5. Gazu!

61 16 5
                                    

Po rozmowie z Altagracią poszłam poszukać Antonia. Stał już na werandzie, wpatrywał się w widoki rozciągające się wokół i palił papierosa.

Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, opierając głowę o jego plecy.

- Wszystko w porządku? - spytał.

Oczywiście, że tak. Po prostu potrzebowałam go. Kiedy go tak obejmowałam (lub kiedy robił to on), czułam się szczęśliwa i bezpieczna. Wiedziałam, że mój dom nie jest w konkretnym miejscu- w moim rodzinnym mieście, Madrycie czy Meksyku. Był on tam, gdzie Hierro.

- Jak nigdy dotąd. - szepnęłam.

- Chciałabyś gdzieś pojechać?

- Dokąd?

- Skąd ja mam wiedzieć? Znajdziemy jakieś ładne miejsce.

- Godzinę drogi stąd jest jezioro. - oznajmiła Alta, która właśnie wyszła na zewnątrz. - Godzinę samochodem.

- Pojedźmy tam. - poprosiłam Antonia, a potem odezwałam się do przyjaciółki - Ty też.

- Ja odpadam. - powiedziała. - Muszę jeszcze coś załatwić. Ale wy idźcie. - dodała.

- Na pewno? - zapytałam, a ona pokiwała głową.

***

 Brzeg plaży był piękny. Widać było, że nikt tam nie chodzi- nie było tu najdrobniejszego śladu po ludziach. Żadnych pomostów, łódek czy pozostawionych lin i śmieci.

- Chodź. - uśmiechnęłam się, prowadząc Hierra do wody.

- O której musimy wracać? - zapytał po kilku minutach.

- Właściwie to kiedy tylko zechcemy. Nie mamy żadnych planów. - zauważyłam.

- Faktycznie. - mężczyzna pokiwał głową, po czym popłynął dalej. Przez cały czas na niego patrzyłam, nie odrywałam od niego wzroku. Zastanawiałam się nad tym, o co mnie niedawno zapytał. 

- Cholera...- szepnęłam sama do siebie. Nie miałam pojęcia, czy właśnie tego chcę. Myślałam o tym aż do następnego dnia, kiedy podjęłam ostateczną decyzję.

***

Kiedy tylko się obudziłam, wyciągnęłam ramię żeby objąć Antonia, ale jego już nie było. Gdzieś poszedł. Zastałam go w kuchni.

- Co robisz? - zdziwiłam się.

- Śniadanie.

- Wow. - pokiwałam głową. Nawet ja się nie spodziewałam, że za kilka lat strażnik z Cruz del Norte będzie mi gotować i poświęcać mi całą swoją uwagę i miłość. - Dziękuję, kochany. - uśmiechnęłam się, kiedy podał mi moją porcję.
Nie byłam przyzwyczajona do nazywania kogoś kochanym, ale podobało mi się to. - Zaczekaj, pójdę po Altę.

Weszłam do pokoju gospodyni, po czym pochyliłam się nad nią.

- Wstawaj, fasolaro. Rise and shine, kurwa.

- Ile miłości... - jęknęła, po czym zaśmiała się i usiadła na łóżku. - Jak się spało?

- Bardzo dobrze. Chodź, śniadanie podano.

- Zrobiłaś mi tosty z jajecznicą?

- Nie ja.

- Cholera, tobie to się poszczęściło. 

- Wiem... - westchnęłam. - Oświadczył mi się.

- Co ty gadasz?! Żartujesz, prawda?

Spojrzałam jej w oczy i pokręciłam głową.

Amor Peligroso. Zulema Zahir x Antonio Hierro- v.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz