~1~

155 4 1
                                    

Była 4.00 nad ranem. Wyjęłam z szafy swój stary plecak, włożyłam do niego najpotrzebniejsze rzeczy, pare ciuchów, telefon i portfel, w którym trzymałam wszystkie swoje oszczędności. Kiedy miałam sześć lat tata dał mi świnkę skarbonkę, do której wrzucałam każdą monetę. Uzbierałam około 190 $ co musiało mi wystarczyć na dłuższy czas. W San Francisco nie wydawałam za dużo pieniędzy, z czego teraz bardzo się cieszyłam. Włożyłam na siebie czarne rurki, glany i koszule w kratkę na którą zarzuciłam skórzaną kórtkę i po cichu wyszłam przez okno. Mój pokój znajdował się na drugim piętrze, wiec musiałam zejść po drzewie, którego jedna z gałęzi idealnie się do tego nadawała. Ostatni raz spojrzałam na sierociniec i ruszyłam przed siebie. Wiedziałam, że uciekam przed przeszłością, ale nie wiedziałam do kąd. Postanowiłam, że kupię bilet i wsiądę w pierwszy lepszy autobus. Następny był dopiero za godzinę, więc odpuściłam sobie i poszłam na piechotę w nieznanym mi kierunku.

Po 40 minutach marszu moje nogi odmawiały posłuszeństwa, a następna kawiarnia była dopiero za 500 metrów, więc usiadłam na ziemi na krótki odpoczynek. Wyjęłam z plecaka telefon i spojrzałam, która godzina - 5.20. Na niebie były pojedyńcze chmurki, przez które przebijały się promyki wschodzącego słońca. Po 10 minutach wstałam z ziemi, otrzepalam spodnie i kontynuowałam swoją przygodę.

Kiedy doszłam do najbliższej kawiarni, zamówiłam dużą kawę i croissanta. Musiałam mieć siłę, aby dotrzeć do miejsca, które podpowiada mi serce. Zanim wyszłam kupiłam jeszcze butelkę wody i dwie  kanapki z szynką. Pożegnałam się z kelnerką i poszłam na dworzec. Po pół godzinie doszłam na miejsce i kupiłam bilet. Wsiadłam do pierwszego nadjeżdżającego pociągu. W przedziale były 4 osoby: kobieta z dzieckiem, starsza pani i mężczyzna w kapeluszu i długim płaszczu. Zajęłam wolne miejsce i wyciągnęłam z plecaka słuchawki, które podpielam do telefonu. Włączyłam playliste i oparłam swoją głowę o rękę, po czym zasnęłam ściskając mocno swoją torbę.

Po przebudzeniu spojrzałam na telefon-  9.45. Gdy pociąg się zatrzymał wyszlam z niego i rozejrzałam się, gdzie jestem. Po chwili ujrzałam tabliczkę z napisem Las Vegas...

I jest pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że was nie zanudzilam, ale nie chce żeby to opowiadanie skończyło się za 5 rozdziałów. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale piszę na telefonie. Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania, co mnie bardzo zmotywuje.
Rozdziały postaram sie publikować co 3-4 dni, ale nic nie obiecuję. Do następnego! :)))

Lonely girl (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz