Rozdział 13

319 21 75
                                    

Jechali przez pustynię, zadowoleni, że ich nogi pokryte pęcherzami i odciskami nareszcie mogą odpocząć. Rozkoszowali się chłodnym powiewem, wpadającym przez uchylone okno samochodu. Niektórzy spali, inni, nieco znużeni, obserwowali horyzont, który od kilku godzin tak naprawdę się nie zmieniał.

W pewnym momencie warkot motocykla, do którego zdążyli się przyzwyczaić i zignorować, zabrzmiał jeszcze głośniej, po czym wszyscy mogli usłyszeć krzyk i śmiech Loreny.

Newt, który przed chwilą cieszył się jak dziecko z przejażdżki, teraz zapadł się nieco bardziej w fotelu i obserwował jak rodzeństwo oddala się od nich w zawrotnym tempie, po czym na nowo się z nimi równa. Tak jakby Delorian chciał rzucić Jorge wyzwanie.

- Głupi dzieciak. Niech robi tak dalej, to oboje zostaną na pustyni- mruczał pod nosem mężczyzna.- Co on sobie myśli? Że benzyna to na drzewach rośnie?

- Ale tu nie ma drzew.- Zauważył Patelniak i bardziej wytężył wzrok, by sprawdzić czy czegoś nie przeoczył.

- Wiem przecież.- Warknął Jorge i spojrzał na wskaźnik poziomu paliwa.

- Pajac.- Mruknął Minho i odchylił głowę, by spróbować się zdrzemnąć. Nie było to jednak takie proste z powodu ciągłych wstrząsów.

- Możecie mnie kurde, przestać wyzywać? Jakby tu była Lorena...- Oburzył się Siggy, ale napotkał surowy wzrok Newta w uszkodzonym lusterku.

- Jakby tu była, ale jej nie ma. Ta Lorena raczej ci nie pomoże.- Burknął.

- A ciebie co ugryzło?- Rzucił Minho.

- A jak myślisz?- wtrąciła Brenda.- Zepsuła mu się dziewczyna.

- Nie zepsuła się- oburzył się blondyn.- Po prostu... Jest inna.

- Jasne.- Brenda wbiła wzrok w horyzont.

- A tobie o co chodzi?- kontynuował Newt.

- O to, że zachowujesz się jakby nie było żadnego wyjścia. Jak ją tak kochałeś, to nie zachowuj się jak ciota tylko walcz.

Siedziała tuż za nim, dlatego kopnęła go w fotel.

- Chyba trochę przesadzasz...- Minho mruknął, mając nadzieję, że nie wplącze się po uszy do kłótni.

- Hej!- obruszył się.- Możesz przestać? A tak w ogóle, to nie twoja sprawa co się dzieje między nami!

- Co się dzieje? Chyba co się działo! Ty tępy...

- Jeszcze słowo, a...- Newt odwrócił się na siedzeniu, żeby jej dopiec, ale przerwał mu Jorge:

- Zamknijcie się albo zostawię was na pustyni! Ty- wskazał na Brendę palcem, jednocześnie nie odrywając wzroku od drogi- kończysz z odzywkami i mądrościami, a ty- wskazał na blondyna- przestaniesz być ciotą i w końcu powiesz Lorenie dokładnie co między wami było. A jak dowiem się, że tego nie zrobiłeś, pozwolę Brendzie znowu ci dokuczać.

- Genialnie.- Newt westchnął i oparł głowę o zagłówek.

Atmosfera w samochodzie zgęstniała. Teresa i Aris zaczęli cicho rozmawiać, udawając, że wcale  nie obchodzi ich wymiana zdań. Nie chcieli mieszać się w konflikt. Thomas za to myślami był zupełnie gdzie indziej, więc nawet nie wiedział co się stało. A Niko jak Niko... Spał.

- Co za banda...

Newt już nie zwracał uwagi na Jorge. Odpłynął myślami do jednego z wieczoru w Strefie.

Świerszcze cichutko grały, a świeczka oświetlająca ich pokój właśnie się wypaliła, czemu towarzyszył charakterystyczny zapach.

Lorena leżała przytulona do Newta i  właśnie skończyła liczyć w myślach deski, z których zbudowano ścianę przed nimi. Miała nadzieję, że w ten sposób uda jej się szybciej zasnąć. Nienawidziła stanu, w którym pomimo zmęczenia nie potrafiła zasnąć. Czuła jak Newt gładzi dłonią jej  plecy.

Sacrifice || Próby ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz