Rozdział 5

448 29 51
                                    

- Do fuja, możesz nie wywijać tymi kopytami?

- To może patrz, gdzie wsadzasz twarz? Nie mam oczu w zadku.

- Jak Gally'ego kocham... Wyjdziemy, to zasadzę ci takiego kopa, że z wrażenia...

- Cicho.- Syknął Newt- Bo was wykopię Szczurowi przed twarz. Wyjdzie na to samo, jak się nie zamkniecie.

Chłopcy przeciskali się przez wąskie kanały wentylacyjne. Starali się robić to jak najciszej, jednak mieli wrażenie, że wszystko zaczęło działać przeciwko nim. Co rusz blacha, z której tunele były wykonane, uginała się i odskakiwała z głuchym odgłosem, roznoszącym się po najbliższej okolicy. Na domiar złego, każdy starał się nie myśleć o Lorenie, jednak ich nerwy napięte niczym struna, powoli zaczynały nie wytrzymywać. Uświadomiwszy sobie, w jak śmiertelnym położeniu się znaleźli, pragnęli uciec dokądkolwiek, byle jak najdalej od tego przeklętego miejsca.

Aris, chłopak którego jak się okazało, Thomas zdążył poznać, wytłumaczył im wszystko. Od początku obserwował przez kratę w wentylacji tajemnicze dostawy ciał skrytych pod płachtami do pewnego pomieszczenia, do którego niestety kanały już nie dochodziły. Musiał sam sprawdzić co się w nim znajduje, gdy Thomas został zabrany wraz Newtem i Minho. Pomógł mu pewien pracownik laboratorium, który dostarczył mu kartę. Ponoć należał do jakiegoś ruchu oporu. Aris miał wątpliwości co do jego osoby, ale został przyparty do muru. Tonący nastolatkowie brzytwy się chwytali.

To, co tam zobaczył, przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Wiszące ciała pod sufitem, podpięte do jakiejś aparatury. Dziwna, niebieska ciecz ściągana z ich organizmów. Jego Rachel wiszącą razem z nimi. Opowiedział im również, że w tym samym miejscu żona Szczurowatego spotkała się z AVĄ PAIGE. Wszyscy byli przekonani, że kobieta nie żyje, że DRESZCZ został pokonany. Jednak ci, których uważali za swoich wybawców, okazali się tą samą organizacją, która zniszczyła im życie i wciąż dążyła do tego, by systematycznie deptać każdy pozytyw, który przedstawiało im życie. Niszczyli wszystko, co tamci kochali.

- Jesteśmy.- Syknął Aris i pchnął nogą kraty wentylacji. Osłona odbiła się z hukiem od ściany, a chłopcy mogli wyjść na korytarz techniczny.

Thomas rozejrzał się nerwowo, zastanawiając się, w którą stronę ich poprowadzić. Pospieszył ich ruchem ręki, niecierpliwiąc się i wyczekując jakiegoś zagrożenia.

- Mam pomysł. Idźcie.

- Co chcesz zrobić?- zapytał Minho. Wciąż nie ufał Arisowi.

- Chcecie wyjść, prawda? Zaufajcie mi.

Chłopcy wymienili zaniepokojone spojrzenia.

- Pójdę z nim.- Zaproponował szybko Winston, po czym ponownie zniknął w otworze wentylacyjnym razem z Arisem.

- Dobra, ruszcie się.

Thomas pobiegł wraz z Minho przodem. Wpadli na korytarzu, o mało nie zderzając się z ciemnoskórą doktorką. Chłopcy rozpoznali w niej lekarkę, która zabrała Teresę, jeszcze nim rozpoczęły się ich badania.

- Co wy tutaj robicie?!- Zapytała podejrzliwie. W tym samym momencie rozbrzmiało wycie syreny alarmowej, a lampy umieszczone na ścianach zaczęły migać na czerwono. Thomas wymienił spojrzenia z Minho, lekko się uśmiechając. Azjata wiedział, że to nie wróżyło nic dobrego. Był pewny, że wpadł na jakiś "genialny pomysł".

***

Sacrifice || Próby ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz