Była trzecia w nocy. Siedziałam na tarasie, dopalając papierosa. Rano miałam się obudzić z myślą, że to ten dzień. Dzień naszego ślubu. Chciałam czuć radość, a nie strach, jednak miało być inaczej.
- Zulema Zahir? - usłyszałam jakiś głos z dołu. Kiedy wychyliłam się przez barierę, zauważyłam jakiegoś chłopaka. Miał najwyżej dwadzieścia lat. Zwróciłam uwagę na to, że nie wymawiał mojego imienia tak jak wszyscy Hiszpanie - "Sulema", zamiast tego dodał "i" po literze l. W świetle księżyca zauważyłam też, że nie wygląda na tutejszego.
- Czego chcesz, szczeniaku? - zapytałam po arabsku. Mało grzecznie, ale kto pojawiający się u obcych ludzi w środku nocy oczekuje dobrych manier?
- Przysłał mnie tutaj człowiek z Syrii. Znasz go.
- Karim... - szepnęłam sama do siebie.
- Gratuluje ci ślubu. - oznajmił. - Cieszy się, że znalazłaś drugiego Hanbala.
- Wypierdalaj! - krzyknęłam. Dzieciak pobiegł, a ja usiadłam na zimnych płytkach i zalałam się łzami. Obudziło to Antonia, który natychmiast wyszedł z naszego pokoju, który znajdował się za balkonowymi drzwiami.
- Co się stało? - spytał zatroskany, ale ja nie udzieliłam mu żadnej odpowiedzi. Mocno mnie do siebie przyciągnął, gładząc moje włosy. Nie byłam w stanie powiedzieć co się stało - właściwie to nic, ale miałam złe przeczucia.
- Nic, ukochany. - szepnęłam, kiedy uspokoiłam się. - Nic się nie stało.
- Zule...
- Miałam sen. To był tylko sen, prawda?
- Oczywiście, że tak. Jeszcze niedawno spałaś, wiem tylko że kilka minut temu wstałaś i wyszłaś. Czy to dlatego?
- Tak. - skłamałam.
- Już dobrze. Wszystko jest w porządku, a rano musimy wcześnie wstać. Chodźmy do łóżka. - poprosił, a ja kiwnęłam głową. Położyliśmy się, a Hierro objął mnie i chwilę później zasnął. Mi się to udało dużo później, ale kiedy czułam, że robię się śpiąca, nie myślałam już o tej dziwnej wizycie.
***
- Śpisz? - zapytał mnie. Była już dziesiąta.
- Teraz już nie. - odparłam, uśmiechając się do narzeczonego.
- To już dzisiaj.
- Naprawdę? - uniosłam brwi, przesadnie udając zaskoczenie.
- Jesteś...
- Niemożliwa? Wiem. - O której musimy wstać?
- Najpóźniej za godzinę. Najpóźniej.
- No to mamy jeszcze trochę czasu. - zauważyłam, całując go w usta. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Ma wyczucie... - mruknął cicho, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się, rozbawiona jego wypowiedzią.
- Przyjdziecie na śniadanie? - zapytała pani Hierro, kiedy Antonio otworzył drzwi.
- Przyjdziemy? - mężczyzna przeniósł na mnie wzrok i powtórzył pytanie.
- Jasne. - powiedziałam, a jego mama uśmiechnęła się i wyszła.
- Lubi cię.
- Sądzisz tak, bo zaproponowała śniadanie nam obu? - zaśmiałam się.
- Nie. Widzę to. - odparł, a ja podeszłam bliżej i zawiesiłam ręce na jego szyi.
- To chyba dobrze. - mruknęłam.
- Chodźmy. Jak zjemy, będziemy musieli się szykować.
- Racja. - zauważyłam.
***
Po południu kończyliśmy przygotowania - zarówno ślub, jak i wesele miały odbyć się w ogrodzie. Byłam podekscytowana i szczęśliwa, ale jednocześnie wciąż czułam obecność Syryjczyka. Był zdolny mi wybaczyć, ale nie zapomnieć... Mógł pojawić się niczym jeden z gości i powiedzieć, że go zaprosiłam, mógł zacząć strzelać z dachu czy...
Stop, Zulema.
Nie ma o tym mowy.
Nic się nie stanie...
- Zulemo, kochana, wszystko w porządku? - uśmiechnęła się Nieves. - Zostały trzy godziny do ceremonii, musimy cię wystroić.
- Ja pomogę! - usłyszałam głos za swoimi plecami. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć kto to.
- To ja zaczekam w środku. - oznajmiła kobieta. - Bądźcie za chwilkę!
- Cholera, kogo ja widzę... - wydusiłam, patrząc na Saray. - Zmieniłaś się. Wolność ci służy.
- Tobie też. - odparła, przytulając mnie z wielką siłą. - To jest Maria, moj dziewczyna. - dodała, a ja przywitałam się z nią. - Więc bierzecie ślub?
- Cóż... Dlatego tu jesteśmy. Wszyscy kiedyś umrzemy, ale zanim to się stanie, musisz zrobić co słuszne.
- Co takiego?
- Zabawić się.
- Racja. Co tutaj robi figurka z Santa Muerte? - zdziwiła się.
- Wesele miało być w Meksyku w takim właśnie stylu, ale zdecydowaliśmy się na Hiszpanię. Tak czy inaczej, jedna ozdoba musi tu być.
- Kto jeszcze będzie?
- Alta, Amal, Maca, parę osób z rodziny i znajomych Antonia...
- Świetnie. A teraz chodźmy, nie podpadaj teściowej. - zaśmiała się Cyganka.
Kiedy byłam już gotowa, nie mogłam się nadziwić, jaki kawał dobrej roboty one zrobiły. Nie wyglądałam jak laska z Instagrama, mój makijaż wyglądał całkowicie inaczej - był dużo mniej kolorowy, a oczy zdobiły jedynie kreski i rzęsy, ale czułam się przepiękna. Moja sukienka również była piękna - biała, z rękawami i długa aż do kostek, ale nierozłożysta - spokojnie opadała ona w dół, a lekki materiał czasami lekko targał wiatr.
- Dzięki, dziewczyny. - szepnęłam, patrząc na własne odbicie w lustrze.
Wyszłam na zewnątrz. Jak się okazało, przed chwilą dotarli tu Alta i jej kuzyn, brat mojego narzeczonego, a także moja córka. O piątej byli już wszyscy - wtedy właśnie zaczęliśmy ceremonię.
Stanęłam naprzeciwko Antonia, a wtedy przyszedł ostatni gość - ten, który nie był zaproszony, ale o jego wizycie wiedziałam od trzeciej w nocy.
W końcu wpadłam na pomysł na jakąś akcję XD Dobranoc! ❤❤❤
CZYTASZ
Amor Peligroso. Zulema Zahir x Antonio Hierro- v.2
FanfictionCzęść druga mojego opka, które "znata i kochata" ❤