uderzające o podłogę za drzwiami były coraz bliżej.

Drzwi do mojego pokoju otworzyły się, uderzając głucho o ścianę. Zamknęłam oczy, starając się oddychać najpłycej, jak potrafię. Zastygłam w bezruchu, pragnąc, żeby mężczyzna sobie poszedł. Widziałam tylko jego buty. Zaczęłam odliczać sekundy. Stał, nie poruszając się. Na co czekał?

– Możesz stamtąd wyjść sama, albo cię wyciągnę.

Zerknęłam na lewo i nasze spojrzenia spotkały się w lustrze opartym pod kątem o ścianę. Może weźmie mnie za jedną z pokojówek, które też mieszkały na tym piętrze? Wysunęłam się z przeciwnej strony, niż on stał, podniosłam na kolana i nieśmiało wyjrzałam zza materaca. Czarna lufa była wymierzona w moją głowę. Uniosłam dłonie do góry w geście poddania, wyszłam z pokoju i dołączyłam do służby zgromadzonej przy podeście schodów i pilnowanej przez dwóch uzbrojonych mężczyzn.

– Która z was to Nicola?

Wszyscy wpatrywali się w mężczyznę, który zadał pytanie. Po chwili ciszy uniósł broń i ją odbezpieczył.

– Nie zamierzam przez ciebie umierać, grubasko – syknęła za moimi plecami Carmela, popychając mnie do przodu.

Zaczerwieniłam się, słysząc to określenie. Wszyscy rozstąpili się na boki, zostawiając mnie na pastwę obcych – zdemaskowaną i zidentyfikowaną.

– Zabierz ją na dół – rozkazał.

Prześmiewczym gestem, a przynajmniej ja to tak odebrałam, wskazał schody. Przełknęłam ciężko. Jeden z mężczyzn stał przy drzwiach, inny w przejściu do salonu. Wszyscy byli uzbrojeni. Ten, który prowadził mnie z góry, miał na sobie kevlarową kamizelkę. Podobnie jak pozostali.

Widok w salonie był zaskakujący i nie nastrajał pozytywnie. Mój ojciec klęczał w kałuży krwi, która sączyła się z jego lewego ramienia. Był blady, ale trzymał się prosto. Obrzucił mnie nieprzyjaznym spojrzeniem, ale milczał. Za to mój najmłodszy brat otworzył buzię.

– Jak to się stało, że portugalskie zbiry znalazły się tak daleko od domu? – zakpił.

– Nie bój się, chłopczyku – odparł tym samym tonem prowadzący mnie mężczyzna – Weźmiemy, co nasze, i już nas nie ma.

Zerknęłam w stronę Vito. Widok tuż za nim sprawił, że się zatrzymałam, rozchylając usta w szoku. Mój bliźniak leżał rozciągnięty na dywanie. Jego klatka piersiowa nie unosiła się. Czy Lirio nie żył?!

– Nie patrz! – rozkazał ktoś spokojnym głosem, zasłaniając mi widok.

W polu widzenia miałam teraz granatową koszulę z rozpiętym pod szyją kołnierzykiem. Uniosłam wzrok do góry, natrafiając na najbardziej chmurne, stalowe spojrzenie, jakie widziałam w swoim życiu. Moje oczy rozszerzyły się w przypływie nagłego zaskoczenia. Jedyny mężczyzna, który nie miał na sobie kamizelki i, poza bronią w lewej ręce, nie był ciężko uzbrojony.

– Chuj mnie obchodzi, czy zabierzesz tę kupę gówna sprzed moich oczu – warknął mój ojciec, powodując, że moje ramiona opadły, a spojrzenie wbiło się w ziemię. Czułam, jak zdradziecki rumieniec wstydu wypełza mi na policzki. – Wyświadczyłbyś mi przysługę, gdybyś ją zabił – zaśmiał się.

Ukryte motywy - Baleary tom #1 - Wydana - Już w sprzedażyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz