4.

103 22 11
                                    

Leżał już od kilku godzin, czując przyjemny dotyk na ramieniu. Mimo to, nie otworzył oczu, nie potrafiąc tego zrobić. Z ledwością nawet oddychał, czując przerażający głód.

Potrzebował choć zapachu krwi swojego karmiciela. Kropelki na ustach.

Nie chciał dużo. Nie chciał być problem.

Nigdy.

***

- Czy ciebie do reszty powaliło? - Ojciec krzyczał na niego, wściekły. - Masz go karmić, a nie znikać na cztery dni!

- Nie mam zamiaru.

- Chanyeol, cholera!

- Nie, niech sobie radzi! Nie zależy mi na jego życiu, zrozum to!

- Ale Chanyeol...

- Wychodzę.

- Zrób krok, a osobiście postaram się, abys tam doleciał. - Yi Fan uśmiechnął się do przyjaciela. - Nakarm go i spróbuj go w sobie rozkochać.

- Nie chcę.

- Nie chcesz wybić ich klanu? Nie chcesz, aby właśnie nasz klan był najpotężniekszy?

- Oni i tak się nie liczą.

- Liczą, bo to ostatni klan, w którym płynie jedynie czysta krew.

- W naszych też płynie.

- My mieszamy rasy!

- I co?

- Twoja ciotka, Ognista, jest moją matką. Matką Latającego! A u nich...

- Zazdrościsz im?

- Nie, ale potrzebuję znieszczyć wszystkich czystych Świetlistych.

- Nakarmie go tylko dla ciebie.

Yi Fan delikatnie się uśmiechnął.

- Dzięki. - Powiedział. - To wszystko ma wyższy cel, zapamiętaj.

Chanyeol mimowolnie skinął głową.

***

Wszedł do ciemnej sypialni, wyganiając z niej zimnego jak zawsze Minseoka. Ten wyszedł, obdarzając go dziwnym spojrzeniem.

Yi Fan zamknął drzwi, siadając na jedynym krześle w pokoju. Chanyeol za to podszedł do Świetlistego, nachylając się nad nim.

- Wstawaj. - Westchnął. - Kolacja. - Zażartował.

Baekhyun nie odpowiedział. Nie poruszył się, ani nic. Dlatego Park nachylił się nad nim, prezentując nagą szyję.

Jednak i tym razem mocno osłabiony Świetlisty nie poruszył się, nawet nie wyczuwając zapachu krwi.

- I co ja mam teraz zrobić? - Chan nie był pewny. - Yi Fan?

- Podsuń mu łeb pod usta, niech się wgryzie.

- To nieestetyczne. - Machnął ręką na przyjaciela.  - Zrobię inaczej. - Szepnął sam do siebie.

Usiadł na łóżku, opierając się o ozdobny stelaż.

Dziwnie delikatnie objął prawie nieprzytomnego chłopaka, zaraz sadzając go na swoich kolanach. Ten opadł na jego klatkę piersiową, lekko dotykając jego ramion.

- Zjedz. - Chrząknął, przechylając głowę. - Tylko delikatnie. - Poprosił, widząc jak nagle żywy nastolatek wysuwa kły.

Baekhyun skinął głową, wdzięczny. Uważał, aby nie zrobić karmiącemu krzywdy, bardzo delikatnie całując jego skórę. Zassał się na niej, nim w końcu nie zrobił tego, szybko, jednak nadal delikatnie.

Ostatni | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz