*Saray pov*
Parę miesięcy temu postanowiłam zasadzić przed domem parę kwiatów. Jak zawsze o tej porze roku, było tak ciepło że pracę wykonywałam w samych ogrodniczkach i koszulce bez rękawów. Po pewnym czasie zauważyłam, że moja córeczka przygląda mi się z niemałym zaciekawieniem.
- Mamo, dlaczego na twoim ramieniu jest skorpion?- zapytała mnie wówczas Estrella.
- To tatuaż, kochanie. Przypomina mi kogoś.- uśmiechnęłam się do niej i spojrzałam w jej piękne, bystre oczka. Mimo to, że miała dopiero osiem lat była bardzo mądra, a w dodatku tak energiczna i przebojowa, że z daleka czuć było tę cygańską krew.
- A kogo?- mała uniosła brwi w przeuroczy sposób, a ja położyłam się obok niej na trawie i zaczęłam swoją opowieść.
- Cóż... Kiedyś bardzo, bardzo mocno zabłądziłam, wiesz?
- Zgubiłaś się? Gdzie?
- W życiu.- pokiwałam głową.- Popełniłam baaardzo dużo złych decyzji i trafiłam do więzienia. Było to okropne miejsce, ale poznałam tam kogoś, kto zmienił moje życie.
- Naprawdę?
- Tak. Była to Zulema. Ją też tam przywiodły jej błędy. Każdy sądził, że jest zła, ale ja ją bardzo polubiłam.
- Dlaczego?
- Bo to najmądrzejsza i najlojalniejsza osoba, jaką znam. Nigdy mnie nie zostawiła. Nigdy. Nawet kiedy się kłóciłyśmy czy nie odzywałyśmy do siebie, wciąż wiedziałyśmy że jesteśmy jak siostry.
- Co teraz robi?- Estrellita zadała kolejne pytanie, które chodziło za mną przez kolejne tygodnie. Co się z nią działo? Gdzie mieszka? Czy w ogóle żyje?
Jak się później okazało, wkrótce miałam się dowiedzieć.
*Zulemita pov again*
Po kilku godzinach dotarliśmy na miejsce.
- To tutaj?- zapytał Antonio.
- Tak sądzę.
- Nie będziesz zła, jeśli przyjadę po ciebie za dwie godziny?
- Dlaczego? Nie idziesz ze mną?
- To nie jest dobry pomysł.
- Racja.- kiwnęłam głową.- Tylko nie zapomnij o mnie.- zaśmiałam się.
- Nie ma mowy.- obiecał, po czym pocałował mnie i wsiadł z powrotem na motor.- Do zobaczenia.
Przekroczyłam furtkę do domu, który wyglądał dokładnie tak, jak go sobie wyobrażałam. Musiał należeć do Cyganki.
Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi dziewczynka, która była pewnie córką Saray.
- Cześć, Estrella.- uśmiechnęłam się.- Mama jest w domu?
- Jest...- zaczęła mała, ale urwała w połowie zdanie, nie wiedząc jak się do mnie zwrócić.
- Jestem Zulema.- przedstawiłam się.
- Kochanie, kto...- zawołała Vargas, ale widząc mnie w progu, oniemiała. Szeroko się uśmiechnęła, odsłaniając tym samym białe zęby. Po jej policzku spłynęła łza, a ja uniosłam ręcę i z powrotem je opuściłam.
- Nie uściskasz mnie?- spytałam, ale zanim skończyłam zdanie, kobieta rzuciła się w moim kierunku i mocno mnie objęła.
- Chodź, usiądziemy w salonie.- powiedziała, a kiedy tam się znalazłyśmy kontynuowałyśmy roszmowę.- Jak tu się dostałaś?
- Hierro mnie przywiózł.
- Pierdolisz!- zaśmiała się głośno.- Naprawdę?
- No.- pokiwałam powoli głową.
- Kiedy wyszłaś?
- Dzisiaj. On na mnie czekał.
- Cholera... Będziecie mieszkać razem?
- Mhm. Ale nie tutaj.
- Nie, Zulema, nie mów, że...
- Przyszłam się pożegnać. Niedługo wyjeżdżamy do Meksyku.
- Dlaczego akurat do Meksyku?
- Temat rzeka. Nie rozmawiajmy o tym.
- Jasne. Zule... Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Wiesz, że nie chcę żyć tak jak wszyscy.- wzruszyłam ramionami.- Nie chcę chodzić do pracy, spać, oglądać telewizji i myć się codziennie o tej samej porze. Nie chcę ograniczać się, bo nie mam na coś czasu, siły czy pieniędzy.
- Nie boisz się?
- Oczywiście, że się boję. Ale nie mam nic do stracenia.
- A co z nim? Jego nie chcesz stracić. Myślisz, że będziecie jak pieprzeni Bonnie i Clyde? Kurwa, świetnie. Może nawet skończycie tak jak oni. Zabiją was podczas strzelaniny, której nawet nie będziecie się spodziewać!
- Przestań!- wydusiłam urażona.
- Przepraszam, poniosło mnie.- mruknęła, na chwilę zostawiając warzywa które właśnie kroiła i siadając obok mnie na kanapie.
- Masz rację.- powiedziałam głucho.- To się nie skończy dobrze. Ale rozmawialiśmy o tym. Jeśli mamy kiedyś umrzeć, niech nas to spotka w jednym momencie. Nie chcę, żeby musiał mnie opłakiwać. I na odwrót, ja też nie chciałabym usychać z tęsknoty za nim.
- To ma sens.- przyznała Cyganka.
- Oczywiście, że ma. Poza tym... Będziemy prowadzić życie jak w filmie.
- Zamierzasz odwiedzić córkę?
- Chciałabym.
- Ona pewnie też. Nawet się nie zastanawiaj, po prostu się spotkajcie.
- Sama nie wiem. Mam do niej przyjechać na kawę, jakbym ją znała od zawsze? Jakby nic się nie wydarzyło?
- Możesz też po prostu nie odezwać się do niej przez resztę życia.
- Muszę z nią porozmawiać.
- To umów się z nią na jakiś wieczór, jeszcze zanim stąd wyjedziecie.
- Mam pomysł.- uśmiechnęłam się, a następnie przeniosłam wzrok na wchodzącą do pomieszczenia dziewczynkę. Niezbyt przepadałam za dziećmi, ale ta mała skradła moje serce.
- Pobawisz się ze mną?- spojrzała na mnie tymi czarnymi oczkami. Odziedziczyła je po mamie.
- Oczywiście.- odparłam, dając się zaprowadzić do ogrodu. Po chwili przyszła też Saray.
- Kto by pomyślał...- zaśmiała się.- Ciocia Zule bawi się z moją córką.
- No widzisz...- zaczęłam, ale nagle usłyszałyśmy dźwięk klaksonu.- To on. Muszę się zbierać.
- Trzymaj się, Zule.- szepnęła moja przyjaciółka, mocno mnie przytulając.
- Ty też.- odparłam, po czym kucnęłam naprzeciwko Estrelli.- Rośnij zdrowo. I nie rozrabiaj za bardzo.- dodałam, ściskając ją i całując w policzek. Kiedy skończyłam się żegnać, wstałam i ruszyłam w stronę furtki. Hierro stał jakieś trzydzieści metrów dalej.
- Jedziemy?- spytał, a ja pokiwałam głową i usiadłam za nim.
CZYTASZ
Amor Peligroso. Zulema Zahir x Antonio Hierro- v.2
FanfictionCzęść druga mojego opka, które "znata i kochata" ❤