Pov. Lucas
Siedziałem w salonie co chwilę popijając sok jabłkowy, kiedy do środka weszła moja siostra z zeszytem i złością wymalowaną na twarzy na co starałem się nie parsknąć śmiechem.
- Maita, co znowu zrobiłaś? - zapytałem w końcu, kiedy dziewczynka usiadła obok mnie i podała kolorowy zeszyt.
- Dostałam uwagę, ale tym razem to nie moja wina - zaczęła się tłumaczyć standardowym tekstem. - Ja tylko tak lekko popchałam Addie'go, a ten upadł i skręcił nadgarstek.
Od razu się zdrygnełem przypominając sobie co ja zrobiłem w barze Sam.
- Więc dlaczego uważasz, że to nie twoja wina? - zapytałem ściszonym głosem.
- Bo to on nie chciał mnie przepuścić do klasy, więc żeby wejść po prostu go odepchnęłam i w dodatku to nie sprawiedliwe, że tylko ja dostałam uwagę, a go pani głaskała po główce...
Dalej nie słuchałem po prostu nie mogłem odgonić myśli z baru i tego, że przez moją głupotę Samantha straciła dziecko w dodatku nie będzie miała już nigdy zajść w ciążę.
Spieprzyłem jej całe życie tylko dlatego, że nie chciała mi sprzedać alkoholu.
- Lucas, słuchasz mnie w ogóle? - zapytała lekko zdenerwowana machając mi dłonią przed twarzą.
- Jasne, maluchu, że słucham - powiedziałem i posadziłem dziesięciolatkę na kolanach na co lekko się skrzywiła, bo uważała, że jest za duża na takie rzeczy, a ja za każdym razem, żeby ją wkurzyć robiłem to, ale tym razem chciałem jej wytłumaczyć do czego mogło doprowadzić swoim zachowaniem. - Maita, znasz Samanthę? Ta wysoka, ładna blondynka, która pracowała ze mną w barze u Chrisa? - zapytałem.
- Tak ona ciągle kłóciła się z Chrisem - zmarszczyła brwi. - I jest w ciąży! Niedługo będzie mała dzidzia. - dodała uradowana na co się skrzywiłem.
- Maita, Samantha nie jest już w ciąży...
- Urodziła już? Kiedy? A to nie jest za wcześnie? Przecież dziecko musi siedzieć w brzuchu dziewięć miesięcy.
- Nie urodziła.
- Nie rozumiem.
- Pamiętasz ten dzień, w którym przyszedł do nas...tata? - zapytałem na co blondynka pokiwała głową, a cała radość zniknęła od razu z jej błękitnych oczach. - Tego dnia upiłem się jak świnia i zrobiłem tak jak ty. Samantha nie chciała sprzedać mi więcej alkoholu, więc ją odepchnąłem. Pomimo starań Chrisa i szybkiego przyjazdu pogotowia dziecko odeszło, a ja strasznie tego żałuję, ale chcę ci powiedzieć, że pomimo tego iż Anddi nie chciał wpuścić cię do klasy nie możesz go popychać, bo może to doprowadzić do tragedii dziś tylko skręcenie nadgarstka, ale co jeśli upadłby i uderzył głową? Byłoby kiepsko, prawda?
Maita przez cały ten czas słuchała mnie uważnie ze łzami w oczach, a ja wiedziałem, że nie powinienem mówić tego wszystkiego od razu, ale wiedziałem, żeby jej wytłumaczyć musiałem powiedzieć jakie mogą być tego skutki i co sam zrobiłem.
- To co ja mam teraz zrobić? - zapytała po długiej chwili ciszy.
- Przeprosić...
- A ty przeprosiłeś Samanthę?
Czy ja przeprosiłem Samanthę? Owszem wiele razy pisałem i dzwoniłem do niej, ale za każdym razem odrzucała moje połączenia i nie odpisywała na SMS-y.
- Wiesz...moja sytuacja jest inna, bo doprowadziłem do ogromnej tragedii i nie wystarczy powiedzieć głupie "przepraszam" , bo to byłoby tak jakby wielkiego psa trzymała na cieniutkiej lince...
- To kup kwiaty i coś słodkiego.
Zaśmiałem się na jej pomysł, ale z drugiej strony w końcu musiałem z nią porozmawiać.
- Kupię.
Wstałem ze swojego miejsca i ubrałem kurtkę i buty.
- Lucas, a podpiszesz mi tą uwagę i nie powiesz nic mamie? - zapytała słodko się uśmiechając.
- A zrobisz coś z tym?
- Przeproszę Anndie'go.
Wzięłem jej zeszyt i szybko podpisałem tym razem nie zamierzałem mówić o tym mamie, bo chciałem, żeby Maita sama rozwiązała swój problem z małym chłopcem.
Zanim się obejrzałem stałem już pod drzwiami Samanthy z bukietem czerwonych róż i czekoladkami.
Wzięłem głęboki oddech i zapukałem dwa razy.
Tu nie chodziło tylko o przeprosiny, ale i podziękowania, bo gdyby nie Samantha, to dawno siedziałbym w więzieniu za nieumyślnie spowodowanie śmierci dziecka.
Kiedy usłyszałem kroki chciałem po prostu uciekać, bo wydawało mi się głupie.
Zniszczyłem jej całe życie i w zamian za to przyniosłem kwiaty i czekoladki.
Ale na ucieczkę było już za późno.
Drzwi zostały otwarte, a w progu stała blondynka z czerwonymi od płaczu oczami i włosami we wszystkie strony.
- Lucas? - zapytała zszokowana moim przyjściem. - Luny, nie ma poszła do Chrisa.
Zignorowałem ukucie w sercu na myśl o Lunie i zaczęłam działać.
- Przyszedłem do ciebie. - powiedziałem całkowicie poważnie.
Blondynka bez słowa wpuściła mnie do środka i jak gdyby nigdy nic usiadła na kanapie gdzie miała pełno chusteczek higienicznych i pluszowego misia.
- Samantha, ja...wiem, że głupie przepraszam nic nie pomoże i wiem, że moje głupie pierdolenie nic nie da, bo jest na to za późno, ale naprawdę jest mi przykro i...tak cholernie cię przepraszam. Gdybym mógł cofnąć ten cholerny czas, to...
- Lucas, wyjdź stąd, proszę - powiedziała szeptem, a samotna łza spłynęła po jej policzku. - Wyjdź stąd do cholery! To, że nie zgłosiłam tego na policję, bo po prostu było mi żal twojej matki, która przyszła i błagała mnie na kolanach, żebym tego nie zrobiła nie oznacza, że nie zgłoszę nachodzenia na mnie! Daj mi kurwa święty spokój!
Po tych słowach położyłem kwiaty i czekoladki na szklany stolik i wyszedłem w pośpiechu wywracając się o śmietnik i z cholernymi łzami szedłem do domu jak jakiś debil tak cholernie skrzywdziłem Samanthę.
Po chwili dostałem SMS-a i natychmiast wyciągnęłem telefon z myślą, że może to blondynka, ale to nie była ona.
Chris: wiem, że cię kiedyś zwolniłem, ale potrzebuje pomocy w barze tymbardziej teraz, kiedy wyjeżdżam i...potrzebuje zaufanej osoby takiej jak ty.
Zmarszczyłem brwi czytając Informacje o tym, że wyjeżdża.
Ja: gdzie wyjeżdżasz?
Chris: wyjaśnię ci wszystko za piętnaście minut na boisku obok twojego bloku, ale najpierw muszę wiedzieć czy się zgodzisz.
Ja: jasne.
Dziś rozdział z perspektywy Lucasa, ale musiałam zrobić coś w kierunku pogodzenia tak naprawdę dwójki głównych bohaterów.
Macie jakieś pomysły dlaczego Chris wyjeżdża i gdzie?
CZYTASZ
Erotyczne Pragnienie[Będzie Druga Część!!]
Action- C-co robisz?! - krzyknęłam spanikowana. - Luna, spokojnie...ty mnie zaspokoisz, a ja dam ci premie. - powiedział i zbliżył się do mnie. Jednym ruchem podwinął moją spódnice do góry i oblizał usta. - Zostaw. Nie chcę. - powiedziałam pewnie siebie i...