Po rozmowie z Altagracią poszłam poszukać Antonia. Stał już na werandzie, wpatrywał się w widoki rozciągające się wokół i palił papierosa.
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, opierając głowę o jego plecy.
- Wszystko w porządku? - spytał.
Oczywiście, że tak. Po prostu potrzebowałam go. Kiedy go tak obejmowałam (lub kiedy robił to on), czułam się szczęśliwa i bezpieczna. Wiedziałam, że mój dom nie jest w konkretnym miejscu- w moim rodzinnym mieście, Madrycie czy Meksyku. Był on tam, gdzie Hierro.
- Jak nigdy dotąd. - szepnęłam.
- Chciałabyś gdzieś pojechać?
- Dokąd?
- Skąd ja mam wiedzieć? Znajdziemy jakieś ładne miejsce.
- Godzinę drogi stąd jest jezioro. - oznajmiła Alta, która właśnie wyszła na zewnątrz. - Godzinę samochodem.
- Pojedźmy tam. - poprosiłam Antonia, a potem odezwałam się do przyjaciółki - Ty też.
- Ja odpadam. - powiedziała. - Muszę jeszcze coś załatwić. Ale wy idźcie. - dodała.
- Na pewno? - zapytałam, a ona pokiwała głową.
***
Brzeg plaży był piękny. Widać było, że nikt tam nie chodzi- nie było tu najdrobniejszego śladu po ludziach. Żadnych pomostów, łódek czy pozostawionych lin i śmieci.
- Chodź. - uśmiechnęłam się, prowadząc Hierra do wody.
- O której musimy wracać? - zapytał po kilku minutach.
- Właściwie to kiedy tylko zechcemy. Nie mamy żadnych planów. - zauważyłam.
- Faktycznie. - mężczyzna pokiwał głową, po czym popłynął dalej. Przez cały czas na niego patrzyłam, nie odrywałam od niego wzroku. Zastanawiałam się nad tym, o co mnie niedawno zapytał.
- Cholera...- szepnęłam sama do siebie. Nie miałam pojęcia, czy właśnie tego chcę. Myślałam o tym aż do następnego dnia, kiedy podjęłam ostateczną decyzję.
***
Kiedy tylko się obudziłam, wyciągnęłam ramię żeby objąć Antonia, ale jego już nie było. Gdzieś poszedł. Zastałam go w kuchni.
- Co robisz? - zdziwiłam się.
- Śniadanie.
- Wow. - pokiwałam głową. Nawet ja się nie spodziewałam, że za kilka lat strażnik z Cruz del Norte będzie mi gotować i poświęcać mi całą swoją uwagę i miłość. - Dziękuję, kochany. - uśmiechnęłam się, kiedy podał mi moją porcję.
Nie byłam przyzwyczajona do nazywania kogoś kochanym, ale podobało mi się to. - Zaczekaj, pójdę po Altę.Weszłam do pokoju gospodyni, po czym pochyliłam się nad nią.
- Wstawaj, fasolaro. Rise and shine, kurwa.
- Ile miłości... - jęknęła, po czym zaśmiała się i usiadła na łóżku. - Jak się spało?
- Bardzo dobrze. Chodź, śniadanie podano.
- Zrobiłaś mi tosty z jajecznicą?
- Nie ja.
- Cholera, tobie to się poszczęściło.
- Wiem... - westchnęłam. - Oświadczył mi się.
- Co ty gadasz?! Żartujesz, prawda?
Spojrzałam jej w oczy i pokręciłam głową.
CZYTASZ
Amor Peligroso. Zulema Zahir x Antonio Hierro- v.2
FanfictionCzęść druga mojego opka, które "znata i kochata" ❤