- Zulema. - uśmiechnął się.
- Kto to jest? - zapytał Antonio, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, Karim uciszył go strzałem z pistoletu w górę. Nikt nie krzyknął. Właściwie to czas stanął w miejscu - wszyscy siedzieli na swoich miejscach, bez ruchu.
- Karim, proszę cię... - szepnęłam, zwracając się do niego w ojczystym języku.
- Widzę, że gustujesz w mężczyznach z zarostem. Jego też zamierzasz zabić?
- Zabił go Ferreiro. Nie ja. - odparłam chłodnym tonem.
- Gdyby nie ty, żyłby dalej. - powiedział.
- Wiem. Przepraszam za to. Żałuję tego.
Uklękłam i pokłoniłam mu się na znak szacunku i skruchy, jednak nagle pojawiła sięona. Matka Hanbala. Kobieta wyrwała Syryjczykowi broń i skierowała ją w moją stronę. Wtedy usłyszałam czyjś krzyk, ale nie byłam w stanie odgadnąć, czyj. Czas zatrzymał się po raz kolejny - ja na kolanach, a ona na nogach, z Glockiem przy mojej głowie. Trwało to sekundy, a wydawało się, że to była wieczność.
- Nie po to tu przyszedłem, Rana. Nie powinno ciebie tutaj być. - nakazał wuj, a ja wpadłam w jeszcze większą panikę, choć nie okazywałam tego.
- Nic mu nie róbcie. Nie jest niczego winien.
- Nie zrobię tego. - odpowiedział, a Egipcjanka rzuciła pistolet na ziemię. - To ja wszystkiego cię nauczyłem. Przetrwania, strzelania, opatrywania ran... Całego życia.
- To prawda.
- Nie zamierzam teraz cię zabić. Ani ciebie, ani twojego oblubieńca. Nigdy nie zapomnę tego, co zrobiłaś. Zadałaś nam ogromny cios w samo serce, ale wciąż traktuję cię jak własną córkę. To dlatego, że tego chciał mój siostrzeniec. Dlatego, że do końca cię kochał.
- Ja też, Karimie. Zawsze go kochałam.
- Jak śmiesz! - krzyknęła Rana. - Jak śmiesz mówić, że kochałaś mojego syna?!
- Dalej go kocham. Pojmuję, że to był błąd. Ale życie się toczy... Poznałam kogoś, kto wyleczył moje rany. Zaczekał na mnie sześć lat, kiedy nie mogliśmy się widywać.
- Nie wiem, dlaczego tutaj jesteś. - tym razem Karim zwrócił się do Sabad. - Ale ja jestem tutaj, żeby jej wybaczyć, tak jak chce tego bóg i tak jak chciałby tego Hanbal. A teraz idź stąd, jeśli nie zamierasz zrobić tego samego.
- Nie wybaczę jej tego. Nigdy. - oznajmiła kobieta, odwracając się i idąc w stronę czarnego samochodu. Po chwili już jej nie było.
- Dziękuję... - szepnęłam, a z moich oczu popłynęły łzy szczęścia.
- Robię, co do mnie należy. - usłyszałam w odpowiedzi. Wstałam z kolan, a on otarł moje policzki. - Niech Allah ma was w opiece. - dodał, wychodząc z posesji i wsiadając do drugiego pojazdu, zaparkowanego tuż przy bramie. Kiedy odjechał, ruszyłam w stronę ławek żeby tam usiąść, ale niemal upadłam. Antonio złapał mnie w ostatniej chwili.
- Co tutaj się stało? - zapytała Nieves. Była zdenerwowana, nie rozumiała co się stało, podobnie jak reszta zgromadzonych.
- To Karim. - wyręczyła mnie Macarena. - Wuj byłego chłopaka Zulemy.
- Dlaczego tu przyszedł?!
- Chciał pobłogosławić nasze małżeństwo.
- A ta Arabka?
- Nie chciała mi wybaczyć tego, co zrobiłam. - odparłam krótko, ale pani Hierro oczekiwała dalszych wyjaśnień.
- Mamo, nie dzisiaj, proszę. Już dobrze, Zulemo. Chodźmy. - poprosił, delikatnie łapiąc mnie za rękę. - Już nic ci nie grozi, prawda? Więc świętujmy.
- Masz rację. - uśmiechnęłam się, a moja córka podeszła do mnie i mocno mnie objęła. Po chwili dołączyli do niej wszyscy inni goście, wyglądało to jak scena z jakiegoś filmu. Cholera, film o moim życiu byłby ciekawszy niż Spiderman.
- Możemy kontynuować? - spytał urzędnik, a ja pokiwałam głową. Stanęliśmy naprzeciw siebie i przysięgliśmy sobie miłość, wierność i uczciwość aż do końca życia. Chyba nigdy nie byłam tak pewna swoich słów. - Ogłaszam was mężem i żoną. - uśmiechnął się Jose, a Antonio mnie pocałował.
- Kocham cię, wiesz? - szepnął.
- Ja ciebie też. - odparłam, szczęśliwa jak nigdy. - Dobra, drogie panie, czas na rzut bukietem! - krzyknęłam, a dziewczyny ustawiły się w rzędzie. - Dalej, dalej, no już! - zawołałam, a kiedy były już odpowiednio daleko, stanęłam do nich tyłem i rzuciłam kwiaty za siebie. Złapała je... Saray. - Cóż, Maria, teraz się nie wywiniesz. - zaśmiałam się. Z każdą kolejną chwilą było bardziej szalenie, ale ja byłam spokojniejsza, nie myślałam już o swojej przeszłości. Poleciała w siną dal, tak jak róże które jeszcze przed chwilą trzymałam w dłoniach.
CZYTASZ
Amor Peligroso. Zulema Zahir x Antonio Hierro- v.2
FanfictionCzęść druga mojego opka, które "znata i kochata" ❤