Teamin kolejny raz westchnął, zmęczony. Najchętniej udałby się do sypialni, niemal od razu wskakując do ciepłej pierzyny, zasypiając. Jednak wciąż musiał uczestniczyć w radzie.
- To bezsensowne. - Powiedział nagle. - Potrzebujemy na to kilku miesięcy, w ciągu dwóch tygodni Świetlisty nie przywiąże się do karmiciela. Wasz plan z góry skazany jest na porażkę.
- Więc proponujesz coś lepszego?
- Nie. - Zaprzeczył. - Nie proponuję, bo nie mam lepszego pomysłu. Musiałbym się zastanowić i przede wszystkim, poradzić się Jinkiego.
Yi Fan pokręcił głową.
- Nie możesz. - Powiedział szybko. - Jasne, Jinki nie jest czystym Świetlistym, jednak wciąż może identyfikować się z... - Zawahał się. - Z nim. - Zakończył bez wyrazu. - Dlatego nie możesz zdradzić mu ani słowa, nic.
Taemin prychnął.
- Chyba sobie żartujesz, prawda? - Zapytał. - Jedyna osoba, która wzbudzi zaufanie Baekhyuna ma o nim nie wiedzieć? Poważnie?
- Jesteś pewny, że Jinki jest wierny Ognistym?
Lee nie wahał się.
- Jestem pewny. - Potwierdził. - Jesteście jego rodziną. Baekhyuna nie zna, nie jest z nim powiązany jakimkolwiek pokrewieństwem.
- Pochodzą z jednej rasy.
- Może i pochodzą. - Taemin wzruszył ramionami. - Ale co to zmienia? Czystokrwiści Świetliści gardzą mieszańcami, a Jinki nie lubi nierówności. Myślisz, że się polubią?
Yi Fan parsknął. A Teamin przełknął ślinę, nagle pamiętając, jak jego ukochany nie tak dawno gościł u samego następcy tronu Świetlistych, szyjąc mu przepiękny, dworski płaszcz.
- Cokolwiek. - Westchnął, uśmiechając się delikatnie. - Zapoznam Onewa z sytuacją, możemy stawić się na niedzielnej radzie.
Wu przytaknął.
- W porządku.
***
Krajobraz za oknem był tak inny niż te, które dotychczas znał. Nie tak dawno zza okna oglądać mógł wysokie, grube na ponad dwa metry mury i potężne szczyty gór. Jedyną rzeczą zza świata były delikatne, lekkie jak piórko płatki śniegu. Chwilowymi rozrywkami było obserwowanie trenujących, wysportowanych Świetlistych i zastanawianie się, o czym tym razem rozmawiają widoczni z niewielkich i wąskich okien jego komnaty wartownicy.
Teraz wszystko było inne. Nie pruszyło śniegiem, rzadko kiedy też padał deszcz. Najczęściej to promienie wiosennego słońca wpadały do pokoju, który zajmował, rozświetlając go i raniąc jego nieprzyzwyczajone oczy blaskiem.
Roztaczająca się wokół posiadłości dolina nie wzbudziła jego zaufania, na tej widoczny był jak cel na mapie, nie mógł przez nią uciec. Z oddali widoczne jezioro nie było idealną kryjówką, Baekhyun nie umiał pływać.
Nie umiał tak naprawdę nic. Nie posiadał żadnych umiejętności, które pozwoliłyby mu przetrwać w dziczy. Zdobycie pożywienia na terenie innego rodu było niemożliwe, nie znał dróg, a był pewny, że każdy wiedział o miejscu jego pobytu i nikt nie wahałby się przed wydaniem go starszyźnie rodu. Schronienia szukać mógł tylko w puszczy. A ta, domyślał się, kryła się wiele kilometrów na północy. Nie uszedłby z życiem, złapaliby go zanim by pomyślał. Zawsze skazany był na łaskę i niełaskę wroga.
Nawet kluczowe umiejętności Świetlistych w niczym mu teraz nie mogły pomóc. Bo cóż mu z pozbawienia wielkiego domostwa energii, skoro żyły tu osoby, które za dotknięciem małego palca rozpalały ogromne ogniska dające oświetlenie dla bliskiego i nieco dalszego obszaru.
Baekhyunowi pozostał jego umysł. Otwarty, jasny umysł, kształcony od najmłodszych lat. Racja, Byun pozyskał wiedzę tak potrzebną przyszłemu monarchowi, ale czy to mogło w jakikolwiek sposób pomóc? Bo cóż z tego, że znał techniki manipulacji, skoro sam wpadał w jej pułapkę? Cóż z tego, że doskonale posługiwał się każdym dialektem, skoro nie wiedział, czy ma jakichkolwiek przyjaciół na nieznanej ziemi? Cóż z tego, że wszelakie intelektualne umiejętności dopracowane miał do perfekcji, skoro teraz, będąc w ogromnym strachu i stresie, nie potrafił wykorzystać podstawowych miar i działań, by obliczyć, czy zdoła przeżyć upadek ze znajdującego się wysoko nad ziemią okna pokoju, w którym był?
Szesnastolatek czuł się bezsilny. Nie mógł zrobić nic, dosłownie nic. A musiał. Musiał, bo już wkrótce zasiąść miał na tronie. Już wkrótce zostać miał kolejnym z władców swego klanu.
I nikt nie pytał, czy Baekhyun tego chce. A czy Baekhyun chciał?
CZYTASZ
Ostatni | ChanBaek
FanfictionNieidealnym światem rządziły nadane przez potomków słońca prawa. Wydawać się mogły one okrutne, jednak przestrzegane i odpowiednio głoszone, przynosiły radość i szczęście. *** - Klan przepadnie, kiedy przerwiemy ich ród, prawda? A gdyby tak... - Chc...