Rozdział 3

611 43 226
                                    

- Jak długo to będzie jeszcze trwało?- zapytał podenerwowany Newt.

Od trzech dni nie dostali żadnej informacji o stanie Loreny. Pytali o nią Jansona, jednak mężczyzna zbywał ich uśmiechem i zapewniał, że za niedługo ją zobaczą.

- Matko labiryntowa... Może robią na niej jakieś eksperymenty?- zapytał nieopatrznie Patelniak.

- Wiesz co... Ty jak coś powiesz, purwa...- zbeształ go Minho, widząc minę Newta.

- Może faktycznie to było coś poważnego. To nie wyglądało na zwykłe przemęczenie.- zauważył Thomas. Mówili przyciszonymi głosami, by chłopcy z innego labiryntu siedzący obok przypadkiem nie słyszeli, o czym rozmawiają. Dodatkowo zagłuszał ich szmer rozmów prowadzonych przez innych nastolatków. Zdążyli z niektórymi się zakolegować, ale uważali, że o tym nie musiał każdy słyszeć.

- Co masz na myśli?- zapytał zdziwiony Newt.

- Przypomnijcie sobie, jak wyglądała. Blada, oblana potem, kręciło jej się w głowie, zemdlała. Czy któreś z nas tak wyglądało?

- Nie sądzisz chyba...- Minho nie dokończył zaniepokojony i spojrzał na blondyna. Wodził palcem wzdłuż brzegu metalowego kubka. Widać było, że bije się z myślami.

- Nie wiem, ale Teresy też nie widziałem od tamtego momentu.

- A ty znowu o niej...- westchnął poirytowany Minho.

- Minho...- upomniał go Winston. Azjata tylko przewrócił oczami.

Rozmowy na stołówce nagle przycichły, więc rozejrzeli się, by sprawdzić, o co chodzi.

W ich stronę szło dwóch strażników w czarnych kombinezonach, z bronią w ręku. Jeden był łysy, a drugi miał krótko obcięte, blond włosy.

- Janson prosi do siebie Thomasa, Newta i Minho. Którzy z was to oni?- zapytał łysy strażnik.

Chłopcy spojrzeli po sobie i wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Wstali i ruszyli za mężczyznami.

Wyszli ze stołówki, odprowadzani bacznym spojrzeniem kilkudziesięciu par oczu i udali się szarym, chłodnym korytarzem w nieznaną im część budynku.

W pewnym momencie zauważyli idącego z naprzeciwka młodego laboranta, który przechodząc obok nich, kiwnął głową na powitanie strażnikom. Mężczyźni posłali mu krótkie spojrzenie, ale nie zwolnili kroku.

Przechodząc obok nich, trącił Minho ramieniem.

- Hej, uważaj trochę!- burknął Azjata w jego kierunku. Obrócił się, by zobaczyć kto to dokładnie.

Laborant tylko spojrzał na nich przelotnie i odszedł szybkim krokiem.
Minho zauważył, że tamten miał na twarzy maskę, a oczy mężczyzny były czarne. Włosy również miał bardzo charakterystyczne, ciemno turkusowe.
Azjata potrząsnął głową i ruszył z powrotem za przyjaciółmi.

- Możemy wiedzieć, o co chodzi?- zapytał Thomas po pewnym czasie, gdy przestał liczyć, który raz już skręcili. Odpowiedziała mu cisza.

***

Stanęli przed metalowymi, nitowanymi drzwiami. Obok nich czekał na chłopców Janson. Na jego ustach brakowało chytrego uśmieszku, który pojawiał się za każdym razem, gdy go spotkali. W tym momencie wydawał się chłopcom zmartwiony.

- To, co zaraz zobaczycie, cóż...

Jak na zawołanie całej trójce serca zaczęły kołatać jak oszalałe, a zimne dłonie strachu chwyciły ich za gardła.
Newt podświadomie przypuszczał, z czym lub kim, może mieć to związek.

Sacrifice || Próby ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz